Kiedy grudzień podszywa się pod październik
niedziela, grudnia 06, 2020Po rozlanej kawie, żadnych już więcej wpadek nie zaliczyłam. Mimo kiepskiego początku pierwsza grudniowa sobota okazała się dniem bardzo dobrym. Lamone zakotłowało się burą wodą spływającą z gór na łeb na szyję, do południa jeszcze popadało na zmianę ze słońcem, co zaowocowało tęczami wykwitającymi co i rusz, ale po obiedzie na kilka godzin zrobiło się naprawdę pięknie i całkiem stabilnie, a co najważniejsze temperatura wzbiła się do kilkunastu stopni i nijak grudzień grudnia nie przypominał.
Zaraz zadzwoniłam do Mario, żeby wyciągnąć go na jakiś spacer i zdjęcia, bo kto wie, kiedy znów taki piękny moment się trafi. Mario przyklasnął z entuzjazmem i tak po obiedzie pojechaliśmy w stronę Lutirano.
Pamiętam, że kiedy przez kilka lat pomieszkiwaliśmy w sąsiedniej dolinie, za każdym razem kiedy jechaliśmy do Marradi czy to do baru, czy po zakupy, czy na koniec z dziećmi do szkoły, na tym odcinku drogi wzruszałam się do guli w gardle.
Kiedy asfaltowa wstążeczka powyginana niekończącymi się zakrętami zaczyna opadać za passo do doliny Lamone, na kilku jej odcinkach rozpościera się widok na niezmierzone, nieskończone morze Apeninów. Wyglądają niezwykle o każdej porze roku, nawet zimą, a może szczególnie zimą...
Kiedy są takie gołe, monochromatyczne, bure albo w kilku odcieniach grafitu i niebieskości za każdym razem mimo upływu lat każą mi zachwycać się na nowo. I zachwycam się bez opamiętania... Za każdym też razem zastanawiam się, czy kiedyś ten widok mi się "opatrzy", czy kiedyś przejadę tą drogą, bez choćby najmniejszej guli w gardle. Czy tak kiedyś będzie?
Dziś trudno mi sobie coś podobnego wyobrazić. Wciąż jeszcze na wspomnienie mojej dawnej tęsknoty powracają te emocje, to niepohamowane pragnienie by to wszystko otaczało mnie każdego dnia, nie tylko w wakacje. Jak ja to wszystko jeszcze dobrze pamiętam.
Takich miejsc "drogowych" z widokiem na Apeniny jest w okolicy kilka. To po drodze do Lutirano jest jednym z moich ulubionych.
- Tęcza! Na passo będzie widać ją całą. Zrobię ci zdjęcie tam gdzie rodzi się tęcza, bo wiesz jak mówią?
- Że niby ja to taki skarb? Nic z tego, nie dogonimy jej, światło się zmienia i zaczyna znikać.
Kiedy wyłoniliśmy się zza kolejnego zakrętu po tęczy rzeczywiście nie było już śladu. Zawróciliśmy więc i zatrzymaliśmy się na spacer wzdłuż rdzawych dębów, których liście trzymały się kurczowo jakby to naprawdę był jeszcze październik.
Zaraz pomyślę o zimowych zdjęciach, o nowej okładce na blogu, ale teraz jeszcze ostatnie okruchy toskańskiej jesieni, nim zima zagości na dobre.
Dzień dobry w Mikołajki. O tym co jeszcze ubarwiło sobotę opowiem Wam już jutro - o sąsiedzkich pogaduszkach, o liście do Mikołaja i o tym czym się przy stole raczyliśmy.
Pięknej, grudniowej, mikołajkowej niedzieli!
UDAWAĆ to po włosku FARE FINTA (wym. fare finta)
sukienka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze