Układanie się, przyzwyczajanie i listopad wkracza do doliny
czwartek, listopada 12, 2020W środę zrobiliśmy naprawdę wielki postęp. Teraz mogę już śmiało prognozować, że jeszcze dziś, najdalej jutro temat przenoszenia się zamkniemy na dobre. Potrzebuję spokojnego weekendu. Weekendu, w czasie którego będę mogła wzorem Mikołaja "zbijać beztrosko bąki".
Królestwo za dolce far niente, ale takie prawdziwe bez poczucia winy!
Nim nastał środowy wieczór Mario pomógł przewieźć ostatnie ciężkie rzeczy. Moje ukochane lustro jest już bezpieczne w nowej, ślicznej sypialni. Mikołaj ma zamontowany mebel na książki, więc dziś będziemy mogli zmniejszyć ilość pudełek w cantinie. Do rzeczy zaczyna też wyglądać łazienka, nawet jeśli jest w stanie bardzo "vintage". Salon jest jeszcze pobojowiskiem, a kuchnia zastawiona pudłami, bo chwilowo nie ma gdzie tych klamotów wypakować, ale już jest dobrze.
Do dawnego Domu chodzę już na chłodno. Emocje "porzuceniowe" opadły. Poza tym kiedy już nie ma tam naszych rzeczy, to jakoś tak bardziej obco się zrobiło. Myślę też, że zmęczenie, które już mocno daje nam w kość skutecznie wyparło sentymenty.
Nie opadły natomiast jeszcze emocje związane z Domem z Kamienia za Rzeką. Mija dziś dokładnie tydzień odkąd śpimy pod nowym adresem i wciąż nie możemy nacieszyć się przestrzenią, bielą ścianą, każdy swoim pokojem, chłopcy nowymi biurkami, łóżkami, drobiazgami oraz tym, że w kuchni wokół stołu nie trzeba się przeciskać, bo jest tyle miejsca, że na upartego można nawet przejechać na rowerze. Nawet Mario już chyba poukładał sobie w głowie naszą wielką zmianę i znów zaczyna czuć się swobodnie. Wprawdzie po zmianie miejsc przy stole - tak zarządził Tomek - wypadło, że teraz krawędź stołu ma Mario po prawej, a nie tak jak wcześniej po lewej stronie co wprowadza mu zamęt w głowie, ale myślę, że w końcu i do tego się przyzwyczai.
Cieszy nas też inny, jakże istotny fakt. Mimo mizernych okien mieszkanie bardzo szybko i dobrze się nagrzewa. Wprawdzie nie przyszło jeszcze konkretne zimno, listopad wielce w tym roku łaskawy, ale jednak zdecydowanie mamy cieplej tu za rzeką.
I jeszcze w kwestii samego listopada...
Czwartek przywitał nas klasycznie listopadowo... Taka kolej rzeczy. Przyzwyczailiśmy się do pięknej aury i dopiero rano kiedy cofnęłam się po parasolkę uświadomiłam sobie, że tak na serio to u nas przecież nie padało od początku października! Człowiek do dobrego to szybko się przyzwyczaja.
Dziś natomiast mglista, siąpiąca chmura wypełniła szczelnie dolinę. Niby nie bardzo zimno, nie leje, ale jakoś tak nijak. Typowy dzień do zakopania się pod kocem z dobrą książką i kieliszeczkiem wina. I to byłby pewnie mój plan na "po obiedzie", gdyby tylko nie te ostatnie toboły...
PO OBIEDZIE to po włosku DOPO PRANZO (wym. dopo pranco)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Wspaniale, że już macie za sobą przeprowadzkę, szczęścia życzę na "nowym". Pięknie wyglądaja wnętrza nowego domu, świeżo i przyjemnie. Pozdrawiam Asia z pomorskiego:)
OdpowiedzUsuń