Dziwny jest ten świat i dziwne w nim życie
niedziela, marca 22, 2020
Pierwszy dzień wiosny był ciepły i słoneczny, a dzięki temu chłopcy mogli do woli korzystać z przywileju posiadania kawałka rzeki i tarasów. Do rowu, który kopali od kilku dni, wpłynęła woda z Lamone.
- Skończyliśmy kopać rów - oznajmił z dumą Tomek, ściągając utytłane błotem buty.
- A czy w tym był jakiś głębszy sens, filozofia, czy to tylko zwykłe kopanie rowu?
- Zwykłe kopanie rowu.
- Acha.
W obecnej sytuacji nie jest ważne co, ważne, że w ogóle czymś można się zająć i pobyć trochę pod gołym niebem. Nasza wiosenna aura od dziś postanawia się na kilka dni wycofać i tylko boję się, żeby to zimno, które już do nas płynie nie zaszkodziło poziomkom, tulipanom i glicine, które wczoraj odsłoniło szczyptę fioletu...
- Jak ja bym chciał już wyjść z domu... Wsiąść na rower, pojechać do Marradi... - Mikołaj po raz pierwszy od czasu kwarantanny powiedział na głos o tęsknocie za normalnym życiem. - Boję się egzaminów - dodał i przypomniał sobie zaraz zły sen, który zasiał w nim ostatnio niepokój.
- Nie bój się egzaminów. To będzie dziwny rok. Zobaczysz. Na pewno nikogo nie obleją. Poza tym ty jesteś przecież bardzo zdolny i chyba akurat egzaminami nie musisz się przejmować.
- Ale ten sen był okropny - wzdrygnął się Mikołaj na samo wspomnienie.
- Będą cię pytać o to, co wiedzą, że na pewno wiesz, w czym jesteś dobry - pocieszał bardziej doświadczony w materii brat.
Długo rozmawialiśmy przy kolacji. Nie chciało nam się wstawać od stołu. Pizza w moim wydaniu na pewno nie była taka jak "mariowa", niemniej albo byliśmy bardzo głodni albo była naprawdę dobra, bo we troje uporaliśmy się z dwiema blachami. Wytrzymać bez pizzy zbyt długo się nie da... W ogóle bez wielu rzeczy wytrzymać trudno... Życie wystawia nas na próbę. Tak czy inaczej, nawet jeśli trudno wytrzymać trzeba i najważniejsze teraz w tym wszystkim to zdrowie!
Sobota była emocjonalną huśtawką. Najpierw zalała mnie fala wzruszenia... I w tym miejscu - w ogóle od tego powinnam była dziś zacząć - powiem z całego serca: DZIĘKUJĘ!
Dziękuję nowym i starym Patronom za odzew na moją prośbę i pomoc na patronite, dziękuję za telefony, za maile, za każdego rodzaju wsparcie. Za to, że myślicie o nas i się martwicie. To naprawdę sprawia, że lżej się robi na sercu - w przenośni i dosłownie.
Pytacie mnie też o e-booka. E-book jest gotowy, aktualnie w korekcie. Cierpliwie czekam i jednocześnie biję się z myślami. Być może w obecnej, trudnej sytuacji będę musiała bez ceregieli, ISBN ecc... udostępnić go za opłatą na jakiejś platformie, by wspomóc domowy budżet. Z drugiej jednak strony traktuję to jako ostateczność, bo jednak napracowałam się przy nim bardzo i nie chciałabym, by skończył jako fruwający w sieci zwykły pdf... Spośród wszystkich wydawnictw odpowiedziały tylko trzy, oczywiście odmownie. Szukam dalej możliwości. Dalej ślę maile. Zobaczymy... Liczę, że przy wsparciu innej blogerki, która podobnie jak ja opisała "swoją" część Italii, uda się znaleźć mądre rozwiązanie. W myśl zasady - co dwie głowy to nie jedna.
Swoją drogą nieustannie zadziwia mnie fakt, że wystarczy nazwisko, siła przebicia i autorki sławnych blogów pisanych bynajmniej nie z Włoch, mogą wydać wszystko, a my "specjalistki", żyjące tutaj i znające nasze miejsca od podszewki, możemy o tym tylko pomarzyć...
Dziwny jest ten świat.
A teraz to, co sprawiło, że emocjonalna huśtawka poleciała w dół.
Niestety w Marradi mamy od wczoraj pierwszą osobę zarażoną. Ten przeklęty wirus przedostał się przez góry i bezczelnie wkradł się do naszego małego raju... Więcej zachorowań jest też w samym Mugello. To oczywiście niczego nie zmienia. Dalej będziemy uważać, tak jak uważaliśmy do tej pory, jednak zdecydowanie lżejsza była świadomość, że Marradi w tym całym zakażonym świecie było "czyste".
Wykres na stronie Protezione Civile wciąż niestety pnie się w górę.
Kilka godzin temu premier ogłosił też nowy dekret - to, czego dopominała się większość społeczeństwa - #chiuderetutto - czyli zamknąć wszystko. Stop dla fabryk i innych działalności. Pozostaje otwarte tylko to, co w tej chwili niezbędne do przetrwania. Oczywiście decyzja taka powinna była zapaść od razu, ale...
Prostym przykładem jest Marradi. Co z tego, że my tu uważaliśmy, dmuchaliśmy na zimne i dezynfekowaliśmy wszystko, jeśli grupa ludzi wciąż musiała jeździć do pracy poza granice gminy... Znów na efekty kolejnego dekretu przyjdzie nam poczekać kilka tygodni.
Tymczasem zaostrzono jeszcze bardziej kontrole. W Biforco przed moim domem przez kilka godzin stoi patrol i sprawdza każdego, kto pojawi się na horyzoncie: gdzie, po co, papier...
Takie dziwne teraz to życie i dziwny ten świat.
Nie traćmy jednak nadziei. Jeszcze kiedyś będzie pięknie...
NIE TRACIĆ NADZIEI to po włosku NON PERDERE LA SPERANZA (wym. non perdere la speranca)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
7 komentarze
Pani Kasiu mieszkam w Gliwicach dzisiaj podano że 2 osoby zarażone są właśnie z Gliwic. Bardzo się boję .Syn siedzi w domu ja też ale mąż idzie do pracy .Na dokładkę mam remont nie wiem co dalej będzie.Wszystko jest takie dziwne , czytam codziennie pani bloga i smuci mnie to co czytam .Pozdrawiam serdecznie i bądźmy wszyscy dobrej myśli .Dorota ze Śląska
OdpowiedzUsuńDokładnie bądźmy dobrej myśli! I trzymajmy się w zdrowiu!!!
UsuńKasiu, wszystko się spowolniło, tak byłoby nawet dobrze tylko żeby, nie było tego co nas ogranicza , czyli koronawirusa.
OdpowiedzUsuńZ tego spowolnienia:) dodałam dzisiaj pierwszy post na moim nowym blogu, zapraszam na https://boutiquepiekna.blogspot.com/
może jakaś zagadka - jak ostatnio ?
No właśnie... To co ogranicza jest smutne... Nad zagadką pomyślę, za zaproszenie na blog dziękuję, poczytam w wolnym czasie:)
UsuńWitam Ciebie i moje koleżanki z Maradii i Biforco!wierzę, że przetrwacie tego wirusa w tych pięknych górach !może mnie nie pamiętasz ale byłam z Ritą na spotkaniu w pałacu w Maradii i przy zwiedzaniu pomogliście mi w tłumaczeniu niektórych słów. Dziękuję, pozdrawiam i życzę przetrwania ciężkiego czasu!
OdpowiedzUsuńTaaak!!! Pamiętam!!! Ojej ale to było dawno dawno temu... Również życzymy zdrowego przetrwania tego wszystkiego!
UsuńWitam Ciebie i moje koleżanki z Maradii i Biforco!wierzę, że przetrwacie tego wirusa w tych pięknych górach !może mnie nie pamiętasz ale byłam z Ritą na spotkaniu w pałacu w Maradii i przy zwiedzaniu pomogliście mi w tłumaczeniu niektórych słów. Dziękuję, pozdrawiam i życzę przetrwania ciężkiego czasu!
OdpowiedzUsuń