Co jest dziwne, a co nie, ważna korespondencja i kasowanie dni
środa, września 16, 2020- Dużo moich kolegów z klasy ma zwierzęta. To znaczy głównie koty, pewnie dlatego, że mieszkają w Faenzie - ciągnął przy obiedzie swój monolog Mikołaj. Jedna dziewczyna ma nawet dwa konie. Fajnie mieć konie, choć w sumie ja wolałbym dwie pandy. - Cieszyłam się, że wreszcie czegoś się dowiem bez ciągnięcia za język. - Ja też opowiedziałem o naszych zwierzętach, że mieliśmy dwie kaczki, dwie gęsi i sowę i wie matka co?
- Co?
- Kiedyś mi się to wydawało normalne. Mieć kaczkę, gęś, czy nawet sowę. Niby co w tym dziwnego! Ale jak zacząłem o tym opowiadać innym, to sobie uświadomiłem, że to jednak nie jest do końca normalne.
- Pewnie nie jest...
- Prof pytała się czy kaczka mieszkała z nami w domu. No pewnie, że z nami w domu - odpowiedziałem, tak jak i sowa. Dziwne to się wydaje dopiero kiedy się komuś opowiada, ale wszyscy byli bardzo zaciekawieni.
- To najważniejsze. Warto mieć coś ciekawego do opowiedzenia.
- A Trump mi nie odpisał do tej pory - powiedział na koniec.
- Na serio liczysz na to, że ci odpowie? Poza tym po co do niego piszesz?
- Żeby mi pomógł z obywatelstwem i z akademią. Nie cieszy się matka?
- Cieszy, że spełniasz swoje marzenie, nie cieszy, że będziesz musiał spełniać rozkazy durnego polityka, który siedzi sobie w gabinecie na mięciutkim fotelu. Ale... twoje życie!
Mikołajowi nie wystarczyła wymiana korespondencji z konsultantem akademii wojskowej, postanowił szukać wsparcia na samej górze i ta brawura oczywiście bardzo mi u niego imponuje, ale mam nadzieję, że przez te pięć lat liceum minie mu faza "wojska". Nie żebym miała coś do wojskowych, ale żeby moje dziecko miało być wysłane gdzieś w świat i ryzykowało życiem i zdrowiem, bo politykom się chce wszczynać wojny? Uchowaj Boże...
Jeśli jednak za pięć lat dalej będzie obstawał przy takiej przyszłości, to cóż... szczęście dzieci naszym szczęściem.
***
Na stacji w Biforco znów kwitną kapary. Upał jest nieziemski, ale jednak cykad już nie słychać... Ostatnio zastanawialiśmy się z Mario nad cyklem ich życia. Umierają? Zasypiają? Ile trwa życie cykady?
Mój wyjazd do Faenzy zakończył się niczym. Właściwie nie załatwiłam nic z tego, co było do załatwienia. Wróciłam do domu wykończona jak koń po westernie. Wykończona i jakaś taka zgaszona. Sama nie wiem czemu. Choć w sumie to wiem...
To zwykłe zmęczenie. Zmęczenie nie tyle ciała, co umysłu. Głowę mam tak przeciążoną, że nie ma tygodnia, żebym nie pokiełbasiła czegoś z lekcjami. Już nawet zapisywanie nie pomaga - bo zapisuję nie tam gdzie powinnam, albo na opak...
"Kasiu środa za piętnaście ósma, to jeśli masz na myśli sobotę to oczywiście może być" - Jak dobrze, że I. była przytomna, bo znów bym wszystko poplątała. Dwa tygodnie pod rząd "wykasowałam" na przykład czwartek z mojego kalendarza, jeden siedział i czekał na mnie, potem drugi. Już na serio zaczęłam się o siebie martwić. Teraz z I. byłoby podobnie...
Jednocześnie dodają siły drobiazgi - ktoś komplementuje Sekrety i umawia się ze mną na zwiedzanie Florencji - przy okazji jeszcze raz cichutko powiem, że będzie mi miło, jeśli polecicie zarówno jedno jak i drugie, potem ktoś z kim Florencję zwiedzałam latem przysyła obiecaną książkę, inny jeszcze pyta o Sekrety na papierze ... marzenia! I tak dalej i tak dalej... Dużo drobiazgów, które trzymają przy życiu.
Dziś poza nawałem lekcji czeka mnie batalia u dostawcy prądu. Oby udało mi się podpisać umowę, bez posiadania jeszcze umowy najmu. Bez podłączenia światła nie można prac posunąć na przód. I to są takie drobiazgi, na które już sił mi brakuje. Poza tym powinnam pojechać po meble i rzeczy do domu, tylko jak??? Czy ktoś z Czytelników mieszkających w Italii robił zakupy w Ikea on line? Czy to prawda, że na dostawę czeka się nawet trzy miesiące?
Poza tym czeka mnie pakowanie. Teraz kiedy chłopcy są w szkole, niewiele będą mogli mi pomóc. Zawijanie tych wszystkich klamotów, pakowanie, przenoszenie... Mam wrażenie, że momentami mnie przerasta. Dam oczywiście radę, bo jak inaczej, ale przerażona jestem i kropka!
To tyle na dziś. Wrzesień przeskoczył za półmetek. Wrzesień taki pięknie letni, cyklamenowy... Och co ja bym dała za górską wyprawę...
Niech to będzie dobry dzień!
WYDAJE SIĘ to po włosku. SEMBRA (wym. sembra)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Ach Kasiu, nawet nie wiesz z jak wielką chęcią wsiadłabym znowu w to moje auto i przyjechałabym pomóc Ci w pakowaniu, a przy okazji jakaś Bolonia może by wypaliła :) Dobrej środy ! Pozdrawiam Aneta(mama)
OdpowiedzUsuńPs - w Polsce wydaje mi się, że tylko na meble do kuchni z IKEA trochę się czeka, ale na inne to chyba nie, a gdzie masz najblizszą IKEA ? Może warto podjechać ?
Anetko jak miło by mi było:))) Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz tak czy inaczej!
UsuńIkeę już obczaiłam. Podjechać można, ale trzeba mieć auto i duuuży samochód. Ale on line wygląda to ok:)