- Mogę zabrać te torby i wrócić do domu? - zapytał Mikołaj. - Wcale mi się tu nie podoba.
Minę miał przestraszoną, smutną i jakby zawiedzioną nowym wizerunkiem świata. Po ostatnim przytachaniu zakupów obiecałam sobie, że będę zabierać chłopców na zmianę, raz jednego raz drugiego jako tragarza. Oczywiście bez żadnego wchodzenia do sklepu, z czekaniem w bezpiecznej odległości, ot tyle, żeby pomóc mi tachać te nieszczęsne torby. Myślałam, że i dla nich to będzie rozrywka, kiedy po trzech tygodniach będą mogli się kawałeczek przejść i rozruszać nogi, tymczasem Mikołaj, który poszedł na pierwszy rzut, bo Tomek w poniedziałek miał dużo lekcji, wrócił z tego spaceru zdruzgotany. Myślę, że do wczoraj nie zdawał sobie sprawy, że świat na zewnątrz zmienił się bardzo przez te trzy tygodnie. Widok ludzi w maskach, kolejki rozciągniętej przed sklepem, zrobił na jego młodzieńczej, dziecięcej jeszcze duszy piorunujące wrażenie.
- Następnym razem niech Tomek idzie... Ja nie chcę tego widzieć - powiedział smutno.
Wieczorem po 18 wieści Protezione Civile były bardzo optymistyczne z blisko 3800 nowych zachorowań dwa dni wcześniej, poniedziałek zakończył się liczbą około 1600! Wciąż były kolejne zgony, ale tym razem padł inny, tym razem miły sercu rekord ilości wyzdrowień. Oby tylko ta tendencja się utrzymała... Eksperci mówią, że Italia zbliża się do "stabilizacji". Tymczasem kwarantanna została przedłużona do połowy kwietnia. Dopiero po Wielkanocy będzie można snuć bardziej prawdopodobne scenariusze. Teraz jeszcze kolejne tygodnie oczekiwania i marzenie o wyjściu w góry...
W jednej z toreb, którą Mikołaj przytachał z marketu była colomba - słynna, włoska, wielkanocna baba. Jak tylko zobaczyłam cenę niecałe dwa euro, to rach ciach wrzuciłam ją do koszyka i z ulgą pomyślałam - jesteśmy do świąt prawie gotowi.
- Mamy colombę! - obwieściłam z dumą - upiekę wam karkówkę, tak jak chcieliście, będą jajka, Mikołaj zrobi sernik i tyle. Chyba nie będziemy piec więcej ciast? Przecież i tak jesteśmy we troje, kto to potem zje?
- Żartujesz? Jakbyś nas nie znała! - Tomek popatrzył na mnie z rozbrajającym uśmiechem.
No tak... Ile by nie było, tyle zjedzą...
Kiedy zasypiałam wczoraj wieczorem, nie wiedzieć czemu, przypomniały mi się słowa woźnego ze szkoły. To było ze trzy miesiące temu i nie pamiętam o czym dokładnie rozmawialiśmy, zdaje się, że o zalanej Wenecji. Marino powiedział wtedy: "najpiękniejsze czasy tego świata już oglądaliśmy". Zmroziło mnie na wspomnienie tych słów... A co jeśli Marino miał rację? Jeśli to, co najlepsze już za nami? A co jeśli nasze dzieci będą naprawdę dorastać w takim dziwnym świecie? Przed oczami wciąż miałam pełną niepokoju twarz Mikołaja.
Czas pokaże. Ja wbrew logice nadal będę sobie powtarzać: jeszcze będzie pięknie, jeszcze będzie wspaniale. Tymczasem w ogródku zakwitł drugi tulipan...
NIEPOKÓJ to po włosku ANGOSCIA (wym. angoszia)