Szkolny prawie półmetek i inne nowości
środa, stycznia 22, 2020
Obudziłam się z pełnym przekonaniem, że dziś już czwartek i przez głowę znów przeleciały mi te same refleksje - czas zwariował! Ledwo weekend, a tu już czwartek! Serio, już czwartek? Przecież w tym tempie zanim się człowiek zorientuje, to całe życie mu przeleci! I kiedy już porządnie się "nadziwiłam", wtedy w głowie dni mi się wyprostowały i dotarło do mnie, że nie czwartek, a dopiero środa! I choć środa to zaraz po poniedziałku jeden z najcięższych dni, to jednak tym razem szczerze się ucieszyłam, bo aż tak galopujący czas nie jest wcale niczym dobrym.
- Wiesz Pusia miałem dziś smutny sen - zaczął Tomek sennym głosem przegryzając kromkę chleba z miodem.
- Co ci się śniło?
- Śniło mi się, że miałem być odpytany z "sajensów", a przecież byłem już pytany i co gorsza na naukę miałem tylko jeden dzień i coś o jakiś bocianach musiałem studiować.
- Abstrakcja.
- No!
- Jeszcze ten tydzień i następny i koniec semestru, prawda?
- Tak - dokończył kawę i tak jak zawsze, zerkając na zegarek usadowił się na moich kolanach. - Dwie minuty na "przytulaski". Po kawusi od razu człowiekowi lepiej, wiesz Pusia?
- Wiem!
- Co nie zmienia faktu, że chętnie zostałbym w łóżku.
- W drodze do wakacji jesteś już prawie na półmetku!
- Taaa....
Co poza tym z nowości?
Zbliża się wiosna, więc zaplanowano już u chłopców szkolne wycieczki. Mikołaj jedzie na podbój Mediolanu, Tomek natomiast będzie odkrywał Rzym. Takie to są realia... Ech, a ja co najwyżej mogłam na tym etapie pojechać do Karpacza...
W ostatnich dniach Marradi jest na ustach całych Włoch - programy informacyjne i publicystyczne trąbią o klasztorze i o czterech mniszkach, które od lat w nim żyją. Kościół chciał zamknąć klasztor, choć ten wybudowany był podobno z pięniędzy marradyjczyków, siostry natomiast zamierzano gdzieś wykwaterować. Całe miasteczko - no prawie całe, stanęło murem za siostrami. Wielu mieszkańców wypowiedziało się przed kamerami, że trzeba zostawić je w spokoju i basta. Teraz niemal każdego dnia jacyś dziennikarze biegają z kamerami i mikrofonami po placu. Niektórzy żartują, że miasteczko ma swoje pięć minut.
Poza tym zima ma się prawie wiosennie. To znaczy jak mnie ktoś zapyta, to powiem, że zimno jak jasny gwint, ale ja to jestem zupełnie niemiarodajna. Ostatnio, kiedy poszłam po Mikołaja do szkoły aż mi się wstyd zrobiło. Ubrana w najcieplejszą kapotę, otulona chustą, na głowie kaptur, jakbym wypadła z reymontowskich Chłopów, podczas gdy przed wejściem do szkoły większość oczekujących miała na sobie lekkie puchówki. Ściągnęłam przynajmniej ten kaptur, bo wstyd jak beret!
To chyba tylko mnie jest tak zimno... W ogródku w Biforco widziałam już pierwsze żonkile! Znowu A. się zapyta - co to oznacza? A ja znów odpowiem - nie wiem! Jeszcze tydzień do "dni kosa", a potem zobaczymy.
DOBREGO DNIA!
OBUDZIŁAM SIĘ to po włosku MI SONO SVEGLIATA (wym. mi sono sweliata)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Karpacz, Karkonosze - bajka!
OdpowiedzUsuńczeko
Na pewno tak, ale jednak przyznajmy szczerze - Rzym to zupełnie inna bajka:)))
OdpowiedzUsuń