Trochę normalności w Domu z Kamienia, wieczorne wzruszenie i różne przemyślenia
niedziela, marca 15, 2020
- Zjadłabyś małpę? - pyta przy kolacji Mikołaj.
- No nie... Małpy to jednak nie.
- A psa?
- Też nie.
- A ty byś zjadł? - odbijam pytanie, bo Mikołaj o swoich preferencjach nic nie mówi.
- Ja bym tylko jednego zwierzaka nie zjadł!
- Pandy... - zgaduję bez pudła, bo Mikołaja zafiksowanie na chińskie misie stało się już legendą.
- Pandy, ale w ogóle żadnego niedźwiadka.
- Czyli psa, kota byś zjadł??? - wytrzeszczam oczy, a Mikołaj w odpowiedzi wzrusza tylko ramionami.
- A konia byś zjadła? - pyta znów.
- Jadłam raz, ale już dziękuję, pomijając moje własne wątpliwości moralne, zwyczajnie mi nie smakuje. A w ogóle to o jakie jedzenie ci chodzi? Tak dla przyjemności, czy w obliczu głodu? Bo w obliczu głodu, to pewnie i psa i małpę bym zjadła.
- W takiej sytuacji to ja bym Tomka nawet zjadł.
Mina Tomka bezcenna.
Kurtyna.
***
W sobotę w Marradi spowitym teraz nienaturalną ciszą, nagle punktualnie o 20.00 zabrzmiał hymn włoski. Muzyka na cały regulator i teatr oświetlony barwami włoskiej flagi miały być ukłonem w stronę lekarzy i wszystkich służb sanitarnych. Dźwięk hymnu w zdawałoby się wymarłym miasteczku był czymś niemal nierealnym, czymś co jednocześnie dawało nadzieję, był to zdecydowanie jeden z najbardziej wzruszających momentów odkąd tutaj żyję. Moment, który u większości wycisnął łzy z oczu.
Marradi w sobotnie południe... |
Mam wrażenie, że pędzący jeszcze kilka tygodni temu świat nagle się zatrzymał. I może to wszystko dzieje się właśnie po to? Może trzeba było zwolnić?
Nie mówię akurat o sobie, bo ja lekcję pokory dostałam od życia już kilku lat temu. Ta lekcja pokory przewartościowała wszystko w moim życiu. Nauczyłam się żyć wolniej i doceniać nawet najdrobniejsze chwila. Znacie mnie i wiecie, że czasu we troje spędzamy bardzo dużo, że celebrujemy każdy dzień, każdy moment, a ja roztkliwiam się nad każdym kwiatkiem.
Jednak tendencje na świecie są inne, życie dookoła wygląda zupełnie inaczej, świat pędzi na łeb na szyję. Ludziom brakuje czasu na pobycie z rodziną, na spokojny sen czy porządny posiłek, na zabawę z dziećmi, na lekturę. Może właśnie to wszystko, co się teraz dzieje da ludziom do myślenia.
Myślę też, że kiedy to wszystko się już skończy świat będzie wyglądał trochę inaczej. Trudno teraz przewidzieć jak długo będzie stawał na nogi i jakie będą tego wszystkiego konsekwencje, ale chyba nic nie będzie już takie jak wcześniej. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dostaliśmy wszyscy mocnego prztyczka w nos.
***
Dziś niedziela, a za oknem cisza. Normalnie o tej porze byłoby już jak na torze wyścigowym, wszak motocykliści cały rok czekają na ten moment. Tymczasem nie słychać nic poza wiosennym trelem ptaków. Trajkoczą już od ciemnego świtu. Pogoda ma być dziś piękna. Pewnie znów wymyślimy jakieś zabawy nad rzeką, przyrumienimy się w wiosennym słońcu, poczytamy na tarasie, ja wycuduję coś do jedzenia, może za kwiaty w donicach się weźmiemy. Czasu na pewno mamy dziś pod dostatkiem...
DOBREJ NIEDZIELI!
I na dobry początek dzielę się z Wami kolejnym nagraniem podesłanym od Czytelniczki - tym razem śpiewak z Florencji.
POKORA to po włosku UMILTÀ (wym. umilta)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Pani Kasiu, od dobrych paru lat w Polsce, w Europie, ba! na świecie, jest i zwiększa się tendencja do życia "tu i teraz", do celebracji drobnych, ulotnych chwil. Część ludzi przeżyła traumę i ona to spowodowała, część ludzi tak wybrało. Tylko nie wszyscy się tym chwalą :))
OdpowiedzUsuńUdanej niedzieli
Czeko
Jasne, że tak, ale niestety równolegle świat jednak pędzi. Widzę to nawet po moich Gościach, którzy pomijając Florencje i inne cuda, przyznają, że tak miło na chwilę zwolnić. Niektórym wcielić to w życie się udaje innym mniej, nie zawsze jest to tak samo łatwe, czasem wymaga wielu poświęceń. Sama coś o tym wiem. Nie pomyślałam jednak, że ktoś te moje zachwyty może odebrać jak przechwałki, w ogóle nie łączyłam tego z "przechwalaniem się". Ot dzielenie się codziennością tą dobrą i czasem tą smutniejszą, refleksje spostrzeżenia, którymi staram się zainspirować innych.
UsuńCiekawe tylko, kto tego prztyczka nie poczuje, a komu zakończy życie. Takie niefortunne skojarzenie. Widziałam w dzieciństwie, jak dorosła osoba dała prztyczka w nos psiakowi, bo wykradł jajko z kurnika. żeby go nauczyć, piesek miał powąchać rozbite jajko , po czym dostał niby niewinnego prztyczka w nos , ale dużą męską ręką i ... piesek zakończył życie.
OdpowiedzUsuńTeraz młodzi liczą, że przejdą "suchą nogą" tę zarazę i się najwyżej na nia uodpornią na przyszłość, jednak starsi czy młodzi , ale słabsi, mogą tej przyszłości już nie dożyć.
Przepraszam za ten smutny ton, ale tak sie aktualnie czuję.