Zacznijmy pozytywnie...
poniedziałek, marca 23, 2020
Sytuacja jaka jest, każdy widzi. Ale...
Łapiemy się każdej pozytywnej wieści niczym koła ratunkowego i trzymamy się jej kurczowo, bo w oparach optymizmu przeżyć każdy następny dzień jest odrobinę łatwiej.
To już rytuał ostatnich dni, że po o 18.00 sprawdzam nerwowo wykresy na stronie obrony cywilnej. I tak w niedzielny wieczór kropeczka z datą 22 marca zjechała wyraźnie niżej niż ta 21 marca. To oczywiście jeszcze nic nie znaczy. Ale...
To była bardzo dobra wiadomość i postanowiłam wieczorem zrobić małe podsumowanie w tych oparach optymizmu.
Na początek pytanie: czego w czasie kwarantanny najbardziej mi brakuje? Ale tak najbardziej, najbardziej, tak że nie powiem co ściska, takie minimum potrzebne do szczęścia:
1. Góry, chodzenie, góry, Nikon na szyi, chodzenie, góry, przełęcze, kamienne rudery, kanapki w plecaku...
2. Stacja Biforco dziewiąta rano, peron pierwszy, "il treno regionale proveniente da Faenza e diretto a Firenze Santa Maria Novella..." itd., San Lorenzo, Santo Spirito, Ognissanti, ostatnie wieczerze, chianti popijane w przelocie przed fiaschetterią, widok na miasto z San Miniato...
3. Adrenalina i emocje, które daje mi czas z turystami. Gotowanie, wino popijane na tarasie, wspólna pizza, tańce, opowieści, florencki czy boloński zachwyt, górskie sapanie, rozmowy do nocy...
I teraz co w kwarantannie jest dobre, bo zawsze jest coś dobrego:
Tak naprawdę jestem samotnikiem i tak jak lubię czas z turystami, tak lubię też być sama. Nie znam uczucia nudy. Nie umiem go sobie wyobrazić. Czytam, piszę, gotuję, gimnastykuję się i czytam znów i potem znów gotuję, piekę i tak dalej... Mam przy sobie najwspanialsze towarzystwo, które nigdy mnie nie męczy, którego nigdy nie mam dosyć. Mam chłopców. I ten czas we troje, nawet jeśli w domu zamknięci, jest czasem wyjątkowym.
Moja skóra odpoczywa. Maluję się tylko na wyjścia do miasta albo w dni, kiedy mam lekcje z płcią przeciwną. Moja skóra wypija tony oleju kokosowego. Mogę się w nim nurzać, siedzieć w wygodnych dresach i mieć w nosie to jak wyglądam, bo nikt mnie wizytą nie zaskoczy. To o tyle niesamowite, że ja jednak z tych co nawet po chleb na drugą stronę ulicy tylko w pełnym rynsztunku. W niedzielny ranek wyciągam maseczki, co to mi jeszcze Anka przywiozła, a na które nie mam normalnie czasu i przez kilka minut głowię się: aloes czy różowa glinka?
Mogę więcej czasu poświęcić na kulinarne eksperymenty i tak oto w Kuchni niemal codziennie pojawia się nowy przepis. Chłopcom oczywiście w to graj, ale ja jednak chyba od tych zapachów i braku wypraw jem dużo mniej ( na szczęście!), bo apetytu zdecydowanie brak.
Blog ma takie statystyki jakich nie miał od 2014, kiedy na głównej stronie pewnego znanego portalu ukazał się o nas artykuł. Drzwi do Domu z Kamienia otwieracie nawet 5.000 razy dziennie! Piszecie do mnie wzruszające maile, komentujecie wpisy - a tak bardzo mi tych komentarzy ostatnio brakowało.
Mam wciąż dużo pomysłów, jeszcze więcej lekcji, czas na wymianę myśli z A., zawsze jestem w domu, kiedy Mama dzwoni, odpisuję w miarę szybko na maile.
Całkiem sporo nazbierało się tych pozytywów i wy też pomyślcie o swoich. Na pewno każdemu ten dziwny czas nie tylko wiele zabiera, ale też jednocześnie coś daje. Uczepmy się zatem tych dobrych myśli i rozpocznijmy optymistycznie nowy tydzień. Lekcji zatrzęsienie, makijaż jest, zakupy też dziś w planie, zima dalej do nas zmierza, ale chyba mniej brutalna niż zapowiadano... Dobrego poniedziałku - pierwszego wiosennego poniedziałku w tym roku!
Zamiast klasycznych zdjęć - dziś kilka kolaży, na widok których dusza się śmieje. Jesteście Wy, jest Italia, góry, Florencja, jesteśmy znów razem!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
I tak trzymać, przetrwać ten zwariowany, smutny czas. U mnie jeszcze ciągła obawa o dzieci - są stanowczo za daleko :( Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńTo na pewno trudne w takiej chwili:( Obyśmy to wszystko w zdrowiu przetrwali!
UsuńMamma mia! Od tygodni nie widziałam tylu uśmiechniętych osób w jednym miejscu! Jaki to jest wspaniały widok! :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu!
Asia C.