Po zachodzie dzień chwalić można! Chwalę więc!!
poniedziałek, marca 01, 2021Luty dał nam w tym roku popalić. Nie oszczędził stresów, problemów, zmartwień i złych wieści. Do ostatniej chwili więc nie chciałam chwalić ostatniego jego dnia, wierna zasadzie - nie chwal dnia przed zachodem słońca. Ale dziś słońce już zaszło i na nowo wstało i mamy już marzec - mam nadzieję pogodnie i życzliwie nam panujący, a zatem o wczorajszym dniu mogę już śpiewać peany!
Na moje zeszłotygodniowe zaproszenie - "kto się do mojego wędrowania przyłączy?" - odpowiedziało wiele osób. Większość niestety z oczywistych względów nie może jeszcze w tej chwili chęci przekuć w czyn. Wśród chętnych jednak była też i T., która mieszka raptem trzy kilometry ode mnie i ona te chęci - ku mojej radości i swojej mam nadzieję też - w czyn wczoraj zamieniła.
Na początku miał być odcinek szlaku Dantego z moimi ulubionymi cyprysami, ale potem okazało się, że T. nigdy nie była na Gamognii... Trochę miałam opory ze względu na dystans, ale kiedy okazało się, że ktoś może nas podrzucić na Passo dell'Eremo aż zaklaskałam w ręce!
Wyprawa udała nam się doskonale! Fiołków, przylaszczek, prymulek i żonkili eksplozja, trel ptaków niezwykły, sokoły krążące nad głową, strumyki szemrzące, stare pnie mchem otulone, skały surowe i opactwo tysiącletnie, przy którym cisza i spokój. Tak bardzo mi wyprawy na Gamognę brakowało...
I te nasze góry gdzie nie spojrzeć to jeden widok piękniejszy od drugiego. I ze światłem środka dnia i ze słońcem chylącym się do snu i z powietrzem jak kryształ i z "foschią". Góry nasze do kochania, do zakochania na amen!
Uwielbiam dzielić się miejscami, które znam. Tak jak kiedyś Mario pokazując mi swoje miejsca mówił, że karmi się moim zachwytem. Tak jak teraz "kradnę" po cichu zachwyt innych. Prawdziwą radością jest wędrowanie z kimś, kto też tak jak ja pochyli się nad kwiatkiem, kamykiem, kto zastanowi nad cudownością świata i kto do tego świata ręce rozłoży, jakby cały świat w jednym objęciu chciał zamknąć.
Rozstałyśmy się z T. na Monte Gianni. Cyprysy Dantego zostawiłyśmy na następny raz.
Na mnie czekał już kolejny punkt programu - usypany stos przyciętych winorośli, drzew i krzewów, który Mario przygotował przy świętej Barbarze. Jak uszczęśliwić Kasię w ostatni dzień lutego? Rozpalić jej ogień. Ostatnie dwa kilometry mojej wyprawy pokonałam biegiem, by choć chwilę odsapnąć, a potem celebrować jeden z najmilszych rytuałów Romanii.
Dla mnie Lume a Marzo, czyli światło dla marca, to tradycja która chwyciła mnie za serce od pierwszego razu. O tradycję trzeba dbać! Poza tym w ogniu jest moc. Ogień daje ciepło i światło. Niech zatem wiosna ma pięknie rozświetloną drogę!
Nawet chłopcy ku mojemu zaskoczeniu dali się po 18.00 wyciągnąć z domu i też przy naszych pierwotnych obrzędach asystowali.
Niech nam marzec pięknie panuje, niech kilometry wypraw się mnożą, niech zdrowie przede wszystkim dopisuje, a świat dookoła niech rozkwita.
OBRZĘD to po włosku RITO (wym. rito)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
6 komentarze
Kasiu, co to tak pięknie kwitnie o tej porze przy domu Mario? Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńWiesz, że dopiero teraz zwróciłam uwagę. To coś chyba zawsze kwitnie. Następnym razem się lepiej rozeznam i porządnie sfotografuję:)
UsuńDaj coś do jedzenia chłopakom, bo chudzi coś za mocno! A przecież rosną jeszcze.
OdpowiedzUsuńJasne, nie jedzą nic a nic. Głodzę ich:)
UsuńSzczupli są, a nie chudzi i bardzo dobrze.
Swoją drogą gratuluję taktu. Czy jak ktoś ma za dużo kilogramów to też usłyszy nie jedz tyle bo gruby jesteś?
Piękna opowieść tego miejsca na tych zdjęciach. Jest tam cudnie.
OdpowiedzUsuńW rzeczywistości jest jeszcze cudniej.
Usuń