Powrót nad Santerno i nowe wakacyjne tendencje

poniedziałek, lipca 06, 2020


Tak bardzo prosił Tomek o Santerno, że nie miałam sumienia kolejny raz odkładać tego na potem. Niestety przy moim natłoku zajęć w ostatnich czasach jedynym dniem, kiedy gdzieś możemy się ruszyć jest niedziela, a niedziela - wiadomo - to dosyć trudny dzień. To dobry dzień, żeby powłóczyć się po miastach, ale słaby jeśli chodzi o morze, o rzekę, o jezioro, zwłaszcza w sezonie. 
I tak właśnie było wczoraj...
Podjechaliśmy w nasze ulubione miejsce, gdzie przyzwyczajeni byliśmy być sami, a już trzy obce samochody były dla nas tłumem i aż jęknęliśmy na widok ciasno wypełnionego autami placyku. Dobrze, że ranger wszędzie się wciśnie, więc jakoś go niemal w rowie upchaliśmy, ale widok tak ućkanego parkingu dobrze nie wróżył... 

Na szczęście rzeka jest długa i zakątków miłych nie brakuje, jakoś ten swój kawałek skalistego brzegu znaleźliśmy, ale to było zupełnie co innego niż wcześniej. 
I to jest efekt życia w świecie ogarniętym pandemią. To samo zjawisko obserwujemy też w naszej dolinie. Droga wzdłuż Lamone za Biforco w stronę Crespino też gęsto oblepiona jest teraz autami. 
Myślę, że składa się na to kilka czynników. Po pierwsze w tym roku Włosi zostali w domu i zdecydowana większość za granicę raczej się teraz nie wybiera. Po drugie sytuacja finansowa wielu osób nie jest różowa. I dlatego też wersja plażowania na dziko, wydaje się o wiele bardziej bezpieczna, kusząca i wygodniejsza - bez zbędnych procedur, niż na zagospodarowanych plażach w kurortach.  

W niedzielę Santerno przeżywało prawdziwe oblężenie. Oczywiście pisząc oblężenie nie mam na myśli widoków jak w lipcu nad Bałtykiem. Oblężenie nad Santerno to znaczy więcej niż dwadzieścia osób... To my żyjąc w Marradi do odrobinę większego zaludnienia nie jesteśmy chyba już przyzwyczajeni. 

Woda po ostatnim deszczu i gradobiciu nie była jeszcze lazurowo krystaliczna, ale chłopcom to w niczym nie przeszkadzało i z wyczekanej kąpieli korzystali z radością. 
Santerno z ludźmi czy bez, z wodą lazurową czy zmuloną górskim pyłem, jest niezmiennie zachwycające. Gdybym miała stworzyć ranking top miejsc w Appennino Tosco Romagnolo, ta rzeka na pewno byłaby na jednej z pierwszych pozycji. Byliśmy tam już tyle razy, a wciąż zachwycam się na nowo...


Wróciliśmy do domu przed kolacją. Szczerze mówiąc byłam wypompowana i już nic mi się nie chciało, ale z drugiej strony siedzieć w te piękne wieczory w domu? To się nie godzi. Siedzieć w domu to będziemy jak znów nastanie listopad. 

O 21.00 marradyjski plac rozbrzmiał tradycyjnie muzyką. Letni koncert Banda di Popolano przyciągnął wiele osób i był chyba pierwszą od długiego czasu okazją do zebrania się i pobycia wśród ludzi. 
Dziś nie wiem jeszcze ile w tym roku atrakcji się odbędzie, co zostanie z wakacyjnego kalendarium. Szczerze wątpię w Noc Czarownic, nic o stralunatach też się nie mówi, poza tym pierwsza była zawsze już w czerwcu. Na ten moment potwierdzone są jedynie czwartkowe mercatini i degustacja zapomnianych, tradycyjnych dań. A co dalej? Zobaczymy. 
Już chyba nikt się nie łudzi, że ten rok wróci do tak zwanej normalności.


Kolejny poniedziałek na start. Pierwszy lipcowy poniedziałek. Cykady już trajkoczą. Kaczki śpią pod oknami na rzecznych kamieniach. Dziś z pracą nawet mniej intensywnie, ale trzeba zrobić tort, bo jutro przecież wielkie święto matki i syna. Dziś też po południu spotkam się z ukochaną przyjacielską duszą, która po długich miesiącach powróciła na marradyjskie łono. Mam nadzieję, że to będzie dobry dzień.

WĄTPIĘ to po włosku DUBITO (wym. dubito)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Nie ma co się tak bać ludzi;)Twoje dzieci w tym wieku powinne z kolegami biegać a nie tylko przy mamie być. Są bardzo wyizolowani od rówieśników, z tego co przedstawiasz tak to wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham?
      Czy to ten sam autor, który pisał o izolowaniu od świata vel Polski? Dziwi mnie przede wszystkim, że takie komentarze zawsze publikowane są jako anonim - a zatem w odpowiedzi napiszę: Nie ma co się bać pod swoim prawdziwym imieniem prezentować własne zdanie. A poza tym nie wiem skąd te wnioski. Czy tak trudno zrozumieć, że chłopcy coraz bardziej nie chcą bym pisała o ich prywatnym życiu? Czy naprawdę za mało tej prywatności odsłaniam? Czy koniecznie muszę pisać z kim i jak spędzają czas chłopcy?

      Usuń
  2. 100% racji pani Kasiu!
    Każdy, kto potrafi logicznie myśleć, sam doszedłby do takich wniosków i nie musiałaby pani tłumaczyć, że chłopcom należy się odpowiednia doza chronionej prywatności! Nie należy się przejmować takimi "komentarzami".

    Uściski,
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja o takich anonimach mówię w dwóch słowach - tchórzliwi frustraci. To są tchórze, którym zabrakło odwagi cywilnej aby to co mówią podeprzeć imieniem i nazwiskiem. Tacy tchórze w ten sposób leczą (tzn myślą , że leczą) swoje kompleksy i nieudacznictwo !
    Olewać! Pozdrawiam AnetaG

    OdpowiedzUsuń