Końce i końcówki najróżniejsze
piątek, maja 29, 2020
- Już nie wyrabiam - co jakiś czas jęczy Tomek.
- Dai! Su! Ostatnie dni. Gdyby nie to uczenie on line, teraz już byśmy jakoś bardziej emocjonalnie odliczali do końca roku szkolnego. A tak to szkoła - nie szkoła. Wszystko jakieś takie dziwne.
Trzeba przyznać, że chłopcy są zmęczeni. Nawet jeśli to nauka z domu, to jednak, te ostatnie dni są wyjątkowo intensywne. Tomek ma chyba wszystkie lekcje on line, więc siedzi od rana do pierwszej, a potem się uczy, bo co chwila klasówka czy odpytywanie. Ja co jakiś czas wyganiam na spacer, żeby głowę przewietrzyć, bo bez tlenu to jak głowa ma to wszystko ogarnąć.
Mikołaj pisze "tesinę" - swoją pracę dyplomową, która obejmuje wszystkie przedmioty z wyjątkiem matematyki i tej "tesiny" będzie musiał potem bronić w czasie egzaminu ustnego. Egzamin ustny w końcu będzie on line. Pisze cały czas, szuka powiązań, bo zakres pracy ma obejmować to czego uczyli się w tym roku, ale zagadnienia poszczególnych przedmiotów mają się ze sobą łączyć. Bardzo to ciekawe, bo uczy łączyć ze sobą dziedziny, a nie każe trzymać się sztywnych ram oddzielających przedmioty.
Na pisanie mają dzieciaki jeszcze dwa tygodnie, więc kciuki za wenę twórczą dla Mikołaja mile widziane! Egzamin na pewno będzie pod koniec czerwca.
Tak czy inaczej dziwny w tym roku ten szkolny koniec... I żal, że Mikołaj nie będzie miał tego ostatniego dzwonka, że nikt ich z przytupem nie wyprawi w świat, tylko tak po cichutku, mimochodem przejdą sobie na inny poziom edukacji.
Nawet jeśli świat powoli wraca na stare tory - albo raczej próbuje na nie wrócić - to to co miało być już i tak nie wróci. Żal mi troszkę - ot, żal zwyczajnie, jak to żal matce.
Tymczasem majowa atmosfera - mimo dzisiejszej deszczowej o poranku aury - jest jużzdecydowanie bardziej letnia niż wiosenna. Zieleń odrobineczkę złagodniała, już nie krzyczy pierwszowiosenną jaskrawością. Wybujałe do niedawna trawy zamieniają się w sielskie bele siana... Maki, ginestre kwitną jak szalone, a ja za każdym razem kiedy idę via Francini zadzieram nos w stronę lipowych koron, by sprawdzić czy już jakiś przedsmak ich słodyczy rozchodzi się w powietrzu.
Znów zastało mnie w pisaniu południe. Znów język skołowaciały od gadania, od tych zaimków, koniugacji, preposizioni... Ale na dziś już koniec. Teraz tylko obiad, spacer, może zdjęcia, kiedy grzecznie się wypogodzi. To chyba z żalu się ten maj rozpłakał dziś rano, z żalu, że już musi pakować walizki, ale jego deszcz do końca pozostał dobrze wychowany. To był wyjątkowo piękny maj i życzę Wam dobrego ostatniego majowego weekendu. U nas to będzie czas, kiedy ktoś znów zdmuchnie swoje świeczki na torcie.
Buon weekend!
sukienka: madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Witaj Kasiu,siedzę na tarasie mojego domu.Przekwitają najpiękniejsze z kwiatów, bratki. Wczoraj posadzone w donicach lawendy zaczynają rozkwitać. Białoróżowe pelargonie i białe z fioletowymi środkami rumianki dopełniają kompozycję kwiatową.Jest pięknie,ale ja leżę na leżaku zmarznięta, zawinięta w koc i wypatruję odrobiny słońca. Może choć parę promyczków, może troszkę ciepła.I Ty Kasiu w tych makach, w pięknym słońcu, w naszej sukience wyglądasz zjawiskowo.Poczułam to ciepło i lekką zazdrość, że letnia sukienka jeszcze nie dla mnie,ale może wkrótce?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie.Przyślijcie nam trochę słońca,proszę.