Kiedy brakuje słów...
poniedziałek, kwietnia 27, 2020
Jak wyglądają kwietniowe, górskie łąki w kwietniu?
Od wczoraj myślę jak je opisać i im bardziej się nad tym zastanawiam, tym większy czuję żal, że nie jestem poetką, że brak mi jednak finezji, słów, metafor, porównań.
Dobrze, że choć wierny Nikon wspiera moje marne słowa obrazem i może tak będzie łatwiej pokazać jak wielkim cudem są w kwietniu toskańskie Apeniny...
Prawdziwym cudem...
Nieskończone połacie jaskrów tak żółtych, że aż oczy bolą od patrzenia i zaraz przypomina mi się jak dorośli w dzieciństwie powtarzali: "nie zbliżaj ich do oczu, bo oślepniesz". Teraz oślepia mnie ich uroda i obfitość na tle zielonych wzgórz.
Oprócz jaskrów mlecze, których część zamieniła się już w ulotny puch, dalej dzikie orchidee, stokrotki i niekończące się lila połacie dzikiego tymianku... I to jeszcze nie wszystko, jeszcze tyle innych kwiatów, których nazw po prostu nie znam.
Premier powiedział: kto mieszka nad morzem, na tyle blisko, by móc dotrzeć na plażę na własnych nogach, ten może się w morzu wykąpać. To samo dotyczy rzek, jezior i oczywiście gór - jeśli są miejscem zamieszkania, można wędrować. A zatem góry znów wracają do mojego jadłospisu...
Czekam jeszcze grzecznie, jeszcze nie pomaszerowałam 20 kilometrów, tak jak się odgrażam od tygodni. Wczoraj chciałam tylko ugłaskać stęsknioną za tymi widokami duszę, dotknąć dzikich kwiatów, strzepnąć żółty pyłek z butów, posłuchać kukułki, pobiegać chwilę z motylami...
Przed zdjęciem rekonesans, czy nie ma przy kamieniach "dzikich lokatorów" |
Zdjęcia z tych moich "dziecięcych hulanek" na łące, ze szczęściem kipiącym uszami i z dziką naturą pokażę jutro. Dziś tylko góry, kwiaty i dłonie oparte o kamienny mur. Tyle tęsknot, tyle szczęścia, tyle emocji w jednej chwili.
Dzień w ogóle był bardzo piękny. Miał w sobie wszystko to, co idealny dzień mieć powinien. Obiad pod gołym niebem, czułości, zabawy, film, naleśniki, pizzę przygotowaną z duszą na ramieniu, bo na kolacji miał być Mario, który ostatecznie stwierdził, że moja pizza mu bardziej smakuje niż jego własna. Dzień, który zaczął się pięknym słońcem na wzgórzach. Dzień, który wzruszył ukwieconymi łąkami. Dzień, który cieszył kolejnymi nieco abstrakcyjnymi dyskusjami z chłopcami.
Kolejny dzień w Toskanii.
Kolejny dzień z życia.
Dobry dzień.
- Czy potrzebne ci są aż trzy poduszki pod nogami? - zapytałam Mikołaja.
Po spacerze zestroiłam się w bikini, by dalej przypiekać się w słońcu, a zatem szukałam skrawka legowiska na ukochanym tarasie.
Mikołaj zdawał się medytować niczym samuraj zjednoczony ze swoją kataną, więc nawet nie zareagował na moje pytanie. Słuchawki na uszach z muzyką graną na jakiś chińskich skrzypcach, których dźwięk - jak określiła J. - przypomina bardziej obdzieranie kota ze skóry, skutecznie utrudniały dialog.
- Ej!
Łypnął na mnie jednym okiem.
- Potrzebne ci pod nogami aż trzy poduszki?
- Tak.
- ???
- Muszę mieć po równo.
Po równo, czyli symetrycznie. Oczywiście wywalczyłam w końcu dwie poduszki i ułożyłam się tuż obok pochłaniając kolejne strony opowieści o Van Goghu. Mikołaj poszedł sobie pięć minut później, musiałam chyba poważnie zakłócić - nomen omen - równowagę samuraja.
Przed nami ostatni kwietniowy tydzień, a raczej jego skrawek! Jutro w Domu z Kamienia nie tylko kwieciste widoki hulanek na łąkach, ale też opowieść o pewnym wzruszającym zdarzeniu jeszcze z minionego tygodnia...
Niech nowy tydzień dobry ma początek!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Pani Kasiu, przy okazji tego Samuraja Mikołajowego, chciałabym zapytać czy oglądaliście Shoguna (serial ) ? Pozdrawiam AnetaG
OdpowiedzUsuńWidoki naprawdę piękne! :)
OdpowiedzUsuń