I gruszki ociekające od deszczu...
niedziela, października 04, 2020Przy wieczornym gotowaniu Mikołaj urządza mi quiz muzyczny. To znaczy puszcza na telefonie fragmenty muzyki i czeka aż podam tytuł lub autora. Czasem mnie to stresuje, bo niestety zdarza mi się pomylić Mozarta z Beethovenem. Pewnie to wstyd, ale nie ma co ukrywać - omnibusem w niektórych kwestiach zwyczajnie nie jestem. Kiedy mylę się kolejny raz, Mikołaj przewraca wymownie oczami.
- Posłuchaj caro mio! Ja chodziłam do trochę innej szkoły i nie mam tak rozwiniętych horyzontów muzycznych. Ty uczyłeś się jak rozpoznać Vivaldiego, Bacha czy Mozarta, a ja już nie raz ci opowiadałam, że bez końca rzępoliłam na flecie Lot Condora...
- A to jest dalej matki ulubiona piosenka? - w kuchni rozbrzmiewają dźwięki Compagna di Viaggio. Tę na szczęście rozpoznaję w lot.
- Tak to jest najpiękniejsza piosenka na świecie.
- O rany! A czemu? Przecież jest tyle fajnych kawałków muzycznych. Na przykład... - zastanawia się przez ułamek sekundy - muzyka z Wilka i Zająca! Nie podoba się matce? Ta ta ta taratta tatta tata...
Ignoruję absurd porównania i odpowiadam:
- Compagna di viaggio to piosenka doskonała: ma poruszający tekst i piękną muzykę, a dojrzały głos Miny przyprawia mnie o brivido.
Mikołaj pomija milczeniem mój wywód, ale zaraz znów pyta:
- A to? Tylko od razu niech matka powie, bez zastanawiania się!
Poziom mojego stresu rośnie.
- Jimmy Hendrix? - odpowiadam niepewnie lekko pytającym tonem.
- Dobrze!
I tak dalej... I tak dalej... Muzyka nam grała przez cały przedkolacyjny czas.
Natomiast pogoda przez cały dzień - tak jak zapowiedziało się poranne sobotnie niebo - była pod psem. Jakimś cudem złapałam lukę przed południem, kiedy nie padało i śmignęłam piorunem do Marradi po zakupy. Deszcz złapałby mnie w drodze powrotnej, gdyby nie to, że podwiozła mnie do domu pewna pani z Biforco litując się nad moim kręgosłupem dźwigającym wypchane trzy siaty.
Zjadłam obiad sama - tak jak już pochwaliłam się w Kuchni i czekałam na chłopców oglądając polecany przez A. dokument na netfliksie.
Miałam nadzieję, że deszcz na czas ich wysiadania z pociągu odpuści, bo Mikołaj nie miał przecież nawet kurtki, że o parasolu nie wspomnę. Deszcz miał jednak w nosie moje nadzieje i używał sobie ile wlezie. Złapałam więc kurtkę Mikołaja i parasol i dalej świńskim truchtem ruszyłam w stronę stacji, jak tylko usłyszałam pociąg.
- Po co matka biegnie? - zapytał z daleka Mikołaj.
- Jak po co??? Pada! Zobacz jaki jesteś mokry!
- Jest w porządku - Wiking był zupełnie niewzruszony i zaraz kurtką, którą mu podałam okrył nie siebie tylko brata...
- Mikołaś to ty się masz okryć! Tomek ma kurtkę!
Oby świat nigdy go nie "wyleczył" z tej wrodzonej dobroci.
Około siedemnastej, kiedy stało się jasne, że pogoda ani myśli wrócić na dobrą drogę, cisnęłam puchaty kocyk w kąt, zarzuciłam kurtkę na plecy, zawiesiłam Nikona na szyi i nie zważając na aurę poszłam przed siebie. A jeśli cała jesień będzie w tym roku kapryśna to znaczy, że ja mam przyrosnąć jak huba do kanapy. Nigdy w życiu!
Spacer naprawdę dobrze mi zrobił. Spacer prawie zawsze ma na mnie zbawienny wpływ. Na spacerze umiem skupić się na pojedynczych kadrach i z tych kadrów zlepiam potem moją codzienną układankę. W tych kadrach są kwiatki, ostatnie jeżyny, zeschnięte winogrona, światło i cień, granat nieba i pomarańcz październikowego słońca, cudem ocalała passiflora, chmury, stare mury i gruszki ociekające od deszczu. Na spacerze nawet targanym wiatrem wszystko wydaje się takie wyjątkowe.
Co dziś aura zamierza? Patrząc za okno śmiem twierdzić, że nie ma dobrych planów, ale może nas jeszcze zaskoczy. Tak czy inaczej ja mam zamiar znów iść na spacer i z nowych kadrów zlepić kolejny piękny dzień...
DRESZCZ to po włosku BRIVIDO (wym. briwido)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Coś deszczu nie lubię, wolę wiatr. Pozdrawiam z równie mokrego Kalisza. Hanka
OdpowiedzUsuń