Obrona lutego i jego pożegnanie
sobota, lutego 29, 2020
Febbraio, febbraietto mese corto e maledetto - mówi włoskie powiedzenie. Znaczy to: luty, luteńki, miesiąc krótki, ale przeklęty. Dziś luty 2020 schodzi już z afisza, więc z pełnym przekonaniem mogę napisać, że ani trochę w tym roku na powyższą ocenę sobie nie zasłużył.
Co było w lutym dobrego?
Pogoda, pogoda i jeszcze raz pogoda! Przez bity miesiąc cieszyliśmy się słońcem, lazurem nieba, tylko z rzadka zakłóconym przez chmury i ciepłem wypisz wymaluj wiosennym.
W lutym dobre były też kwiaty. Fiołki i fiori di san Giuseppe zakwitły już w styczniu i towarzyszyły nam przez cały kolejny miesiąc. Do nich dołączyły prymulki, magnolie, migdałowce, dzikie śliwy, a wczoraj w czasie przedostatniego lutowego spaceru znalazłam też dużo rzadziej spotykane białe fiołki.
I w końcu luty był dobry - od dobrych ludzi. Dom z Kamienia gościł w tym miesiącu kilka wspaniałych osób, których pobyt do tej pory wspominam ze wzruszeniem. Dobrzy ludzie to zdecydowanie najwyższa wartość!
Ponadto chłopcy błysnęli ocenami na półrocznych świadectwach, a ja skończyłam e-book. Zakładałam jego wydanie w grudniu na święta, ale jak widać miałam mały poślizg. Drugą część planowałam na Wielkanoc, ale teraz nauczona doświadczeniem nie będę już nic deklarować. Mam nadzieję, że nim zakwitną bzy w obiegu będę już obydwie części moich florenckich opowieści, a ja będę mogła zabrać się za przewodnik po Mugello i Alto Mugello.
Taki to był luty...
To wszystko sprawia, że nie śmiem w tym roku powiedzieć o nim - maledetto. Oczywiście były i problemy, a jakże! Ale te w moim życiu to powiedzmy już constans i po latach nauczyłam się mimo wszystko skupiać na tym, co dobre...
Niektóre kwiaty świetego Józefa zbladły od mocnego, lutowego słońca. Fiolet stracił na intensywności... Jeszcze trochę a i one będą tylko wspomnieniem.
Dziś wyczekany przez mnie dzień. Moja najulubieńsza z ulubionych fest - lom a merz. Pisałam o niej kilka lat temu, zerknijcie: światło dla marca 2015 rok. Dla mnie to coś więcej niż Sylwester i wszystkie inne święta razem wzięte. Jest w tym coś magicznego: nadzieja, ciepło ognia, światło, wiosna za progiem, chłopska tradycja... A wszystko to jak na Włochy przystało okraszone zabawą, winem, muzyką, dobrym jedzeniem i wesołym towarzystwem.
Do widzenia luty!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze