Zachłanność
środa, listopada 25, 2020W pół godziny wdrapałam się na górę. Sama byłam zaskoczona i pewnie gdyby nie "instagramy" i filmiki miałabym jeszcze lepszy czas, ale z drugiej strony nic nikomu nie muszę udowadniać, ani tym bardziej z nikim się ścigać.
Wyrwanie się w tygodniu na ekspresowy "trekking" to ostatnio wyczyn, bo lekcji mam naprawdę bardzo dużo - zrobiło się z tego nauczania dobre półtora etatu, ale oczywiście wszystko można... Wystarczy tylko chcieć. Najważniejsze to nie szukać sobie wykrętów i usprawiedliwień.
Niebo we wtorek nie było lazurowe, ale dzięki temu dolinę spowijało przydymione, niezwykle fotogeniczne światło. Nie było też bardzo zimno i już w połowie drogi stwierdziłam, że puchówka była lekką przesadą.
Nadziwić się nie moglam, że choć za pięć dni listopad spadnie z kalendarza, to na drzewach wciąż jeszcze tyle liści, a wzdłuż ścieżki to tu to tam wychylają swoje filigranowe łebki w kolorze fuksji dzikie goździki.
Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś nadejdzie taki czas, że uda mi się oswoić listopad i nawet odrobinkę go polubić. Tak naprawdę czemu ten listopad winny? Poza tym im więcej mija czasu, tym większa we mnie zachłanność, by wycisnąć z każdego dnia jak najwięcej dobrego, żeby każdego dnia łechtała mnie radość z tego życia.
Bo przecież jeśli byśmy tak odrzucili cały listopad, potem odrzucili w ogóle dni deszczowe, zimne, odrzucili dni pełne pracy i zajęć, odrzucili dni, kiedy nam się "nie chce", to ile by nam tego życia zostało?
Kiedyś żyłam od wakacji do wakacji, od weekendu do weekendu, oby do wiosny, oby do lata, oby do świąt, oby do piątku. Niewybaczalne marnowanie czasu...
Teraz natomiast ogarnęło mnie poczucie, że na coś podobnego nie mogę już sobie pozwolić. Przecież nie można żyć tylko od święta, tylko w wakacje, tylko w sobotę po południu i do tego tylko kiedy jest słońce...
To się zwyczajnie nie godzi...
Kiedy zapada zmierzch, zapalam świeczki. Kiedy głowa potrzebuje przestrzeni, idę przed siebie. Kiedy jakieś refleksje kłębią się po głowie, wymieniam myśli z A. i piszę. Poza tym cieszę się intensywnym zapachem pomarańczy...
Wyszło nieco filozoficznie. Mam nadzieję, że nie bardzo tandetnie. Takie to myśli kotłowały mi się po głowie, kiedy we wtorkowe poobiednie popołudnie wspinałam się do resztek "mojego" zamku.
A teraz jedna mała konkretna ciekawostka.
W szkole chłopców padła propozycja (może w innych też, ale tego nie wiem), żeby uczniom w czasie sprawdzianów lub odpytywania oprócz komputera kazać ustawić za plecami telefon z włączoną kamerą, tak by móc mieć na nich oko z każdej strony i tym samym pewność, że nie ściągają.
Propozycja spotkała się oczywiście z oporem i oburzeniem uczniów. Jednak co ciekawe w tym oburzeniu poparła ich większość nauczycieli, komentując tę propozycję jako niegodziwe okazanie uczniom braku zaufania.
Brawa dla nauczycieli.
Kiedy dzieciaki wrócą do szkoły? Nie sądzę, by miało to miejsce przed świętami. Tak czy inaczej wszystkiego - mam nadzieję - dowiemy się z nowego dekretu w pierwszych dniach grudnia.
Obrazkami z Biforco mówię Wam środowe BUONGIORNO. Mam nadzieję, że bywalcy Marradi i Biforco uśmiechną się na widok znajomej stacji. Ilu z Was odjeżdżało z tutejszego pierwszego i jedynego peronu?
Dobrego dnia!
PERON to po włosku BINARIO (wym. binario)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
8 komentarze
"Bo przecież jeśli byśmy tak odrzucili cały listopad, potem odrzucili w ogóle dni deszczowe, zimne, odrzucili dni pełne pracy i zajęć, odrzucili dni, kiedy nam się "nie chce", to ile by nam tego życia zostało? "
OdpowiedzUsuńDobre :)
Piotrek
dziękuję:))))
UsuńNo a poza tym Kasiu, zobacz, gdyby nie listopad to gdzie byś teraz mieszkała ? ;))). Wszystko jest po coś, jak widać listopad w roku 2020 było po to żebyś mogła się przeprowadzić :)
OdpowiedzUsuńU nas już 'dekrety' powydawane - zdalne nauczanie do świąt, potem ferie świąteczne przechodzące płynnie w ferie zimowe dla uczniów w całej Polsce. Kontrowersji mnóstwo w związku z powyższym. Ja na testach nie proszę o kamerki, cały czas powtarzam uczniom, że to jest taki prawdziwy test na ich odpowiedzialność i uczciwość - umieć będą tyle ile się nauczą , anie tyle ile ściągną, niezależnie od oceny.
Dobrej środy Aneta (mama)
Ps. Polskie przysłowie mówi - gdy w listopadzie liść się długo trzyma , to nieprędko przyjdzie zima . I szczerze powiem , że za oknem to ja mam jeszcze niektóre całkiem zielone drzewa, brzozy już gołe, modrzewie żółte, pelargonie na balkonie jeszcze dają radę- no zobaczymy, zobaczymy ;)
Haha:)) Akurat między przeprowadzką a listopadem związku nie widzę nawet najmniejszego:) A tak na poważnie... widzisz Anetko chodzi mi właśnie o to żeby nie łapać się wielkich wydarzeń tylko takich dni zwykłych najzwyklejszych. Taka na przykład przeprowadzka to wydarzenie raz na kilka lat. A ja teraz cieszę się tymi dniami właśnie takimi najzwyklejszymi. Spacerami codziennymi między lekcjami, nawet jeśli mgła, jeśli zimno, nawet jeśli czasem mi się nie chce, bo wiem, że jak już wyjdę to sama będę sobie wdzięczna, cieszę się wspólnym obiadem, świeczkami przy lustrze ecc....
UsuńA co do przysłowia, to sama jestem ciekawa jak to w tym roku będzie. Ale jak tak myślę o minionych latach, to w zeszłym roku spadł śnieg na początku grudnia (jedyny porządny tak naprawdę tamtej zimy) i wtedy jeszcze liście były na drzewach, ale faktem jest, że potem już było miła i łagodna ta zima:) Za pogodą się nie trafi!
Uściski serdeczne!
Marze o tym , żeby kiedyś wysiąść na tej stacji .. Marysia
OdpowiedzUsuńMarysiu marzenia są po to, by je spełniać!
UsuńDzień dobry Pani Kasiu
OdpowiedzUsuńPiękny spacer. Jak zwykle super zdjęcia bo i obiekty wdzięczne i urocze jak całe Marradi i okolice. I coraz częściej dochodzę do wniosku, że to chyba miejsce dla mnie. Jest takie ... oswojone dzięki Pani relacjom. Powędrowałabym po tych malowniczych wzgórzach....
W Marradi jeszcze jesień...a u nas do drzwi już puka zima. Po trzech dniach mrozu nad ranem (-3,-4)z liści na drzewach nie zostało już nic. Chociaż i tak w tym roku listopad był wyjątkowo łaskawy:)))
Pięknie i mądrze napisała Pani o życiu i czerpaniu z każdego dnia... Wiśta wio, łatwo powiedzieć... A tak mi trudno zrealizować... Teraz czekamy na koniec pandemiii i wolność,na normalne życie, możliwość swobodnego wyjazdu na dawnych warunkach.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia Pani i czytelnikom
Asia z Ł.
O jak miło jak odzywają się też "starzy Czytelnicy"!:) Dziękuję za ciepłe słowa! Ściskam serdecznie!
Usuń