Położył się Dyzio na łące...
czwartek, marca 11, 2021Stacja w Biforco wydała mi się jeszcze piękniejsza niż zwykle... To znaczy obiektywnie to ona może nawet nie jest piękna, ale dla mnie to cud miód, widok ukochany, widok jak z filmu. Aż dziw, że żaden Tornatore nic tu jeszcze nie nakręcił. Przecież to gotowa sceneria jak malowana!
Na widok stacji w Biforco, choć ten widok mam pod nosem od blisko ośmiu lat wciąż drży mi serce. Lubię stąd odjeżdżać do Florencji. Najmilej jest latem, kiedy upał dopiero się rozkręca, a dolina pachnie jeszcze nocną świeżością. Lubię też wracać tu wieczorem zmęczona chodzeniem po toskańskiej stolicy, wysiadam na jedynym peronie i oddycham głęboko ciszą i spokojem.
W środę po południu na stacji w Biforco siedział starszy człowiek. Nie miał wokół siebie aury podróżnego. Może po prostu przyszedł tu sobie posiedzieć.
Od stacji można iść albo na Castellone albo do gaju kasztanowego i potem dalej granią i gdzie tam się chce. Stanęłam chwilę niezdecydowana i ostatecznie ruszyłam w stronę kasztanów.
Szłam odwracając się co chwilę i patrzyłam tęsknie na Monte Lavane. Poszłabym na taką wyprawę od rana do wieczora. Od świtu do zmierzchu. Dobrze, że wiosna coraz śmielsza i światła z każdym dniem przybywa. Światło jest bardzo potrzebne do takiego wędrowania.
Przeszłam przez las, zawinęłam pętelkę, przecięłam z góry na dół całe kasztanowe zbocze i ostatecznie zawróciłam na łąkę, by znów podziwiać Lavane i Castellone w popołudniowym słońcu.
"A mogłabym też przez chwilę nigdzie nie iść" - pomyślałam i zaraz klapnęłam na środku polany pośród stokrotek, fiołków i zeschniętych jeszcze po zimie traw. Wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Żadnych fejsbuków ani instagramów, przez chwilę tylko ja i moje góry...
Leżałam na tej łące jak ten Dyzio Marzyciel i przez chwilę ogarnął mnie nieprawdopodobny spokój. Głowa się wypogodziła, oddech zwolnił, a oczy miały ochotę rozpłakać się ze wzruszenia.
Cały mój świat. Cała moja Toskania o tu przede mną. Moje Lavane, moje Castellone, moja dolina, moje Biforco ze stacją jak z filmu, mój gaj kasztanowy, moje kwiatki i moje motyle i nawet dzięcioł, którego stukanie niosło się w oddali też był mój. Jakby cały świat należał do mnie.
Jaki to luksus w dzisiejszych czasach móc na chwilę w ciągu zwykłego dnia pracy zanurzyć się w ten spokój, odciąć od tego co złe i niewygodne, od tego co martwi.
W końcu niechętna dźwignęłam się do góry i poszłam dalej. Ale mało mi było jeszcze kroków, więc postanowiłam zejść do doliny przejść na drugą stronę i tak na koniec spaceru wdrapałam się prawie do samego Pianorosso.
Z tej perspektywy widać było przełęcz Sambuca w pełnej krasie, widać było drogę do Florencji, widać było całe Biforco i nawet moją filmową stację.
Jaki piękny jest tu świat... Nie ma znaczenia, z której strony doliny się go podziwia.
Za dziesięć dni wiosna już oficjalnie. Za dwa tygodnie i ciut przybędzie dnia zdecydowanie. A teraz czas już zabrać się za codzienne działania. To będzie bardzo pracowity dzień.
Buona giornata!
POŁOŻYĆ SIĘ to po włosku SDRAIARSI
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Jakie to jest cudowne takie ukochanie swojego miejsca na ziemi ! Marysia
OdpowiedzUsuńTak Marysiu, ja z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ukochałam je tak, że bardziej się chyba nie da...
Usuń