Deszcz na twarzy

piątek, kwietnia 23, 2021

Marradi, Dom z Kamienia blog 

Kiedy złowroga chmura, która wisiała nas moją głową prawie od samego początku spaceru zaczęła się skraplać, do celu brakowało mi jeszcze około pięciuset metrów. Szanse na to, że deszcz mnie ominie spadły do zera. Pomyślałam jednak, że zawracać tuż przed szczytem tylko z powodu deszczu byłoby po prostu głupie. Ot zwykła oznaka słabości! I to słabości przed czym? Przed deszczem? Przed kwietniowym deszczem? Co mógł mi zrobić deszcz poza sponiewieraniem i tak wątpliwej fryzury i zmoczeniem sukienki? Nikon bezpiecznie został w domu. 

Deszcz się rozkręcił, kiedy dotarłam do miejsca, w którym zwykle zawracam. Popatrzyłam tylko chwilę na Castellone, na soczyście zielone pole i zaraz ruszyłam w dół, bo już nawet Lavane nie było widać. Zaborcza deszczowa chmura pochłonęła moje ulubione widoki. 
Mogłam gnać biegiem, byle jak najszybciej schronić się przed deszczem, ale wcale nie miałam na to ochoty. Nagle znów poczułam się jak dziecko...

Jako dzieci uwielbiamy biegać w deszczu, potem wiekiem zaczynamy się przed nim chronić. Taka to jest nasza wygodna dorosłość. W każdym razie ja wracałam wczoraj do domu spacerem i tak jak zwykle uśmiecham się do słońca, tak tym razem uśmiechałam się do deszczu. Czułam na twarzy ożywcze krople, które intensywnie pachniały wiosną i nadziwić się nie mogłam jakie to piękne uczucie.
Przy drodze kwitły poziomki i dziki tymianek. Nawet jeśli nie mogłam cieszyć się widokiem gór, które zniknęły za siwą zasłoną, wciąż miałam pod nogami kwiaty. 

Myślę, że zawsze jest jakiś ładny widok, może tylko nie zawsze patrzymy w dobrym kierunku...  

Marradi, Dom z Kamienia blog
Marradi, Dom z Kamienia blog

Tomek wrócił w czwartek zadowolony. Odpytywanie z historii - odpytywanie po francusku, bo historia jest w tym języku - poszło mu dobrze i dumna byłam, że choć raz w jakiś sposób i ja mogłam mu służyć wiedzą. Coraz częściej niestety na pytania chłopców odpowiadam: nie wiem, nie pamiętam, nie umiem. Tym razem jednak Tomek miał opowiadać o spisku Pazzich, a zatem wreszcie poczułam się w jakimś temacie niemal ekspertem.  

Wieczorem przyjechał Mario z pizzą. Co za uciecha, kiedy czasem ktoś pod nos poda! Po lekcjach mogłam więc zasiąść do stołu bez żadnej fatygi. Przy stole rozmowy znów były różne - od tych już znienawidzonych o covidzie - bo ile można?! - do tych ulubionych o... jedzeniu. Jeść i rozmawiać o jedzeniu - kwintesencja włoskości. 
Tomek opowiadał jakie miał spięcie z koleżanką z innego kraju, która twierdziła, że do carbonary dodaje się śmietanę. 
- Śmietanę do carbonary? I mówiła, że taka jest dobra! Może i dobra, ale to wcale nie jest przecież carbonara!
- To tak jak ktoś przesmaży mięso mielone, doda sos pomidorowy i po pół godzinie stwierdzi, że zrobił ragu'! To się nie godzi!
- I jak ananas na pizzy... - dodał na koniec Mario - albo jeść i nie popijać winem! Co to za posiłek bez wina? Na przykład taka bistecca... Z czym? Z wodą?  

Dobry czas. Dobry dzień. Czwartek bardzo łaskawy. I nawet w tym deszczu zrodził mi się w głowie plan na niedzielną wyprawę. Ale cicho sza! O planach to lepiej za dużo nie mówić. 

Dobrego piątku! 

DOBRY KIERUNEK to po włosku DIREZIONE GIUSTA (wym. direcjone dżiusta)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze