Marcowe kałuże

środa, marca 04, 2020


Niebieskie niebo wygląda pięknie, nawet wtedy kiedy przegląda się w brudnych kałużach... - taka filozoficzna myśl przemknęła mi przez głowę i zaraz pożałowałam, że jednak nie wzięłam aparatu. 
Tymi brudnymi kałużami pocętkowane było całe pobocze drogi, kiedy po południu szłam po Mikołaja do Marradi. Mimo burej wody, odbijające się fragmenty sklepienia, które na chwilę odsłoniły chmury, były czysto lazurowe. 
Ten lazur wyszedł dosłownie na kilka chwil i jeszcze nim doszłam do Marradi pożałowałam, że nie posłuchałam rady Tomka. 
Dwa razy za mną wołał:
- Pusia weź parasolkę!
- Jak wezmę to nie będzie padać, a klamot zbędny! Założyłam kurtkę z kapturem!

Rozpadało się na dobre. Szczęśliwie Rosa się nad nami zlitowała i pod samą furtkę odstawiła.
Pogoda ma być pod psem z małymi przebłyskami łaskawości aż do przyszłego tygodnia. Marzo con acqua e sole - czyli marzec z wodą i ze słońcem, więc przynajmniej w kwestii wody już będziemy kwita. Potem mam nadzieję przyjdzie czas na samo słońce. 

Tak czy inaczej zdaje się, że ta pogoda pod psem, łzawa i deszczowa dobrze zrobiła glicine! Wczoraj po raz pierwszy zauważyłam, że życie na gałązkach oplatających taras drgnęło. Pąki spuchły na puchato i teraz tylko czekać odrobiny słońca, żeby prychnęły wiosennym, toskańskim fioletem. W kwestii tego fioletu jeszcze - to już pierwszy irys nad Lamone zakwitł! Nawet jeśli kapryśna, to jednak wiosna!


*** 
Mimo padającego z maleńkimi przerwami deszczu dzień nie był zły. I muszę uczciwie przyznać, że do tego znów przyczynili się ludzie. Bardzo, ale to bardzo, z serca, najgoręcej jak umiem dziękuję za takie zaangażowanie i chęć bezinteresownej pomocy. Mail, wskazówka, rada - wszystko jest na wagę złota. Dziękuję w szczególności mojej kochanej A., która jak zawsze niezawodna nie tylko dwoiła się i troiła, ale jak ślepcowi palcem pokazała to, co było oczywiste pod samym nosem. Dziękuję też "Staremu Zgredowi" za tyle fachowych rad i wytłumaczenie technicznych zagwozdek, których moja blond głowa nie ogarniała.  

 ***
Kolejny marcowy dzień na start. Przede mną wiele godzin lekcji. Tomek jeszcze śpi i pewnie jak wstanie będzie ciut zestresowany, bo dziś jednak jakaś lekcja ma być on line. Oby nasz internet to udźwignął. 
Mikołaj przy śniadaniu opowiedział mi o twórczości Giovanniego Verga, po czym podyskutowaliśmy o realizmie i naturalizmie w literaturze, następnie o Brahmsie, którego Mikołaj słucha ostatnio namiętnie i tak zrobiła się siódma, więc na mnie już czas. 
Na śniadanie dziś u nas pyszne pomarańczowe ciasto! Zerknijcie do Kuchni
BUONA GIORNATA!

KAŁUŻA to po włosku POZZANGHERA (wym. poccangera)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze