Kostropate ścieżki, czar jesieni i o tym, co kryła wielka paczka
poniedziałek, września 21, 2020Lubię kostropate furtki. Zazwyczaj za kostropatą furtką jest kostropata ścieżka, a kostropata ścieżka jest zwykle pełna niespodzianek, po kostropatej ścieżce satysfakcja zawsze smakuje lepiej... W toskańskich Apeninach kostropatych furtek i kostropatych ścieżek nie brakuje...
- W tych kwiatkach podobno mieszka jakiś robak - opowiadał Mario. - Dawniej jak kogoś bolał ząb, wyciągało się tego robaka rozgniatało i upychało w zębie. Widocznie ma w sobie jakąś substancję przeciwzapalną łagodzącą ból.
- Widocznie tak…
- Stare sposoby. A to są cardi - Mario wskazał na piękne osty, których intensywny fiolet już przeminął. Teraz są jak naturalne kompozycje, które wrzesień poukładał to tu to tam na przywitanie jesieni.
- Cardi się je, ale nie wiem czy te dzikie też. W tym roku muszę spróbować.
- A tych nigdy nie widziałem.
- No jak nigdy! Pełno ich zawsze na jesieni. Ja je właśnie tu w gajach kasztanowych widziałam po raz pierwszy!
- Boh…
Próbuję sobie przypomnieć nazwę tych jakby lekko wybujałych krokusów… Zimowity! Zimowity jesienne. Podobno są bardzo trujące - dobrze wiedzieć takie rzeczy.
Spacerujemy po Apeninach, po Gattoleto, szlakiem w stronę Lavane i wciąż, niezmiennie nadziwić się temu wszystkiemu nie mogę.
- Jeśli mowa o górskich wyprawach, to ja jednak najbardziej lubię jesień.
- Na piesze wędrówki zawsze najlepsza wiosna i jesień.
- Tak, wiosna też - potwierdzam. - W ogóle wiosna to inna jakość życia, ale jednak jest coś wyjątkowego w wędrowaniu po górach jesienią. Może to kolory, może światło… Tak, światło na pewno - mówię na głos już bardziej do siebie.
Jesienne światło jest miękkie jak aksamit, jakby na świat opadała lekka woalka. Kontury tracą ostrość, zieleń zastępują rdza, miedź i ochra…
Wszystko jest takie niemal nastrojowe, przyciszone, łagodniejsze…
Od Falterony nadchodzą chmury, grzmi coraz mocniej, coraz częściej. Robimy trochę zdjęć i zaraz wracamy znów na ten sam szlak i ruszamy w powrotną drogę. Coś mi się zdaje, że moje letnie sukienki na dniach pójdą spać, ale po raz pierwszy nie jest mi z tego powodu ani trochę przykro. Dlaczego?
Pamiętacie wielką pakę, która stanęła przed moim domem? Nadszedł czas, by zdradzić jej zawartość.
Byłam przekonana, że po lecie zestrojonym w kolorowe sukienki od Pani Basi nadejdzie jesień i niestety będę znów musiała przywitać bez entuzjazmu moją starą, już porządnie znoszoną, cieplejszą garderobę.
Nie trudno sobie zatem wyobrazić jak wielka była moja radość, kiedy Pani Basia zaproponowała byśmy kontynuowały naszą „współpracę”.
Radość wybuchła potem jeszcze silniejsza, kiedy otworzyłam ciężkie pudło… Co za cuda!!! Czułam się jak mała dziewczynka w wigilię Bożego Narodzenia. Szczerze mówiąc od tego momentu codziennie wpatrywałam się w tabelki pogodowe i zastanawiałam ile ten upał sierpniowy ma zamiar jeszcze trwać, bo ja bym już się w te cuda chciała wystroić.
Cuda chwalili nawet chłopcy - co jak na męskich nastolatków jest czymś niespotykanym i Mario, któremu zaraz uruchomiła się w głowie fantazja jeśli chodzi o zdjęcia.
Po kolorowych zwiewnych sukienkach największym zaskoczeniem nowej kolekcji były dla mnie dresy. I jak się tak dobrze zastanowiłam, to dotarło do mnie, że ja przecież w życiu nie miałam prawdziwego dresu! Do tej pory dres wydawał mi się czymś tylko domowym albo do biegania, a tu proszę - jak mówi włoskie powiedzenie: da bosco e da riviera! Dziękuję Madame!
I jeszcze jedna refleksja.
Przy okazji sukienek Czytelniczki pisały do mnie czasem - że owszem sukienki są piękne, ale dlaczego takie drogie? Pozwolę sobie zatem zacytować tekst pochodzący z fejsbukowego fanpage Madame, który do mnie przemówił i który uświadomił, że warto promować nie tylko slow life, slow food, ale też slow fashion.
"Slow fashion, do niedawna było tylko sloganem pojawiającym się w blogach modowych, ale dziś jest to Wasz sposób na powiedzenie dość! - chcę świata w którym mam ochotę żyć, chcę rzeczywistości pełnej jakości, trwałości, piękna, dobra, wygody a przede wszystkim prawdy. Slow fashion to świadomy wybór mody z dala od mamiącego marketingu oraz wszechogarniającego nas konsumpcjonizmu w którym jakość jest na ostatnim miejscu, a tandetę sprzedaje się jako "glamour". Jeszce do niedawna Audrey Hepburn była ikoną piękna. Ubrana w proste, stylowe, wysokiej jakości kreacje pokazywała nam jakie możemy być. Piękne, wartościowe, czarujące. Marketing i chęć zarobku zmienił ten obraz nie do poznania. Zamiast Audrey Hepburn, z prędkością światła w otoczeniu blichtru i blasku fleszy pojawiła się nieskończona liczba celebrytek, które przekonują nas, że sukienka uszyta za 8zł w Bangladeszu z metką windującą jej cenę do 600zł to jest to, co właśnie musisz mieć.”
Chwalę to, co mnie zachwyciło i co w pełni popieram. Nie mylcie tego z bezczelną reklamą. Gdyby to, co oferuje Pani Basia nie było godne uwagi, na pewno nie rozpisywałabym się o tym w Domu z Kamienia i na pewno też podziękowałabym za współpracę po pierwszym "spotkaniu".
A teraz w kwestii lata… Chyba zaczęło pakować walizki…
Dobrego poniedziałku! Dobrego tygodnia!
Dres i koszulka: www.madame.com.pl
DRES to po włosku TUTA (wym. tuta)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
6 komentarze
Jestem wiernym czytelnikiem od 6 lat, ale reklamy ciuchów, które pojawiają się na blogu zaczynają męczyć. Wchodziłam na ten blog, żeby właśnie takich rzeczy nie oglądać...
OdpowiedzUsuńW razie potrzeby sama znajdę sklep z dresami...
Pozdrawiam
Ola
Przykro to czytać, ale oczywiście każdy ma prawo do swojej opinii. Szczerze mówiąc postów, w których cokolwiek wprost napisałam o ubraniach chyba była garstka. A jeśli na zdjęciach jestem ubrana w sukienkę tej marki, to uważam, że uczciwie na dole artykułu zostawić link do sklepu. Tak działa internet. Nie ma tu rażących banerów i nigdy nie będzie, nie wyskakują też nachalne reklamy. Dlaczego mi przykro? Otóż na prowadzenie bloga poświęcam dziennie kilka godzin - to pochłania naprawdę dużo czasu. Dbam zawsze o to, żeby były ładne zdjęcia, żeby był szczery tekst, wkładam w to od 8 lat serce i duszę. Drzwi do Domu z Kamienia otwierają się około 4.000 razy dziennie, miesięcznie to około 120 tysięcy. Każdy szanujący się bloger przy tylu odwiedzinach pomyślałby nad zarabianiem.
UsuńJa natomiast oddaję w ręce Czytelników codziennie nowy kawałek lektury nie oczekując niczego w zamian. Jeśli więc co jakiś czas pojawiają się wzmianki o mojej skromnej współpracy to chyba nie jest to aż takie straszne. Nie reklamuję niczego w każdym poście, nie namawiam. Ale tak jak napisałam na początku - każdy ma prawo wyboru, miejsc w sieci jest wiele. Miłego dnia
Jeśli cofniemy się do dawnych wpisów na blogu,kilka miesięcy temu była zapowiedź tej współpracy i że od czasu do czasu pojawi się reklama ubrań od Pani Basi. Sprawa została postawiona uczciwie i stali czytelnicy nie powinni być zaskoczeni. Blog zawiera bardzo dużo innych treści. Skądinąd zdjęcia są artystyczne, po prostu piękne. (a kto nie ma ochoty, nie musi klikać w linka do sklepu)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńKasiu, mam prośbę o tłumaczenie w nawiasie obok jak zamieszczasz jakiś zwrot po włosku w tekście.
OdpowiedzUsuńPS. A dresy bardzo ładne, przydałyby się w większej gamie kolorystycznej np. rudy, morski i Twój ulubiony fiolet.
Pozdrawiam Iza
Oj przepraszam! Zazwyczaj pamiętam o tłumaczeniu, a tu zabrakło. Na pewno chodzi o "da bosco e da riviera" - co znaczy i do lasu i na rivierę. Zazwyczaj mówi się tak w odniesieniu do osoby, co ma podobne znaczenie jak "do tańca i do różańca".
UsuńPozdrawiam serdecznie