Kobieca siła - jeszcze jedna wyprawa po Apeninach
poniedziałek, marca 08, 2021Kamienne, opuszczone domostwa wcale nie wydają się stworzone rękami ludzi. Tak bardzo wtapiają się w krajobraz, jakby to było dzieło natury, jakby ziemia sama zrodziła je z kamieni, dała ludziom na użytek, a potem, kiedy przestały być potrzebne, kiedy ludzie postanowili zejść do doliny do miast, znów tak jak je zrodziła, tak powoli zaczęła je wchłaniać.
Mury mają kolor suchych traw, którymi pokryte są zimowe i wczesno wiosenne łąki Apeninów. Dach to przecież jeden na drugim płaski kamyk, warstwy skał, po których wędrujemy. Mury znikają powoli otulane bluszczem, dzikimi krzewami, nikną w kłujących objęciach jeżyn. Kiedyś znikną całkiem...
Wyruszyłyśmy z T. ze starego kamieniołomu. Szlakiem Dantego, potem Garibaldiego, a mówiąc najprościej - szlakiem wilków. Doszłyśmy najpierw do Mondery - to już jedno z ostatnich wyższych wzniesień i punkt, gdzie zaraz kończy się Toskania. Dalej w stronę Romanii góry łagodnieją...
Z Mondery to łagodnienie widać bardzo wyraźnie. Patrzysz w lewo i widzisz pofalowane wzgórza z gdzieniegdzie zielonymi łąkami. A potem patrzysz na prawo - i tu góry "kostropacieją", robią się zadziorne, wyostrzają im się rysy. Łagodnieją trochę wraz z wiosenną zielenią, ale teraz jeszcze silą się na powagę, stroszą się jakby chciały odstraszyć, zniechęcić.
Choćby jednak nie wiem jak bardzo pragnęły być nieprzystępne, moje serce przykleiło się do nich na amen i na ich widok bije szybciej. Nogi uzależniły się od tutejszych ścieżek, uszy och chrzęstu kamyków pod buciorami, oczy od horyzontu kostropatych i łagodnych grani...
Miałyśmy dojść do Popolano, ale końcowego fragment szlaku nie byłyśmy pewne. Stanęłyśmy przed ostatnim wzniesieniem, podumałyśmy, popatrzyłyśmy na słońce, które opadało powoli na wzgórza i zgodnie zdecydowałyśmy zawrócić i pewnym asfaltem zejść na dół.
- Nie lubię niedokończonych ścieżek - powiedziałam do T., kiedy drugi raz przechodziłyśmy przez Spianamonte.
- Ani ja - przytaknęła.
- Będzie na następny raz...
Taki to zrobiłyśmy sobie piękny prezent ciut przed czasem na Dzień Kobiet. Kobieca wyprawa, kobieca siła, kobieca wytrzymałość. My kobiety jesteśmy naprawdę niesamowite! T. mogłaby być moją matką, ale te 12 kilometrów i prawie 500 metrów przewyższenia jakby nie zrobiły na niej wrażenia. Jakbyśmy były rówieśniczkami. Imponujące, inspirujące!
Buona Festa delle Donne! Dobrego dnia Kobiet! Niech moc będzie z nami!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze