Kościół którego nie ma i uliczka z widokiem - Sekrety Florencji jeszcze raz
piątek, stycznia 15, 2021Dziś na początek jeszcze przez chwilę pozostańmy po prawej stronie Arno na Piazza San Pier Maggiore.
Dawno temu znajdował się w tym miejscu jeden z ważniejszych kościołów Florencji i klasztor benedyktynek wzniesiony w XI wieku. Pod koniec XVIII stulecia został wyburzony i dziś pozostał z niego tylko jeden widoczny dla spacerowicza fragment (zdjęcia poniżej) oraz co ciekawe skrawki, dawnej budowli, które kryją się w prywatnych mieszkaniach!
Dlaczego ważny dla miasta kościół został wyburzony?
2 września 1783 roku zawaliła się jedna z kolumn. Kolumna okazała się mieć drewniany rdzeń, a tylko z zewnątrz obłożona była kamiennymi płytami. Padło więc podejrzenie, że wszystkie kolumny są zrobione w ten sam sposób i budynek grozi zawaleniem. Nie czekając na nic Wielki Książę Pietro Leopoldo natychmiast zarządził wyburzenie świątyni.
Historycy są jednak zgodni co do teorii, że wątpliwa konstrukcja, a raczej hipoteza na jej temat była tylko pretekstem dla Pietro Leopoldo, który sprytnie wykorzystał sytuację, aby zlikwidować jeden z religijnych przybytków. W tamtych czasach bowiem instytucje religijne zaczęły coraz bardziej szarogęsić się w mieście, co oczywiście Granduce wyjątkowo się nie podobało.
8 lipca 1784 budynek niemal doszczętnie został zrównany z ziemią. Ocalały te trzy arkady oraz tak jak wspomniałam resztki konstrukcji, które z czasem zostały wchłonięte przez prywatne lokale.
Historia San Pier Maggiore zainteresowała zagraniczne instytucje i tak kilka lat temu National Gallery z Londynu i Uniwersytet Cambridge postanowiły opracować szczegółową rekonstrukcję wyburzonego kościoła. Do Florencji wysłano badaczy historii, którzy odwiedzając również prywatne mieszkania odtworzyli interesujący fragment architektury miasta.
TUTAJ możecie obejrzeć interesujące wideo na ten temat. Materiał jest po włosku, ale tak czy inaczej obraz rozumie każdy.
zdjęcie zaczerpnięte z internetu |
Fascynują mnie takie historie, to dzięki nim niezmiennie, a może wręcz coraz bardziej fascynuje mnie to wyjątkowe miasto. Zabłądźcie kiedyś na San Pier Maggiore, może w drodze na Santa Croce. Poza swoją historią to miejsce niezwykle urokliwe i choć tak blisko turystycznych atrakcji to jednak spokojniejsze i bardziej swojskie.
Przejdźmy teraz na drugą stronę rzeki...
Tuż za bramą dawnych murów miasta wąskie uliczki zaczynają piąć się w górę. Większość turystów właśnie tędy udaje się na piazzale Michelangelo. Jeśli jednak zamiast iść prosto skręcicie po kilkudziesięciu metrach w prawo znajdziecie się we Florencji zupełnie nieturystycznej - we Florencji sielankowej niemal jak z wiejskiego toskańskiego obrazka
Via Erta Canina znałam już wcześniej. To tu znajduje się zachwalana przeze mnie nie raz trattoria La Beppa Fioraia. Nigdy wcześniej jednak nie pokusiłam się o to, by zgłębić dokąd sama uliczka prowadzi.
Dopiero kilka miesięcy temu znajoma Włoszka przykazała, że kiedy następnym razem będę we Florencji, muszę absolutnie zgłębić ten zakątek miasta. Niestety na ten następny raz musiałam czekać bardzo długo, ale w końcu w miniony wtorek zawitaliśmy z Mikołajem i tam!
Erta Canina to wąska uliczka "wybrukowana" podobnie jak stare mulattiere, które znam z apenińskich szlaków. Kamienie pokrywa mech co sprawia wrażenie jakbyśmy kroczyli po miękkim dywanie w kolorze soczystej butelkowej zieleni. Przez dłuższy odcinek po obydwu stronach ciągną się kamienne mury, za którymi rozciągają się oliwne gaje. To dlatego panuje tu atmosfera wiejskiej sielskości.
Mury muszą liczyć wiele lat i jeden z nich niestety jest w tej chwili osłonięty plastikową brzydką siatką, ale to znaczy, że ktoś zabrał się za jego renowację i przynamniej jest szansa, że kolejne wieki przetrwa.
Im wyżej się wchodzi tym piękniejszy widok się rozciąga. Wtorek podarował nam piękne światło i doskonałą widoczność. Ośnieżone szczyty Apeninów tworzyły piękne tło dla kopuły Brunelleschiego i dla Torre di Arnolfo. Jakby mało było tego piękna, z drugiej strony w oddali majaczyły białe szczyty Alp Apuańskich. Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia, ale Mikołaj mógłby zacząć się martwić, że naprawdę Matce odbiło. W każdym razie wypełniła mnie taka radość i wdzięczność, że trudno mi dziś opisać ją słowami.
Wdzięczność najszczersza. Wdzięczność najprawdziwsza. Z całego serca wdzięczność.
Wdzięczność za ten widok, za ten dzień, za kolory, za możliwość, za towarzystwo, za Florencję moją ukochaną.
Więcej opowieści o uliczkach Oltrarno przeczytacie w nowej części Sekretów Florencji - mam nadzieję już niedługo. Tymczasem już dziś zapraszam Was na jutrzejszy spacer po San Frediano oraz do kontaktu prywatnie gdybyście szukali "wtajemniczonego" towarzystwa na prawdziwy spacer po toskańskiej stolicy.
Dobrego dnia!
WYBURZYĆ to po włosku DEMOLIRE
bluzy: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Ale niezwykła symulacja 3D, dzięki Kasiu za kolejną piękną opowieść :) Jak nic muszę wrócić na kolejne zwiedzania... :) Aneta
OdpowiedzUsuńJakbym tam była! Dziękuję. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńKasiu to przedostatnie zdjęcie z Tobą KONIECZNIE DO RAMKI W WIDOCZNYM MIEJSCU zawies by każdego ranka popatrzeć JAKA JESTES SZCZESLIWA !!!PIEKNIE WYGLADASZ NA TEJ RADOSNEJ FOTOGRAFII Z FLORENCJA W TLE!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-Lucyna z Wodzisławia Sl.
Pięknie opisane zakamarki Florencji. Pracowałam kilka razy we Florencji ale nie potrfilabym tak pięknie opowiedzieć o jej urokach.Piekne.🌹
OdpowiedzUsuń