Czas na wszystko i galopujące chmury
środa, stycznia 06, 2021Przez chwilę, przez jedną krótką chwilę w Biforco padał śnieg. Nawet przez zaciągniętą, lekko prześwitującą zasłonkę widziałam, że płaty były wielkie jak chusteczki. Byłam pewna, że kiedy już odejdę od lekcji i stanę przy oknie, przywita mnie świat w białej odsłonie. Tymczasem pół godziny potem po wszystkim nie było już śladu. Jedynie z gór zjeżdżały samochody z białymi kapotami na dachu. Istotnie zdjęcia z kamer umieszczonych na przełęczach pokazywały, że wyżej krajobraz zrobił się prawdziwie zimowy.
Pogoda kaprysiła przez cały ranek, aż do obiadu. Potem niespodziewanie wyszło słońce i w dolinie zaczął rozgrywać się niezwykły spektakl. Chmury przesuwały się w zawrotnym tempie, zupełnie jak na przyrodniczych filmach, kiedy filmowcy chcą pokazać jakieś powolny proces, więc przyspieszają "obroty".
Chmury wciskały się w każdy zakamarek doliny, oplatały wieńcem Castellone, wspinały w górę po graniach, a potem znów pędziły w dół jakby na łeb na szyję...
Z góry wyraźnie widać było od jakiej wysokości padał śnieg. Szczyty były zdecydowanie bardziej przyprószone niż dzień wcześniej. To i tak tylko przedsmak tego co ma być w weekend. Na styczniowym horyzoncie przynajmniej na ten moment - same prawdziwie zimne i zimowe dni.
We wtorkowy wieczór Tomek zawiesił skarpety dla Befany. W tym roku szczególnie wzruszają mnie te jego świąteczne przygotowania, zupełnie jakby serce matki podświadomie czuło, że tego małego dziecka w dziecku coraz mniej. Rozczulał mnie jeszcze bardziej niż zwykle tym listem do Mikołaja i ciasteczkami, bo może będzie tak, że za rok albo dwa już nie będzie mu się chciało być dzieckiem. Kiedyś wszyscy dorastamy, nawet Tomek.
- Czy wiesz, że Umberto Eco wydał swoją pierwszą powieść, kiedy miał prawie pięćdziesiąt lat - powiedziałam do Tomka sprzątającego ze stołu po kolacji.
- Wiem - odpowiedział krótko.
- Czyli co to oznacza?
- Że nigdy nie jest za późno?
- Właśnie! I że ja... - zawiesiłam głos wskazując jednocześnie na siebie.
- Że ty też wydasz swoją książkę?
- Nie wiem, czy wydam, ale jest jeszcze nadzieja, prawda?
- Pusia, no przecież jest więcej takich przypadków.
Tomek jak na zawołanie przywoływał życiorysy mniej i bardziej znanych, a we mnie wstąpił nowy powiew nadziei.
Nie żebym wcześniej tak nie myślała, ale jeśli słyszymy coś z ust, których zdanie jest dla nas ważne, to to coś nabiera jeszcze więcej mocy.
W ogóle mam taki zryw ostatnio, że do angielskiego chciałabym wrócić i do francuskiego i na pisanie tyle pomysłów się w głowie lęgnie i na wędrowanie. Żeby tylko zdrowie pozwoliło, żeby życia wystarczyło.
BUONA EPIFANIA!
NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO to po włosku NON È MAI TROPPO TARDI
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Życzę wydania tej książki!
OdpowiedzUsuńPo cichu sama o tym marzę :)
Rivulet! Trzymam kciuki i pochwal się o czym piszesz!
UsuńNON È MAI TROPPO TARDI - SI!. Offenbach skomponował swoje największe dzieło tuż przed śmiercią (premiera była już po), a Luis de Fuines zagrał pierwszego żandarma mając 50 lat... .
OdpowiedzUsuńDziękuję! Kolejne argumenty do kolekcji, że i ja jeszcze z książką dam radę:)
Usuń