Wędrować niezależnie od pogody...
środa, października 07, 2020Mówi się, że nie ma złej pogody tylko źle ubrani ludzie. Jest też piękne powiedzenie, które staram się, by było moim mottem każdego dnia - "Zamiast czekać aż minie burza, lepiej nauczyć się tańczyć w deszczu". Ogromnym szczęściem jest też mieć obok siebie ludzi, którzy w tym deszczu będą chcieli tańczyć razem z nami. Ja znam takich ludzi... Ja mam tutaj Ellen!
Ellen powiedziała wczoraj - "jaki sens ma siedzenie w domu w brzydką pogodę i wygrażanie na deszcz?". Z takiego marudzenia i marazmu nic dobrego nie wynika. Lepiej założyć buciory i wyjść z domu.
Wprawdzie prognozy na wtorek były bardzo sprzyjające, ale październik w tym roku chyba postawił sobie za cel robić wszystko byle na przekór prognozom. Trudno.
Staram się mimo wszystko nie marnować czasu na narzekanie, staram się nawet z dżdżystych, wietrznych dni wycisnąć ile się da. Staram się zawsze znaleźć coś pięknego.
Nie, niczego nie popalam.
To naturalny stan ducha. To wiek. To doświadczenia za plecami. To świadomość czasu, który mija...
Nie mogę pozwolić sobie na to, by skreślać dni byle jakie, tylko dlatego, że za oknem pada deszcz. Nie ma miejsca na bylejakość, bo życie jest za krótkie.
Zaczęło padać mimo zapowiadanego słońca dokładnie wtedy, kiedy Ellen dotarła do Domu z Kamienia.
Opóźniłyśmy chwilkę nasze wyjście racząc się ciepłą herbatą i zaraz potem ruszyłyśmy w stronę Pigary tak jak było zaplanowane, nie zważając na wiatr, szare niebo sączące się co jakiś czas drobnym deszczem.
Na stoku wyłożonym galestro wiatr przybrał na sile i na chwilę zrobiło się dosyć nieprzyjemnie.
Schroniłyśmy się pod karłowatym dąbkiem za barierą suchych badyli ginestre i śmiałyśmy się z naszej przygody. Żadna z nas ani myślała zawrócić.
Za to też uwielbiam Ellen. Nie ma, że wiatr, że deszcz, że zimno. Ellen, tak jak ja uśmiecha się nawet do niepogody!
Opowiedziałam Ellen o tym, jak bardzo lubię przytulać się do drzew i "czerpać od nich energię", a Ellen przyznała, że uczy się tego dopiero teraz i że w ogóle to niezwykłe, że obydwie tyle się od siebie uczymy.
Ellen miała też ukryty cel wyprawy - zebrać jeszcze trochę dzikich śliwek na likier. Szłyśmy więc radośnie momentami w mżawce i wietrze w stronę znajomej polany, podjadając ostatnie jeżyny, upychając pierwsze kasztany w kieszeniach, fotografując grzyby, cyklameny, ślady dzikich zwierząt, kałuże, liście i listeczki...
Tarninę znalazłyśmy jednak wcześniej, nie dochodząc do polany. Jeden niewielki krzew, oblepiony szafirowymi kulkami, który jakby czekał na nas.
- Wspaniale nam prawda? - Ellen wrzucała do torby owoce, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Bosko!
Tymczasem za naszymi plecami góry zaczęły ginąć za siwą zasłoną deszczu. Październik silił się na podłość zupełnie do niego niepodobną...
Kiedy już nazbierałyśmy odpowiednią ilość tarniny, postanowiłyśmy zawrócić, tym bardziej, że pora zrobiła się też późna, a krajobraz przed nami malował się coraz mniej przyjaźnie.
Póki szłyśmy pod osłoną drzew było całkiem znośnie, ale szybko aparaty musiałyśmy bezpiecznie schować pod kurtkami. Znów najtrudniejszym miejscem było łyse galestro, gdzie wiatr chłostał gęstą mżawką jak opętany...
Kiedy dotarłyśmy do samochodu nosy miałyśmy czerwone jak nie powiem kto, ale śmiałyśmy się przy tym w głos z całej przygody, z momentu, z nas samych i zacierałyśmy ręce na myśl o prosecco, które czekało na nas w barze.
Tak, zdecydowanie nie ma sensu czekać aż minie burza... Warto pokusić się o spacer w deszczu...
DOBREGO DNIA!
NIE MA SENSU CZEKAĆ to po włosku NON HA SENSO ASPETTARE (wym. non a senso aspettare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
8 komentarze
Cudny klimat, piękne kobiety.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńTo wielkie szczescie miec takie osoby wokol siebie! Moja "Elen" ma na imie Ruth i jest moja sasiadka od 17 lat. Ruth jest zawsze gotowa do pomocy wszystkim ktorzy tej pomocy potrzebuja, ale udziela jej madrze, wedlug zasady "podaruj glodnemu wedke, a nie rybe". Jej zycie to gotowa historia na ksiazke.Dbajmy o te nasze przyjaznie, bo sa cenniejsze niz zloto. Eva
OdpowiedzUsuńDokładanie tak...!
UsuńKasiu pięknie wyglądasz pomimo życiowych zawirowań i trosk !!!
OdpowiedzUsuńTak trzymaj-biegnij ku marzeniom razem z synami !
Lucyna z Wodzisławia Sl.
Lucynko jak miło znów Cię "słyszeć"!
UsuńTacy ludzie jak Ellen to skarb.
OdpowiedzUsuńPrawda!
Usuń