Niby stres, ale sady kwitnące za oknem i jazda pociągiem jak wielka podróż!
wtorek, marca 16, 2021Wracaliśmy z Faenzy do domu, a za oknem migały białe i różowe sady Romanii. Cieszyłam się, że choć z pociągu i przelotem, to jednak przez chwilę mogłam w tym roku na nie popatrzeć. W ogóle to cała wyprawa, nawet jeśli stresem grubo podszyta - to jednak ekscytująca i pachnąca nowością, podróżą jakbyśmy pojechali nie wiem gdzie! Co z człowieka robi to siedzenie w domu...
Wyprawa do Faenzy wiązała się ze stresem, bo celem jej była kontrola wzroku chłopców. Najbardziej martwiłam się o Tomka czy jego gigantyczna wada zaczyna wyhamowywać, czy poleciała dalej. Wielka była nasza ulga, kiedy lekarz - swoją drogą przemiły człowiek - obwieścił, że już się prawie zupełnie zatrzymała. Pogorszenie od ostatniej kontroli, a minęło dużo czasu jest znikome, więc za rok będzie można potwierdzić, czy rzeczywiście definitywnie stanęła w miejscu.
Wada Mikołaja natomiast, która dopiero została zdefiniowana, nie okazała się tak duża jak się obawiałam i do tego w porę wychwycona, więc mam nadzieję, że szkłami i okularami da się jej ewentualne pogłębianie spowolnić.
Wracałam dużo spokojniejsza. Jeden ciężar spadł mi z ramion. Teraz jeszcze jedna wyprawa do Faenzy, tym razem, żeby zamówić okulary i potem druga po ich odbiór. To się napodróżujemy, że hej mimo czerwonej strefy! Jestem prawie podekscytowana!
A tak na poważnie...
Poza stresem związanym z wizytą i wyrokiem lekarza, obawiałam się wczoraj samego wyjazdu, bo po pierwsze pociąg mieliśmy o godzinie, która nijak nie pasowała do wizyty u okulisty, a to oznaczało, że musimy się gdzieś podziać przez półtorej godziny. W normalnych czasach człowiek przy okazji przeleci po sklepach, usiądzie w barze, a teraz? Byłam pewna, że snując się po mieście jak wolne elektrony, zwrócimy uwagę jakiegoś patrolu, że ktoś nas na bank wylegitymuje i będzie kazał się tłumaczyć, ale nic takiego się nie stało. W mieście panowała spokojna, senna, ale jednocześnie niewymarła atmosfera.
Bałam się też mojego bankructwa, ale lekarz, choć jeden z najbardziej polecanych w mieście, poza fachowością w swojej dziedzinie okazał się być też człowiekiem i milionów z nas nie zdarł.
Kiedy wieczorem usiadłam do ostatniej lekcji - szczęśliwie udało mi się tak wszystko zorganizować, że tylko jedna lekcja z dziennego grafiku wyleciała - przyszła wyczekana wiadomość z Warszawy. Wiadomość, również związana ze zdrowiem bliskiej osoby, która zdjęła z ramion resztę poniedziałkowego stresu.
A zatem mogę śmiało napisać, że poniedziałek rozpoczynający drugą połowę miesiąca spisał się na medal.
Dziś tak czy inaczej mam nadzieję na dużo spokojniejszy dzień i Wam również takiego życzę!
Ps. Czekanie na stacji i potem podróż pociągiem było najbardziej ekscytującym przeżyciem ostatnich tygodni!
EKSCYTUJĄCE to po włosku ECCITANTE (wym. eczczitante)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Miłe wieści dobrze słyszeć. Ja też wczoraj z synem byłam u okulisty :) Miłego dnia
OdpowiedzUsuń