Dobry sen i pogoda pod psem

niedziela, stycznia 24, 2021


W nocy obudził mnie rumor jak nie wiem co, a kto mnie zna ten wie, że mnie generalnie nic nie budzi. Skoro więc zostałam wyrwana ze snu, rumor musiał być rzeczywiście potężny. To był "tylko" deszcz. Choć słowo deszcz mam wrażenie jest w tym miejscu lekkim niedopowiedzeniem. Nie wstałam i nie podeszłam do okna, żeby już na amen się nie wybudzić, ale głowę dałabym sobie uciąć, że to była najprawdziwsza bomba d'acqua - tak się tutaj to zjawisko nazywa. 

Pierwsza myśl - jak dobrze, że jesteśmy po tej stronie rzeki, bo ani nas nie podmyje i nie zmyje na Romagnę, ani na głowę nie napada, ani do salonu przez próg nie naleci i nie zrobi wielkiego potopu. Mogłam spać spokojnie. Odwróciłam się więc na drugi bok i zaraz znów zasnęłam snem sprawiedliwego. Rano jeszcze w ciemnościach widziałam jak rzeka jest skotłowana, ale do murów domów po drugiej stronie nie doszła, więc nie było tak źle. Może to było wiele hałasu o nic. 

W nowym domu, po tym wszystkim co się działo w ostatnich latach, po zawirowaniach ostatnich miesięcy śpi mi się naprawdę dobrze. A ten dobry sen nie wynika tylko ze struktury i stanu budynku. To temat bardziej złożony. Dobry sen jest bezcenny.


Ze skotłowanej deszczem nocy narodził się szaro bury poranek i o ile jeszcze wczoraj prognozy były litościwe na popołudnie, to dziś już szlag je trafił. Ma tak padać do wieczora, więc chyba żadnej włóczęgi nie uda się uskutecznić. Wygląda na to, że nie pozostanie mi nic innego jak smażyć te nieszczęsne pączki i pracować dalej nad e-bookami. Biforco dziś nie prezentuje się bardzo urodziwie. W burości tonie wszystko. Wszystko i wszyscy. Tu i tam ktoś przemknie do baru, bo jednak otwarty bar to radość wielka, ale dzisiejszej szarości nawet najlepsza kawa nie zmyje. Choć przyznam szczerze, że ja naprawdę wolę tak niż śnieg. A i tym straszą.

Codziennie rano wlepiam wzrok w tabelki pogodowe... Nadziwić się nie mogę, że oto już luty stoi za zakrętem i jednocześnie wypatruję czy gdzieś tam na horyzoncie wiosna nieśmiało majaczy. Co z tego, że zaczęły kwitnąć pierwsze wiosenne zwiastuny, jeśli najbliższe dwa tygodnie raczej nas niczym dobrym pogodowo nie zaskoczą. Pozostaje tylko cierpliwie czekać. Przyjdzie i wiosna, a po ciut bardziej dokuczliwej zimie będzie miała jeszcze piękniejszy smak. Taką mam nadzieję... Jest jeszcze jeden pozytyw - po tych wszystkich śniegach i deszczach natura nie będzie musiała walczyć z suszą. 

Po ostatnich roszadach w kolorach Toskania nadal pozostaje w "elitarnym" żółtym gronie. Zaciskam kciuki żeby tak już zostało. Coraz więcej osób pisze i dopytuje się o wakacje w Marradi i o spacery po Florencji. Bardzo mnie to cieszy. To znak, że optymizm jeszcze się tli, że w tym całym wariactwie chcecie odzyskać odrobinę dawnej normalności. Mam nadzieję, że choć część tych planów uda się zrealizować. 

Teraz szczególnie, jeszcze bardziej niż wcześniej Marradi jest wyjątkowo kuszącym celem. Bez tłumów, ze swoją zdumiewającą naturą, z ciszą i spokojem. 

Uciekam już do pączków. Dobrego dnia.

SPAĆ to po włosku DORMIRE (wym. dormire)

 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. A widzisz... koło baru, na przeciwko poprzedniego domu z kamienia była "tablica pogodowa". Zapomniałam Kasiu zapytać, jak Paw się znalazł w nowym domu? Podobało mu się? Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń