Za garść czereśni

sobota, maja 23, 2020


W końcu w żadne góry nie poszliśmy. Tak wyszło. 
Poszliśmy za to na spokojny spacer - tylko ja i Tomek - po Marradi i jeszcze kawałek dalej, aż doszliśmy do omszałej, kamiennej niecki, w której chłopcy kiedy byli mali, szukali salamander. 

- Pusia wracajmy, bo ja się cykam.
- Czego się cykasz?
- Nie lubię tego miejsca, no cykam się i już.
- Przecież tyle razy tu przychodziliśmy!
- Ale tu był kiedyś taki pies jak lis... Lepiej stąd chodźmy.
- Nie pamiętam kompletnie, ile to lat temu? 
- Ja pamiętam!
- Jak chcesz, ale to absurdalne!
- A ty się boisz kotów i ja ci nic nie mówię. 
- Dobrze już, dobrze... Wracamy, ale nie od razu do domu. Przejdźmy się trochę po Marradi.


Przeszliśmy dobrze znanymi wąskimi uliczkami, a ja kolejny raz nadziwić się nie mogłam jakie ładne to nasze Marradi. Teraz - otoczone tak bujną zielenią - jeszcze bardziej urokliwe niż zwykle. Widziane z daleka albo z góry w tej zielonej obfitości przywodzi na myśl dalekie kraje - jakiś Laos czy Sri Lankę. Zdaje się jakby ta kipiąca życiem flora chciała pochłonąć domy, kościół, most...


- Słyszysz jak grają świerszcze? 
- Pusia przecież głuchy nie jestem.
- Nie o to chodzi. Słyszysz i masz to w nosie, czy słyszysz i myślisz sobie jakie to piękne.
- Właśnie w tej chwili myślałem sobie jakie to piękne. 
- To dobrze. 

Warto zauważać takie rzeczy. Zauważać i doceniać drobiazgi. To, że zieleń jest tutaj tak cudownie "inwazyjna", że świerszcze słychać nawet na opłotkach miasteczka, że w powietrzu wisi mieszanka najsłodszych zapachów, że pod drzewem siedzi artysta i coś sobie dłubie, że w oddali słychać głos z megafonu, który zapowiada pociąg do Florencji... 
Mogłabym tak długo wyliczać. 

Może patrząc obiektywnie w moim życiu nic wielkiego się nie dzieje, ale dla mnie każdy dzień tutaj jest cudem. 

- Zrobisz mi kilka zdjęć? 
- Taaa... 
- Ładnie proszę!
- Zrobię, zrobię. A co z tego będę miał?
- Kupię ci trochę czereśni.
- A inaczej byś mi nie kupiła?
- Kupiła, kupiła...

Tomek znów spisał się w roli fotografa, ale czereśni o tej porze niestety już nie było. Wszystkie sprzedane - powiedział Andrea i zaraz dodał - będą jutro. 
Tak czy inaczej my pierwsze czereśnie już w tym roku jedliśmy. Czereśnie to też jeden z tych drobiazgów do kochania. 

W torebce zadryndał telefon.  
- Gdzie jesteście? - pytał Mikołaj. - Chcecie żebym pokroił melona?
- Jasne! Będziemy za piętnaście minut. 

Wieczór nim usiadłam do ostatnich lekcji też był pełen wspaniałych drobiazgów. Choć nie jestem pewna czy jedzenie słodkiego, soczystego melona na toskańskim tarasie w towarzystwie najukochańszych osób, popijanie schłodzonego białego wina to tak naprawdę jest drobiazg... Jeśli tak, to ja oddam wszystkie wielkie rzeczy świata za to, by takie drobiazgi były obecne w moim życiu każdego dnia!


Na dziś mam ambitny plan. Tylko ja i moja wielka miłość - Florencja. Trzymajcie kciuki, żeby pociąg był i żeby udało mi tam dotrzeć o ludzkiej porze. Po tej całej kwarantannie jeszcze nie wszystko działa jak dawniej. Po tej całej kwarantannie na myśl o Florencji aż dłonie mi drżą, gardło ściska ze wzruszenia, z niecierpliwości, z tęsknoty...

DOBREGO WEEKENDU!

PIES to po włosku CANE (wym. kane)

Sukienka: MADAME.COM.PL


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Biało ,naturalnie,pięknie!
    Pozdrawiamy
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest szczęście!! A sukieneczka śliczna , prosta , elegancka .. maria

    OdpowiedzUsuń