Wielki błękit, poezja obrazu i życia w ogóle
wtorek, kwietnia 06, 2021Staliśmy na moście dokładnie w połowie drogi Biforco - Campigno i jak zahipnotyzowani wpatrywaliśmy się w lazur wody i jedną samotną kaczkę. Było w tym obrazku coś poetyckiego. Niby żaden "wielki błękit", ale dla kogoś kto na świat patrzy kadrami, to była naprawdę poezja obrazu.
Poezją był też dla mnie sam moment, bo minęło kilka miesięcy od czasu kiedy razem we troje wyszliśmy na wspólny spacer. Chłopcy dorośli i chadzają już raczej swoimi ścieżkami, a ja na siłę się nie narzucam. Taka kolej rzeczy...
Wczoraj jednak przeszliśmy razem dziesięć kilometrów i to było dla mnie jak witaminowa bomba. Mikołaj to szedł, to biegł i również rad odnośnie biegania chętnie słuchał. To bieganie to dlatego, że zrodził się w jego nastoletniej głowie pewien ambitny plan. Bardzo mu kibicuję, ale że u niego często pojawia się słomiany zapał, więc zdradzać szczegółów nie będę. W każdym razie poprosił mnie czy co drugi dzień możemy razem maszerować na długim dystansie. Tą prośbą sprawił mi tak nieprawdopodobną radość, że chyba nic bardziej nie mogłoby mnie ucieszyć.
Poezją była też wczoraj cała dolina coraz bardziej zielona, coraz bardziej soczysta. Poezją był przystanek przy wielkich głazach, gdzie dawno temu bawiliśmy się na letnich piknikach. Poezją było słońce przeciskające się między młodymi listeczkami i woda jak kryształ i monumentalne głazy, które czas zepchnął do koryta potoku Campigno.
To były dobre święta.
Nawet jeśli sami, nawet jeśli bez wojażowania, bez piknikowania... to uczciwie muszę przyznać, że to były naprawdę dobre święta. Choć wolnego czasu miałam tylko garstkę, to jakimś cudem udało mi się złapać głębszy oddech.
Pamiętam jak w czasie ferii bożonarodzeniowych wyliczaliśmy z chłopcami ile teraz trzeba będzie czekać do następnego wolnego. Ta przerwa między jednymi świętami a drugimi to najdłuższy czas w roku szkolnym, który po drodze nie ma żadnego oddechu w postaci wolnych dni. "Trzy miesiące! To jak maraton!" - wygrażaliśmy.
I oto...
Minęły trzy miesiące, minęły i święta i zaraz połowa kwietnia się zrobi...
Wieczorem i do nas dotarła wiadomość o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Mikołaj wpadł do mojego pokoju ze smutną miną.
- Krzysztof Krawczyk nie żyje!
- Wiem, właśnie przeczytałam.
- Jak mi smutno...
Mikołaj cały wieczór trawił ten smutek i nie bardzo umiał sobie z nim poradzić. Mikołaj - polskie dziecko wychowane na włoskiej ziemi. Mikołaj - "muzyk" w muzyce rozkochany chyba tak jak ja w moich Apeninach! Między Bachem, Chopinem, Morricone, mongolskim rockiem, Zimmerem, Coldplay czy The Muse lubił sobie posłuchać Krawczyka. Jego piosenki nie raz przewijały się w naszych rozmowach, a Mikołaj wiele razy podśpiewywał "Za tobą pójdę jak na bal"...
A ja?
Moje najmilsze wspomnienia z polskiej części mojego życia myślę, że mogłyby mieć właśnie taką ścieżkę dźwiękową... To co dał nam świat i Parostatek i tak dalej... Krawczyk, Wodecki, Majewska... To jest ten skrawek polskiego życia, które zawsze będę wspominać z czułością, ten skrawek z obdartą ze skóry brzozą, z pierogami z jagodami polanymi gęstą śmietaną, która ustała się na mleku, które przynieśliśmy w aluminiowej bańce gnając boso przez olszynę. Ten skrawek z piknikiem w Gocławiu i szukaniem grzybów w Grzebowilku, ten skrawek z podchodami, z lodami bambino jedzonymi po wiejskiej mszy.
Są tacy ludzie, którzy wydaje nam się, że zawsze byli i zawsze będą, że ich bycie w naszym życiu to constans, a tymczasem odchodzą nawet ci, którzy zdawali się wieczni.
Na starcie staje nowy tydzień pracy. Tydzień ciut krótszy, ale tak czy inaczej tydzień bardzo zajmujący. Dużo lekcji, dużo innych spraw do ogarnięcia. Czekam też z utęsknieniem na poluzowanie nam restrykcji, by móc znów ruszyć do Florencji, by móc też znów na serio pomaszerować po Apeninach.
Pogoda jeszcze się nie zbiesiła, choć to już pewnie kwestia godzin. Dziś i jutro ma być "prawie zima". Trudno w to uwierzyć, bo poranek w Biforco obudził się mimo wszystko 11 stopniami.
Niech to będzie dobry dzień!
ODDECH to po włosku RESPIRO (wym. respiro)
DRES: madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Kasiu nie śmiej się, ale pierwszy rzut oka na pierwsze zdjęcie, na ten wielki błękit i pierwsza myśl co widzę - zdjęcie z drona, w dole Kasia nad wodą w pięknej rozwianej czarno-białej sukni ;)))). Nie wiem na ile taki odbiór spowodował tytuł - i ten wielki błękit zakiełkował w wyobraźni jako morze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aneta
Piekna Twoja wizja!!!! Chcialabym tak😍 a swoja droga sprawdza sie zasada, ze dobry tytul to polowa sukcesu:)
Usuń