Pierwszy śnieg tej jesieni i co w pandemii piszczy

czwartek, grudnia 03, 2020


Najpierw fejsbuk wypełnił się zdjęciami zaśnieżonej równiny, Bolonii i Mediolanu. Dopiero potem, kiedy siedziałam przed komputerem prowadząc entą tego dnia lekcję do pokoju "dyskretnie" wtarabanił się Mikołaj, który podbiegł do mojego okna, odchylił zasłonkę i z radością oraz wzruszeniem zaprezentował mi to, co działo się za oknem. Śnieg w Biforco padał zaledwie przez chwilę, ale po godzinie wyraźnie widać było, że samochody zjeżdżające z gór miały na dachach grubszą śnieżną kapotę. Wszystkie przełęcze w okolicy przykrył śnieg. 

Nad ranem usłyszałam charakterystyczny hurgot, jaki wydaje żelastwo, kiedy spotyka się z asfaltem. Zima nie zaskoczyła drogowców. Pługi kursowały pewnie całą noc. 

Dziś rano widok z Domu z Kamienia za rzeką prezentował się tak, jak na załączonych zdjęciach. Teraz śnieg został już tylko gdzieś wyżej. W Biforco drobne białe plamki tu i tam.


Nie wiem czy już potwierdzone są informacje dotyczące covidowych restrykcji, ale wszystko wskazuje na to, że dzieciaki z liceów do szkoły wrócą po Befanie czyli 7 stycznia, do świąt cała Italia znów ma być żółtą strefą, ale i tak od 21 grudnia do 6 stycznia będzie rygorystyczny zakaz przemieszczania się nie tylko między regionami, ale również gminami. Ma to zapewnić nam uniknięcie trzeciej fali zachorowań, która na pewno po "swobodnych" świętach miałaby miejsce. 
Co o tym myślę?
Nic nie myślę. Nie zastanawiam się już od jakiegoś czasu. Jest jak jest. Pracuję jak najwięcej, by móc przetrwać, by iść do przodu, a czy mogę pojechać do Faenzy czy Florencji to w tej chwili jest kwestia naprawdę drugorzędna. Bardziej zależy mi na tym, byśmy na wiosnę z tego całego bałaganu na serio zaczęli wychodzić. Już niektórzy z Was nieśmiało umawiają się na marradyjskie wakacje i na wspólne spacery po Florencji. To mnie bardzo cieszy!

Środa minęła szczęśliwie bez wpadek. Chyba zwyczajnie nie miałam na nie czasu. Nie kupiłam już nic za dużego, ani nikomu nie próbowałam wmówić, że jest moim dostawcą gazu czy czegokolwiek innego. Także ten... byle do przodu!

Ps.
Czy zauważyliście, że nie pomarudziłam tym razem na śnieg? Zuch ze mnie baba! Sucha relacja niczym prawdziwy reporter. 

DO PRZODU to po włosku AVANTI (awanti)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Strasznie smutno ten dom na zdjęciu wygląda ... jakiś taki opuszczony :)
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, szkoda, że nie "odwaliłaś" czegoś śmiesznego, bo ja własnie spaliłam firankę! Najpierw się wściekłam (cholera, kur... itp), a potem pomyślałam: no i bardzo dobrze! znudziłaś mi się i oto twój koniec! Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że tylko firankę!!!:) U mnie dwie wpadki na tydzień wolałabym, żeby wystarczyły:))))

      Usuń