Inne lato i głowa jak bęben

czwartek, sierpnia 13, 2020


Sierpień jest tak gorący, jak gorący powinien być toskański sierpień. Cykady trajkoczą do późna i nawet wtedy, kiedy słońce chowa się za wzgórzami, ich koncert choć już trochę przyciszony, wciąż daje się słyszeć. To znaczy, że wieczory są naprawdę ciepłe. 

Winogrona powoli zmieniają kolor, już więcej w nich fioletu, niż wspomnienia wczesnej zieleni. Lagerstroemia kwitnie na potęgę. To te małe drzewka z cienkim gołym pniem, obsypane wszystkimi odcieniami lila i różu. Kiedy zaczynają kwitnąć, to znak, że wakacje są już za półmetkiem. Ha! Półmetkiem... Został dokładnie miesiąc z trzech włoskich miesięcy wakacji... 

W gaju kasztanowym Pigara podobno podłoże wysprzątane już jak ogród - tak mi wczoraj wysłani na wyprawę górską Goście donieśli. To nie znaczy oczywiście, że za progiem jesień. Za progiem to może nie, ale za zakrętem już tak... 

Sierpień to oczywiście wciąż lato... W Toskanii przy dobrych wiatrach lato może trwać do połowy czy nawet do końca października, ale jakby nie było to już inne lato. Lato czerwcowe, wczesno lipcowe faluje złotym zbożem, śmieje się słonecznikami, makami, nosi na głowie wianek z rumianków, upaja zapachem lip i ginestre...

Lato sierpniowe natomiast zaoranymi polami, zapachem bulgoczących na przecier pomidorów, dojrzewającymi winogronami, śliwkami na targu, spadającymi gwiazdami i kwitnącą bujnie lagerstroemią budzi nostalgię i melancholię, daje pożywkę uśpionej przez ostatnie miesiące tęsknocie. 

Z drugiej strony to wszystko to taki piękny cykl życia jednego roku. Znajdę sobie i wrześniowe i październikowe radości i nawet w listopadzie będzie coś do kochania, do lubienia, do podobania. Potem znów będę wypatrywać wiosny, cieszyć się prymulkami, nieznacznie wydłużającymi się dniami, potem znów zakwitną bzy, lipy, ginestre i tak dalej... i tak dalej...

W środowy wieczór siadam z chłopcami na placu. Głowę mam tak zmęczoną i zmartwioną, że nie umiem na niczym skupić myśli. 
- Mhm... mhm... - przytakuję na arcyciekawe bajanie Tomka o jakiś zaginionych światach.
- A matka to w ogóle słucha Tomka? - Mikołaj patrzy na mnie podejrzliwie, więc zaraz próbuję skupić całą uwagę.
- Oczywiście! Słucham, słucham...
- To co teraz powiedział?
Nie wiem co powiedział Tomek, jego słowa odbiły się od mojej głowy, jak pałki perkusisty od bębna. Jest mi wstyd. Coś mówił wcześniej o Atlantydzie, o Eldorado, ale teraz nie wiem, zgubiłam się jakieś kilka minut wcześniej. Niby słucham, ale przez tą biedną głowę wciąż sunie karawana myśli o lodówce, o malowaniu, o zrobieniu kuchni, o umowie najmu, o kaucji, o tym, że tyle jest do zrobienia, a mi czasu i zwyczajnie rąk brak. Mario bardzo zajęty pracą, więc póki praca jest najważniejsze, żeby pracował. Nie ma czasu, by u mnie skrobać, bielić, przykręcać. Chyba niestety chłopcy będą musieli przejść męski test na ogarnięcie w pracach domowych. Kiedy wracamy do domu po wieczornych lodach podsuwam pomysł:
- A może zadzwonicie do wujka J. i on wam będzie mówił co i jak i zaczniecie sami przynajmniej malować, bo tak to nas tutaj nie tylko Boże Narodzenie, ale i Wielkanoc zastanie. 
Reagują bardzo ochoczo. Z jednej strony bardzo mi miło, z drugiej przykro, bo to wcale nie jest dobrze, że muszą dźwigać obowiązki, które zupełnie nie do nich należą. 

Wystarczy już na dziś, bo zdaje się, że z moim nastrojem chyba nie jest najlepiej i im bardziej będę nad tym wszystkim rozmyślać, tym bardziej będę przestraszona. 

Nim powiem Wam dobrego dnia, pozwólcie, że znów przypomnę się z kilkoma linkami, dzięki którym może być nam ciut łatwiej w tym wariackim czasie zmian... 
Jeśli podacie dalej, wyślecie w świat, będę bardzo, bardzo wdzięczna.

SEKRETY FLORENCJI - pierwsza część e-booka, który jest alternatywnym przewodnikiem po stolicy Toskanii.

PATRONITE - nasz profil, na którym można wesprzeć Dom z Kamienia.

LEKCJE WŁOSKIEGO - wprawdzie grafik już mocno napięty, ale jeszcze kilka godzin wolnych się znajdzie, a włoski to najpiękniejszy język świata.

WARSZTATY KULINARNE 2021 - gotowanie połączone z trekkingiem, które organizujemy razem z Renatą z Kalejdoskopu. Tegoroczna edycja została z wiadomych względów przełożona na następny rok. Zostało jeszcze kilka miejsc.

Poza tym wiecie, że organizuję wakacje w nieznanej części Toskanii, że spaceruję po Florencji, robię zdjęcia. Podawajcie - ładnie proszę - te informacje w świat. 
Za wszystko to co zrobiliście dla nas do tej pory - wielkie, z serca całego DZIĘKUJĘ!

A teraz już czas na mnie. Dobrego dnia!

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Pozwól synom być mężczyznami, to nie są już oseski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są mężczyznami i wcale niczego im nie zabraniam. Ale proszę też zrozumieć, że mi jako matce nie jest łatwo ze świadomością, że chłopcy muszą robić pewne rzeczy, bo jesteśmy zdani sami na siebie. Co innego kiedy ktoś robi bo lubi, bo chce się nauczyć, a co innego kiedy musi. Nie znam osobiście innego czternastolatka, który robiłby w domu tyle ile robi Mikołaj.

      Usuń
  2. W czasach, gdy młodzi mają wszystko podane na tacy, takie doświadczenia są na wagę złota. A Mikołaj , jak mniemam, czuje się kochany, a nie wyzyskiwany. Moi synowie, opuszczając rodzinny dom potrafili nie tylko zreperować rower, ale i położyć kafelki, pomalować ścianę, wcześniej ją przygotowując, z niszowych to kopali 3,5 m studnię. Co jakiś czas dziękują , bo się ta wiedza przydaje. No, studni jeszcze żaden nie musiał kopać. Najwięcej smętków mam ze strony najstarszej córki, która żyła w atmosferze " ucz się i odpoczywaj po nauce", a teraz ma problem z gotowaniem. Pozdrawiam i życzę siły.

    OdpowiedzUsuń