Wyczekany szum fal na powitanie lata
niedziela, czerwca 21, 2020
Sapore di sale, sapore di mare... - brzmiał mi w głowie stary włoski szlagier, kiedy szliśmy w stronę plaży. Dzień był przepiękny. Pogoda... - trudno piękniejszą byłoby sobie wyobrazić. Przejrzystość powietrza, jakiej chyba nigdy do tej pory nad Adriatykiem nie widziałam. Widoczność była tak nieprawdopodobna, że w oddali można było zobaczyć wznoszący się półwysep Conero, a na horyzoncie, który zestroił się w dwa odcienie lazuru nawet najodleglejsze platformy. Żartowaliśmy, że gdyby wytężyć wzrok widać by było pewnie i chorwackie wybrzeże. Tak jak czyste było powietrze, tak też i woda była jak kryształ, co w okolicach Ravenny wcale nie jest oczywiste...
Woda...
Tomek powiedział na początku, że była chłodna, ale kiedy sama zamoczyłam stopy, musiałam uczciwie przyznać, że była całkiem ciepła i piszę to ja - największy zmarzluch świata. Oczywiście jeszcze nie tak ciepła jak w pełni sezonu. W każdym razie tak ciepła w Bałtyku nie bywa nawet po serii upałów stulecia. Mimo to jednak moi chłopcy albo się już całkiem "zwłoszczyli", albo o zgrozo "zestarzeli", bo po krótkich kąpielach zaraz zmykali na ręcznik, na słońce i tak grzali się jak jaszczurki rozleniwieni do granic możliwości. Mikołaj - wiking bardziej skory był do pławienia się, ale bez towarzystwa brata to już nie to samo, a ten natomiast bardziej zainteresowany był wypoczynkiem niż szaleństwem w odmętach Adriatyku.
Oczywiście szaleństw innych nie zabrakło, co widać na załączonych zdjęciach - była i nauka jak złapać meduzę, tak by nie zrobić sobie krzywdy, jak zakopać się w piasku po szyję i jak "zinterpretować" wystającą głowę, był Mario w wersji "starsza pani", były próby Mikołaja jak przyczepić kraba do Mario piersi, było dużo śmiechu, dużo rozmów, muszelek, słońca, szumu fal, dużo lazuru, dużo ludzi, relaksu, normalności...
I choć ludzi było naprawdę dużo, może na zdjęciach tego nie widać, bo w Lido di Dante z jasnych względów unikam fotografowania plażowiczów, to ręczę, że plaża upstrzona była parasolami jak w połowie sierpnia. Mimo to jednak, jakimś cudem nikt nikomu nie "wchodził w drogę". Panował niesamowity spokój, jakby wszystkim nawzajem udzieliła się ta błoga, lekka, sielska atmosfera wakacyjnego morza... Tak bardzo wszyscy byliśmy tego spragnieni.
Sapore di sale, sapore di mare... - brzęczało mi w uszach przez cały dzień, jeszcze wieczorem kiedy wracaliśmy do domu przez nizinę Romanii, której pola w tym roku wykipiały hojnie najpiękniejszymi słonecznikami, ale te widoki zostawię już na jutro. Wspaniałej niedzieli!
Bluzka: www.madame.com.pl
PRZEJRZYSTY to po włosku LIMPIDO (wym. limpido)
Znalazłem głowę! - lekko czarne poczucie humoru w Domu z Kamienia |
Mikołaj: ja też! |
Mario - człowiek z dystansem do siebie. |
Ryzyk - fizyk |
Mogę przyczepić ci kraba? - Jasne, czemu nie! |
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
Jakie piękne widoki! :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie.Zazdroszczę Wam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Basiu! Ale Twoja bluzka i sukienka też tam były:))) Ściskam i wysyłam dużo słońca!
UsuńCo za światło ! Przepiękne zdjęcia , a Ty Kasiu .. ech.. już nie będę piała nad Twoją urodą ..Maria
OdpowiedzUsuńTak przecudowne światło. Dziś w Biforco to w ogóle spektakl po południu! Światło włoskie, tak ciepłe, tak rozczulające...
Usuń