Rozważania o świecie na kilka kroków przed metą 2020 roku
środa, grudnia 30, 2020To zdjęcie to tylko dla picu. Spodobała mi się ta zeschła trawa, która wyglądała niemal jak magiczny most. Uchwyciłam ją w czasie ostatniej wyprawy, bo wydała się taka koronkowa, artystyczna.
Dziś po śniegu śladu już nie ma, może tylko gdzieś na Lavane, gdzieś wysoko ostały się białe resztki, ale w dolinie nic a nic. Znów jest szaro byle jak. Ni dżdży, ni siąpi, ni pada na serio, jakby samo niebo nie mogło się zdecydować. Tak czy inaczej śnieg podobno jeszcze przyjdzie. Zapowiadają, że przez dwa pierwsze tygodnie stycznia mamy sobie przypomnieć co to znaczy prawdziwa zima. No dobrze... Skoro tak.
Między jedną lekcją, a drugą staram się wycudować jakieś "sylwestrowo - noworoczne menu", ale słabo mi to idzie. Chwilowo opuściła mnie kulinarna wena i chyba nie tylko kulinarna. Pierogi z wigilii mamy zamrożone, mięso do upieczenia przygotowane, ale poza tym?? Pustka w głowie. W ogóle jakiś ten koniec roku zmęczony, byle jaki, nijaki. Dookoła wszyscy wygrażają na 2020, większość już nogami przebiera, by wymienić kalendarz na nowy, a ja mam wrażenie, że jestem w jakimś zawieszeniu. Ten czas końcówki roku zawsze jest taki... sama nie wiem jaki.
A co będzie jeśli dawny porządek świata już nigdy nie wróci? A co jeśli świat na naszych oczach zmienia się bezpowrotnie? Ja wiem, że świat zmienia się każdego dnia, tylko teraz jakby ciut bardziej namacalnie.
J. o 7 rano na lekcji włoskiego pociesza, że jeszcze będzie pięknie, że przecież po wielkiej zapaści sto lat temu przyszły szalone lata dwudzieste, trzydzieste... I teraz jakieś szalone, kolorowe lata przyjdą. Tego się będę trzymać - nic innego nam nie pozostaje. Oby tylko to zdrowie i praca były!
Klasyczne podsumowania telepią mi się po głowie już od kilku dni i choć to był bardzo trudny rok, to jednak ja sama uparcie będę powtarzać, że wiele dobrego w nim znalazłam.
Mimo dobrych rzeczy jestem też zmęczona niepewnością i zmęczona niepokojem.
Niepewnością, bo nic tak naprawdę nie wiadomo. Niepokojem, bo nie takiego świata chciałabym dla moich dzieci. Życie przed komputerem to nie jest prawdziwe życie.
Na podsumowania jednak przyjdzie czas jutro. Jutro pogoda ma znów dla odmiany się rozchmurzyć więc albo z brygadą albo sama znów mam zamiar powędrować w góry. Góry to zawsze dobry pomysł.
Co ja bym bez tych moich gór zrobiła?
A teraz to już prawie zaraz kolacja, więc uciekam znów. Jeszcze jeden spacer, jeszcze jedno choć na chwilę przewietrzenie głowy.
Dobrej resztki dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Zawsze można wyłowić perełki dobra z tego całego zamieszania: bliskość, docenienie nawet drobnych rzeczy/sytuacji, które zawsze były - często niezauważalne, a teraz nam ich brakuje, powszechne dziś oferowanie pomocy, zainteresowanie osobami starszymi i samotnymi itp. Będzie fajnie Kasiu! Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńJasne:) Co do wyławiania perełek stałam się mistrzem w minionych latach. Ten rok paradoksalnie mnie osobiście przyniósł więcej dobrego, ale patrzę tak globalnie na świat. I tak sobie właśnie myślę... Jak to będzie?
Usuń