Bukiet florenckich zachwytów - strażnicy prawa i ulubiona dzielnica - akt II
poniedziałek, lipca 13, 2020
Na San Niccolò panował jak zawsze leniwy spokój... Uwielbiam to miejsce! Żadnego gwaru, pojedynczy turyści, florenckie gadu gadu przy stoliku obok i dwa namolne wróble, które próbowały podwędzić nasze patatine. Gdybym kiedyś miała okazję zamieszkać na chwilę we Florencji to chciałabym, aby mój adres był właśnie tutaj - na San Niccolò, ewentualnie jeszcze na Bellosguardo...
To zaledwie dziesięć minut spacerem od Santa Croce, rzut beretem od Ponte Vecchio, ale już zupełnie inaczej, bardziej swojsko, trochę jakby to było miasto w mieście. Taka enklawa spokoju, folkloru, florenckiego autentycznego ducha.
Wprawdzie ostatnimi czasy trafiało tu już więcej turystów niż jeszcze kilka lat temu, ale mimo to jednak miejsce zachowało swój charakter.
San Niccolò to dzielnica street artu - ma tu swoją "siedzibę" nawet słynny Clet, autor przerabianych znaków drogowych. Poza tym pełno tu maleńkich pracowani, barów, lokalików, to tutaj też, tuż za bramą murów miasta znajduje się najlepsza według mnie florencka lodziarnia "Filo".
Poza tym San Niccolò to średniowieczne mury miasta, to wieża i brama, to tu bierze początek malownicza uliczka prowadząca na Forte Belvedere i słynna scalinata prowadząca na Piazzale, to tutaj znajduje się Ogród Róż i tutaj też możemy podziwiać Rampe del Poggio.
Przy każdej okazji, niemal za każdym razem kiedy jestem we Florencji wpadam na San Niccolò, za każdym razem odkrywam coś nowego, choćby pozornie niewiele znaczący detal, ale we Florencji - jak wiadomo - nawet detal często jest dziełem sztuki.
Z San Niccolò ruszyłyśmy wzdłuż murów do Forte Belvedere, ale o tym napiszę już jutro. Dziś natomiast historia kilkusetletnich tablic, które można znaleźć w różnych miejscach w centrum Florencji. Pierwszą z nich znalazłyśmy przy domu Dantego, choć opisy mówiły raczej o Badii. To niby kilkadziesiąt metrów odległości, ale znalezienie tablicy zajęło nam kilka chwil. O jakich tablicach mowa?
W połowie XIV wieku we Florencji zostali powołani stróże prawa. Nazywali się gli Otto di Balìa. Było to ośmiu - po dwóch na każdą dzielnicę - mądrych i szanowanych obywateli. Około dwadzieścia lat później powołano magistraturę gli Otto di Guardia e Balìa. "Strażnicy" mieli czuwać nad porządkiem i przestrzeganiem prawa w mieście, a tych którzy się spod tego prawa próbowali wyłamać mogli karać nawet torturami prowadzącymi do śmierci. Kara zależała oczywiście od przewinienia.
W różnych miejscach Florencji po dziś dzień można znaleźć jeszcze kamienne tablice umieszczone przez strzegących porządku i prawa Signori Otto - jak ich potocznie nazywano - informujące o zakazach, czasem nawet dosyć zadziwiających.
Tablica pomiędzy Badią i Casa di Dante informuje o tym, że w pobliżu kościoła nie można uprawiać gier hałaśliwych, na przykład "pallottole".
Tablica umieszczona na murze Palazzo Vecchio tuż obok fontanny Neptuna zakazywała między innymi robienia prania w fontannie. Kolejne tablice znajdują się na placu Ognissanti, przed Palazzo Strozzi oraz na via San Gallo. Niektóre informują o zakazie śpiewania, inne o zakazie oddawania na ulicy moczu, a jeszcze inne... Poszukajcie sami!
Jeśli będziecie we Florencji może i Wy pobawicie się w poszukiwaczy i sami pozostałe tablice odkryjecie.
ZAKAZ to po włosku DIVIETO (wym. diwieto)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Jest mi tak smutno z powodu wyborów , że nawet cuda Florencji nie pomagają .. Maria
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie... Wierzyłam do ostatniej chwili:((( Nie chciałam komentować na blogu, bo zawsze powstrzymuję się od polityki, ale dziś to była pierwsza rzecz jaką rano zrobiłam - sprawdzałam, czy może stał się cud. Nie. nie stał się...
UsuńJa tak egoistycznie cieszę się, że przynajmniej jestem dalej, jednak przykro mi ze względu na innych. Wciąż w Polsce jest moja rodzina. Jest mi naprawdę przykro.
Dziękuję Kasiu .. i znowu trzeba będzie znalezć sposób na przetrwanie .. Dla mnie to zawsze było piękno w każdej postaci , najskromniejszej nawet.I literatura .I dom . Nie do przecenienia jest także Twój blog Kasiu z którego to piękno dzien w dzien się wynurza . Bardzo Ci jestem za to wdzięczna i ogromnie sie cieszę, że żyjecie w tak cudownym miejscu , chociaż przecież dobrze wiem ,że nigdzie nie jest łatwo ... Maria
OdpowiedzUsuń