O miłych gestach, o odpoczywaniu i jeszcze kilka florenckich aktualności
czwartek, lipca 23, 2020
Nie wiem ile spałam... Na pewno całkiem długo. Najpierw przebudziłam się, bo przyszedł Mikołaj, żeby przed pójściem nad rzekę jeszcze raz wyznać mi miłość. Potem Tomek jeszcze coś mówił, ale moja głowa spała tak mocno, że nie zarejestrowałam żadnego słowa. Nie przeszkadzało mi nic. Ani gorąc, ani hałas ulicy, ani światło. Spałam jak zabita. Chyba byłam naprawdę zmęczona... Zmęczona i do tego jakby wyssał ktoś ze mnie całą siłę. Nie zdarza mi się często taki stan, aż taki.
Na szczęście porządna sjesta sprawiła, że przed wieczorem pozbierałam się ładnie w jeden żywy kawałek. Znów miałam siłę, żeby pognać do Marradi, żeby przygotować kolację, żeby rozmawiać z sensem z chłopcami, a wieczorem usiąść na tarasie na pogawędki o życiu z Gośćmi.
Wieczór nastał piękny.
Dopiero kiedy zregenerowałam siły, przejrzałam mój wpis i z żalem stwierdziłam, że tyle spraw mi umknęło. Nawet słowem nie wspomniałam o tym jak miły był capotreno w pociągu i że oddał nam swoje miejsca, a to przecież ważne - życzliwi ludzie napotkani po drodze stają się częścią podróży.
Florencja wraca powoli do życia, ale to powracanie jest bardzo nieśmiałe i bardzo ostrożne. Galleria dell'Accademia jest otwarta i tam po raz pierwszy od miesięcy widziałam kolejkę oczekujących na wejście. Nie tak długą jak zawsze, ale przez nowe zasady covid czas oczekiwania przynajmniej w miniony wtorek wahał się od 30 do 40 minut - warto zarezerwować wstęp na konkretną godzinę. Zamknięty do września jest bar w bibliotece delle Oblate. Santa Croce otwarta dla zwiedzających tylko w weekendy z przerwą na sjestę. Santa Maria Novella od piątku do niedzieli.
O wszelkich zmianach napiszę Wam na bieżąco. Sama w najbliższych dniach będę zaglądać do Florencji bardzo często. Już jutro pokażę moim Gościom dzielnicę street artu i panoramę i ogród róż i zobaczymy co jeszcze, byle tylko burza grzecznie poczekała i zgodnie z prognozami zjawiła się nie wcześniej niż nasz powrotny pociąg.
Dziś tymczasem znów dzień pełen zajęć, ale wieczorem czeka nas degustacja dawnych smaków na placu. Do Marradi też bardzo nieśmiało powraca życie. Jeszcze na pół gwizdka, jeszcze bardzo nieśmiało, ale wraca...
Poza tym każdy dzień poza zmęczeniem przynosi też coś dobrego. Wczoraj wcześnie rano, drzwi Domu z Kamienia niespodziewanie się otworzyły, przyprawiając mnie niema o zawał serca. W progu na palcach, żeby nie zakłócać mi lekcji, stanął Mario z całym kartonem ogródkowych dobroci. Postawił karton na stole i tak samo cichutko się wycofał. Na pomidorach, ogórkach i cukiniach leżał też mały bukiecik różyczek. Znów zrobiło mi się ciepło na sercu, że ktoś o mnie pomyślał. Drobnostki dnia powszedniego.
Na mnie już czas. Zbieram się do kolejnego maratonu lekcyjnego. Za oknem muzyka natury i piękne słońce.
Miłego dnia!
"SPAĆ JAK SUSEŁ" to polski odpowiednik włoskiego DORMIRE COME UN GHIRO (wym. dormire come un giro)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Życzę dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńWzajemnie:)
UsuńJaki ten Mario kochany .. bezcenna przyjazń . Chciałabym Cię Kasiu zapewnić, że na świecie jest mnóstwo ''ktosiów'' którzy o Tobie myślą z wielką czułością. Którzy martwią sie bardzo kiedy jest Ci byle jak i cieszą z każdego powodzenia . Z każdej radości i uśmiechu ! Maria
OdpowiedzUsuń