Efekt pączka
poniedziałek, stycznia 25, 2021Jak na złość te zakichane pączki wyszły przepyszne i szlag trafił moją silną wolę. Zaraz po obiedzie pochłonęłam jednego i wiedziałam, że to nie koniec. Jednocześnie z zazdrością patrzyłam na chłopców, którzy zajadali się nimi z apetytem i w nosie mieli kalorie, metabolizm, cukry i inne cholesterole. Założę się, że żaden z nich kiedy wcinali puchate (puchate do niemożliwości!) słodkości nie liczył w myślach ile musi potem przejść kilometrów. Biedna Matka już tak.
Biedna Matka to się już rano na zapas zestresowała i na zapas też przycisnęła z poranną gimnastyką. Żeby mi tu żaden pączek nie zaległ w przedramionach, udach, czy nie powiem w czym, bo się wyrażać nie będę.
Przez te pączki to Mario w niedzielne popołudnie spacerował w deszczu. Myślę, że w tym momencie to było jak ten efekt motyla. Kasia się pączkami uraczyła i ciężka od wyrzutów sumienia poszła zaraz na spacer z zamiarem dojścia do Badii. Pogoda była dalej rzewna, ale przynajmniej nie padało. Po drodze Kasia spotkała Mario, który akurat wyszedł z obiadu u kolegi i zaraz wyłożyła swoją teorię, że po obżarstwie to trzeba chodzić, a nie gnić na kanapie. I tak Mario podreptał za Kasią aż do Badii. W drodze powrotnej zaczęło padać. Padało mocniej i mocniej, a Kasia zastanawiała się schowana pod kapturem czy Mario już ją przeklina czy dopiero zacznie. Kasia je pączki, a Mario moknie na deszczu - oto efekt motyla. Albo efekt pączka. Jak zwał tak zwał.
Pogoda naprawdę była tak marna, że świat nie widział! Po południu miało przestać padać. Pisali, że się wypogodzi, a tu guzik. Przestało po to, żeby znów zacząć i to wtedy, kiedy znalazłam się daleko od domu.
Rzeka bulgotała znarowiona, mleczno bura, wraz z rzeką znarowiły się wszystkie dopływające potoki i strumyki, a w górach gdzieś w okolicach przełęczy Sambuca zeszła frana - błotna "lawina", która zablokowała drogę.
Przed nami ostatni już w tym roku styczniowy tydzień, który kończy się dniami kosa. Jeśli nie pamiętacie co to są giorni della merla, zerknijcie do starego wpisu.
Mam nadzieję, że aura w tych dniach się nieco poprawi i pozwoli zrealizować choćby krótką górską wyprawę. Po tych wszystkich opadach dobrym pomysłem byłaby wyprawa nad Acquachetę, ale na to to cały dzień potrzebny... Pobożne życzenie.
No nic... powoli powoli, zobaczymy co najbliższe dni przyniosą. Jedno jest pewne i dodaje skrzydeł - dnia przybywa już wyraźnie, a czas kiedy zacznie wszystko kwitnąć jest przecież tuż tuż.
Dobrego tygodnia!
PĄCZEK to po włosku BOMBOLONE (wym. bombolone)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
o matko jakie cudne. !!! na pewno przepyszne :-)))
OdpowiedzUsuńPaczki grzechu warte😊
OdpowiedzUsuń