Wielki błękit albo jak w znanej piosence
czwartek, marca 18, 2021Aż przystanęłam, żeby chwilę dłużej oczy nacieszyć kontrastem zieleni i lazuru, a w głowie zaraz mimowolnie zagrała muzyka: "Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba..." Przecież to cud najprawdziwszy! Niby tak niewiele, ale człowiek na taki widok zaraz czuje jak na sercu robi się ciepło. Niebo w środę było naprawdę wyjątkowe.
To był też dzień pełen lekcji. Uszczknęłam z niego ledwie dwie godziny na spacer, a poza tym od rana do wieczora zamęczałam moich biednych uczniów czasownikami nieregularnymi, congiuntivo i pronomi relativi. Mimo zmęczenia, które chciał nie chciał po tylu godzinach przed komputerem dopada każdego, czułam ogromną satysfakcję.
Te lekcje dają mi mnóstwo radości i czasem mam wrażenie, że to nie są tylko lekcje. Wiele znajomości stało się dla mnie inspiracją i ja sama w czasie tych lekcji też uczę się nowych, czasem bardzo zadziwiających rzeczy. Dobrze móc się wzajemnie inspirować.
Wiosna u nas coraz śmielsza, ale też coraz bliższy ogon zimy, którym od jakiegoś czasu straszą okienka pogodowe. Wprawdzie obrazki z chmurami, deszczem i cyferki oznaczające temperaturę nieco zelżały w swej brutalności, ale jednak białe sukienki chyba przepakuję dopiero za tydzień. Tęsknię za bielą i za zwiewnościami... Już bym się chciała zestroić w zwiewności jak te wczorajsze toskańskie obłoki albo jak te drzewa owocowe, które powoli przekwitają, by zaraz ustąpić miejsca glicyniom i bzom.
Ogon nie ogon, zima nie zima, ale zajadamy już pierwsze szparagi i bób! To też wielka radość! Czekam niecierpliwie na kolejne wiosenne rarytasy. Tymczasem w Kuchni w Kamiennym Domu ostatnio sporo się dzieje. Gotują też chłopcy, bo mnie zdecydowanie czasem brakuje czasu. Miło jest o 19.00 wejść do kuchni i zobaczyć jak Tomek kręci się przy kuchni, podsmaża cukinię i paprykę, coś na kolację cuduje... Balsam na duszę, równie wspaniały jak ten błękit, ten lazur w ciągu dnia!
- Nie baw się solą! - proszę Mikołaja, który sprzątając ze stołu akrobacje wyczynia z terakotową miseczką pełną soli.
- Jak u Etrusków! - ucina dyskusję
- Co jak u Etrusków? Że sól czy że miseczka?
- No to niech Matka mi powie! - nawet nie próbuje ukryć kpiny w swoim głosie.
Sól? Miseczka? Sól czy Miseczka? Panika w głowie, znów poziom abstrakcji całkiem wysoki...
- No że miseczka!
- Ja myślę.
Ufff..
Egzamin zdany, choć sama nie wiem tak naprawdę z czego i o co w ogóle chodziło. Niech żyje abstrakcja!
Dobrego czwartku!
SÓL to po włosku SALE (wym. sale)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze