Odcinek 1534 telenoweli "Przeprowadzka" - opowieść z dreszczykiem
piątek, października 30, 2020Dzień jak co dzień...
I znów kiedy już uporałam się z porannym maratonem lekcyjnym, kiedy obiad został wydany i zjedzony, zabraliśmy się za pudła... Cała trójka odczuwa coraz silniejsze zmęczenie materiału przez tą ciągnącą się w nieskończoność przeprowadzkę. Pocieszamy się tym, że już bliżej niż dalej.
W czwartkowe popołudnie najpierw odetchnęłam z ulgą, bo wszystkie książki ostatecznie wylądowały po drugiej stronie rzeki - i Dąbrowska i Pavese i Moravia i Terzani i Ferrante i Prus i Ligocka i innych całe zastępy, a Mikołaj skończył porządkować płyty - a było to nie lada wyzwanie, bo w tej kwestii jesteśmy strasznie nieporządni. Okropni jesteśmy!
Oto nasza filozofia: po co szukać opakowania od płyty, skoro można schować ją do najbliższego, które jest pod ręką? Efekt jest taki, że Pod Harrym Potterem kryje się Władca Pierścieni, pod Władcą Pierścieni Shrek, a jakieś stare opakowanie przedszkolnych przyśpiewek bezczelnie kryje poszukiwany kiedyś usilnie film: "Lepiej późno niż później". Opakowanie A-ha było puste, po płycie ślad zaginął, a Muse spali sobie grzecznie schowani pod przykrywką Lucio Battisti.
Kiedy chłopcy kursowali z paczkami, ja znów postanowiłam zerknąć na górę - w myśl zasady "pańskie oko konia tuczy", gdzie znajomy elektryk i murarz dopinali wszystko na ostatni guzik... I tu zaczyna się historia z dreszczykiem.
- O ciao Kasia! - Ricky popatrzył na mnie poważnie. - Jest pewien problem.
- O rany...
- To znaczy nie, że jakiś wielki problem.
- No jak nie! Jest poważny problem - przejął pałeczkę elektryk.
- Ale co się stało?
Przez chwilę dyskutowali między sobą, żeby ustalić czy problem jest poważny i na ile poważny i czy bardzo czy mniej, a ja ocierałam się o stan przedzawałowy.
- Powiedzcie mi już, bo tu padnę.
- Hydraulik montując piec rozwalił rurę w ścianie...
Patrzyli na mnie przez chwilę przejęci jakby czekali na wybuch.
Wybuch jednak nie nastąpił. Byłam kompletnie spokojna.
- I co teraz?
- Powiedział, że wróci dopiero we wtorek i naprawi.
- Bene... To znaczy wcale nie jest bene, ale... va bene.
Kiedyś dostałabym furii. Wczoraj chciało mi się z tego już po prostu śmiać. Znów dopatruję się pozytywów. Przez to, że nie można używać pieca, przeprowadzka opóźnia się nie z mojego powodu, a to oznacza, że przynajmniej nie muszę się martwić tym, że technik od internetu jeszcze się nie odezwał. Widocznie wszystko musi mieć swój czas i moje nerwy tu na nic. Złość piękności szkodzi, a o piękność w moim wieku to trzeba już szczególnie dbać.
I tak dotelepaliśmy się do końca października. Słaby miał początek średni z jesiennych braci, ale potem jakoś wziął się w garść i podarował nam piękną ottobratę. Do występu powoli szykuje się listopad, a tymczasem znów już prawie weekend. Znów czas szast prast. Znów ledwo wrzesień - już listopad, ledwo jesień - zaraz zima. Ledwo tu - zaraz tam. Karuzela życia.
Dobrego dnia!
BENE (wym. bene) to znaczy DOBRZE i niech tak będzie.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
To bardzo dobra filozofia: nie denerwować się tym, co ode mnie nie zależy! Też sobie to powtarzam, czasem z dobrym skutkiem :D Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuń