Popis "mądrej" głowy
wtorek, grudnia 01, 2020Taki sobie był ten poniedziałek... Tak jak sugerowała A., ostatecznie postanowiłam zrzucić wszystko na karb jakiejś wyjątkowo trudnej pełni księżyca...
Choć z kartami medycznymi chłopców poszło wszystko gładko, choć w gminnym biurze urzędniczka po raz pierwszy przywitała mnie z uśmiechem i nie piętrzyła problemów, dając nadzieję na pozytywne załatwienie sprawy, to mimo wszystko kiedy wieczorem kładłam się spać miałam w sobie jakiś niepokój. Pełnia pełnią, ale myślę, że czasem jest po prostu za dużo wszystkiego na jedną głowę.
Przez to "za dużo" wszystko mi się w głowie miesza i na przykład robię z siebie wariata. A to było tak...
W poniedziałkowy ranek do stresów związanych z załatwianiem urzędowych spraw doszedł jeszcze jeden. Zaczęłam coraz usilniej zastanawiać się dlaczego jeszcze nie dostałam rachunku za gaz. W głowie zalęgła się obawa, że odesłana przeze mnie umowa wcale do dostawcy nie dotarła i że zaraz odłączą mi gaz - tego by mi jeszcze było trzeba!
Zamiast bez sensu się stresować, jeszcze ciemnym świtem weszłam na stronę internetową Eni, utworzyłam swój profil, zalogowałam, łudząc się, że w ten sposób będę mieć podgląd rachunków. Co ciekawe mój profil był jakby "pusty". Nic kompletnie poza tym, co sama wpisałam...
To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że moje dokumenty rzeczywiście do nich nie dotarły i trzeba szybko reagować.
By nie tracić cennego czasu, już kiedy szłam do Marradi wyciągnęłam telefon i dalej dzwonić i wysłuchiwać wciśnij jeden, muzyczka, wciśnij dwa... W końcu szczęśliwie połączyło mnie z operatorką z krwi i kości, więc zaraz zaczęłam klarować jaki mam problem.
Miła pani zapytała mnie o podstawowe dane i chwilę później poinformowała, że nie mają takiego użytkownika. Na co ja, że niemożliwe, że może jeszcze raz sprawdzi po adresie, po numerze telefonu ecc... Operatorka po kilku próbach, które kończyły się tak samo zapytała w końcu: a może pani nie u nas aktywowała, tylko u innego operatora... "No przecież nie jestem jakaś głupia!"
I w tym momencie znów przypomniała mi się sytuacja jak z Anką byłyśmy sto lat temu na zakupach i jak nam z parkingu w Arkadii samochód "UKRADLI". Do dziś to jedna z ulubionych rodzinnych anegdotek.
No ale przecież człowiek dorasta. No przecież serio jakaś głupia nie jestem!
Operatorka zasugerowała żebym zadzwoniła jeszcze raz jak już będę przy liczniku i podała jakieś tam kody, to może w ten sposób dojdziemy w czym rzecz.
Wracałam do domu po wszystkich załatwionych sprawach z ciut lżejszą głową i wtedy włączyła mi się w myślach drobna wątpliwość... Dlaczego strona internetowa, na której się rano zarejestrowałam była w żółto czarnych barwach, a logo na umowie, którą dostałam było niebiańsko błękitne? Co za głupota taka niespójność! Chyba, że...
Wyciągnęłam telefon. Google ratuj. Czy to możliwe, że jest dwóch operatorów o podobnej nazwie? Enigma się zaraz rozwiązała. Engi! Nie Eni!!!! Idiotko...
Zadzwoniłam do Engi, wyjaśniłam, a uprzejmy pan potwierdził, że wszystko się zgadza, że rachunki wychodzą dopiero w tym tygodniu, że mam się nie martwić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rany jaka ja byłam miła dla tego operatora. Jak ja mu wylewnie po wszystkim życzyłam pięknego dnia...
Z tej całej chwilowej ulgi, jak tylko wróciłam do domu, zaraz wyciągnęłam lampki i obwiesiłam co się dało. Potem olśniło mnie jeszcze z jednym pomysłem na wypełnianie woreczków kalendarza, więc zaraz napisałam do J. największej poliglotki jaką znam - "ratuj, mądrości w trzech językach potrzebne!" Tak sobie wymyśliłam, że w tym roku poza słodkościami dołączę do woreczków cytaty po francusku, niemiecku i angielsku. W kwestii dwóch pierwszych języków musiałam oczywiście ślepo zaufać J. Niech się chłopcy głowią. Niech ten codzienny grudniowy rytuał będzie też trochę edukacyjny.
Dobrego dnia! Dzień dobry grudzień!
IDIOTA po włosku brzmi identycznie: IDIOTA!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Ale się ubawiłam Kasiu. Dawkę humoru mi taką zafundowałaś, że wystarczy mi na cały dzień...Komedie też mogłabyś pisać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Muzien
Tak to jest, jak się ma tyle spraw na głowie :):) Mam taki zwyczaj, że po wejściu do mieszkania stawiam torebke w przedpokoju i wyjmuję z niej telefon. Tego dnia zadzwoniła do mnie siostra, akurat wtedy gdy wchodziłam do budynku. Rozmawiając z nią, otwieram drzwi mieszkania, otwieram torebkę... rany boskie nie mam telefonu! Mówię do siostry: wiesz, chyba zostawiłam telefon w pracy. A ona do mnie: taaaak? i tak daleko ja cię tak dobrze słyszę? a co masz przy uchu? Tak że tego, nie tylko Ty, nie tylko ja. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńDobre�� pozdrawiam:)
UsuńCudna historia! :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś ubrałam do pracy 2 zupełnie różne buty (kompletnie inny kolor, materiał i fason). Pracuję 50 kilometrów od miejsca zamieszkania wiec nie było opcji powrotu do domu. A więc siedziałam sobie grzecznie przy biurku w pracy, ani myslalam ruszać się nawet do toalety! Koleżanka z biurka obok jak zobaczyła co to się wydarzyło to o mało nie udławiła się śniadaniem ze śmiechu!
Punkt 8:00 otwierali pobliską galerie handlową. W locie złapałam najtańszą parę balerinek i biegiem do kasy samoobsługowej. Uwierzcie mi- to były najszybsze zakupy w całym moim życiu!
Ania