Słynna florencka historia z megalomanią w tle - Palazzo Pitti
poniedziałek, stycznia 06, 2020
Najpiękniejsze światło jest o poranku, kiedy słońce dopiero raczkuje, kiedy Arno jest jak lustro dla stojących przy jej brzegu palazzi. Uwielbiam florenckie poranki za ciszę, za leniwą atmosferę i właśnie za to niezwykłe o każdej porze roku toskańskie światło.
Już od dawna planowałam florencki dzień z chłopcami na zakończenie wakacji bożonarodzeniowych, tym bardziej, że tak akurat wypadała darmowa muzealna niedziela. Tym razem postanowiliśmy zwiedzić Palazzo Pitti i "coś jeszcze", to "coś" pilnie potrzebne było do e-booka i ostatecznie na to "coś" niestety zabrakło czasu, więc za kilka dni do toskańskiej stolicy zawitam ponownie.
Palazzo Pitti pochłonęło nam więcej czasu niż zakładałam, a ja i tak paradoksalnie czuję niedosyt...
Na początek dwie "techniczne" uwagi. Jeśli planujecie zwiedzanie czegoś w "darmową" niedzielę, bądźcie na miejscu zaraz po ósmej, najdalej do dziewiątej. My o tej porze właśnie wchodziliśmy i zajęło nam to "wchodzenie" w sumie pięć minut. Kiedy po kilku godzinach wychodziliśmy na zewnątrz końca kolejki nie było widać... Druga ważna rzecz - zarezerwujcie sobie na zwiedzanie Palazzo Pitti dobrych kilka godzin. Jeśli macie zamiar zobaczyć wszystko, to znaczy również ogród, srebra, porcelany - powiedziałabym ponad pół dnia! I raczej nie planujcie potem innego równie zajmującego zwiedzania - głowa może być zbyt przeciążona. Warto wiedzieć, że Palazzo Pitti to nie jedno muzeum, a cały kompleks.
9.00 rano |
O tym, co nas zachwyciło w pałacu opowiem Wam jutro, kiedy już do końca ochłonę... Wciąż bowiem wracam myślami do niezwykłego piękna, z którym w styczniową niedzielę przyszło nam obcować i które ciężko umysłem objąć, do piękna i sztuki, które swym bogactwem aż przytłaczają, do piękna, które trudno sobie nawet wyobrazić...
Dziś zatem tylko kilka ciekawostek odnośnie samego palazzo.
Wszystko zaczęło się w połowie XV wieku, kiedy to zacne rody Florencji - w czasach największego splendoru miasta - zaczęły wznosić swe rezydencje. Wtedy to powstał zaprojektowany przez Michelozzo Palazzo Medici, wtedy również swój palazzo wzniósł Strozzi.
Luca Pitti był bardzo bogatym kupcem florenckim i - jak dziś można przypuszczać - wyjątkowym megalomanem. Vasari przytacza pewną anegdotę. Opowiada ona o tym, jak to Medyceusze z powodu zbytniego "rozmachu" odrzucili projekt palazzo wykonany przez Brunelleschiego. Z tego samego powodu natomiast projekt ten miał przyjąć Luca Pitti. Nie wiemy ile w tym prawdy, nie wspominają o tym bowiem żadne inne źródła, natomiast o megalomanii kupca świadczą jeszcze inne anegdoty.
"Ma być tak ogromny, by jego dziedziniec pomieścił cały Palazzo Medici, a okna mają być tak duże, jak główne wejście do Palazzo Strozzi" - takich wskazówek miał podobno udzielić Pitti architektowi, ale i tu nie wiemy, ile w tym prawdy. Ja sama czytałam kilka wersji tej anegdoty.
Jeśli staniecie przed fasadą budynku, po lewej stronie od wejścia znajdziecie pewien interesujący szczegół.
Jeden z kamieni u podstawy budynku wyróżnia się spośród innych długością... Dziesięciometrowa pietra otoczona jest innymi małymi, zdawałoby się bez znaczenia. Otóż kamień ten miał symbolizować potęgę samego zleceniodawcy.
Architektem palazzo był Luca Fanelli - uczeń Brunelleschiego, projekt natomiast został wykonany w tej samej manierze - bardzo modnej wówczas we Florencji, w której wybudowano Palazzo Medici.
Do jego budowy wykorzystano pietraforte, która - jak pewnie nieliczni wiedzą - wydobywana była z kamieniołomów na terenie dzisiejszego ogrodu Boboli.
Luca Pitti nie doczekał niestety ukończenia budowy, a sam palazzo z racji ogromnego zadłużenia zleceniodawcy nie został zrealizowany według pierwotnego projektu. Tak czy inaczej rodzina Pittich zamieszkała w nim na zaledwie kilka lat w drugiej połowie XV wieku. Potem jednak dopadł ich definitywny krach ekonomiczny i tak w połowie XVI wieku palazzo wykupili Medyceusze. Podobno - kolejna anegdota, kto wie czy prawdziwa - by jeszcze bardziej upokorzyć konkurencyjny, upadły ród, mieli nakazać zdemontowanie wszystkich emblematów Pittich w całej Florencji - tylko jeden miał pozostać na placu, który do dziś nosi ich nazwę.
W Palazzo Pitti zamieszkała żona Cosimo I - Eleonora di Toledo z dziećmi. Wtedy to ostatecznie dokończono jego budowę i wtedy też powstał słynny Giardino di Boboli.
W XVIII, kiedy ród Medyceuszy wygasł, pałac przeszedł w ręce rodu Lorena. W kolejnych latach palazzo gościł prawdziwe osobistości, wśród nich Napoleona.
Kiedy na kilka lat Florencja stała się stolicą świeżo powstałego państwa, Palazzo Pitti stał się rezydencją królewską Vittorio Emanuele II.
W 1919 roku król oficjalnie przekazał obiekt państwu włoskiemu i tak oto dziś możemy zachwycać się bogatymi wnętrzami, kolekcjami, dziełami sztuki, o jakich nie śniło się poetom!
Może będę niepopularna w swej opinii, dlatego tak po cichutku, żeby nikogo nie urazić powiem, że moim skromnym zdaniem Palazzo Pitti jest dużo ciekawszym miejscem niż Uffizi...
I pamiętajcie - jeśli będziecie szukali towarzyszki do florenckiego spaceru, która podzieli się z Wami sekretami, anegdotkami, podpowie co i gdzie, co warto, a co mniej... piszcie do mnie śmiało!
południe |
Nie mogło oczywiście w naszym florenckim dniu zabraknąć przystanku na ulubioną przez chłopców kanapkę. Okienko "U Vinattieri" znów zostało otwarte po remoncie, ale... Zdaje się, że niestety nic już nie jest takie jak dawniej. Mam wrażenie, że zmienił się właściciel czy też zarządzający i co najsmutniejsze zmienił się przede wszystkim smak kanapek.
Oczywiście nie robimy z tego tragedii, znamy we Florencji więcej miejsc, gdzie można dobrze, za grosze się posilić!
A teraz już czas na mnie. Dziś w nocy przez włoskie domy znów przemknęła Befana...
La Befana vien di notte,
con le scarpe tutte rotte,
con le toppe alla sottana:
VIVA, VIVA la BEFANA!
Jeśli ktoś z Was nie pamięta o czym mowa, zapraszam Was do lektury starego artykułu o tej, jakże uwielbianej przez dzieci, włoskiej tradycji.
I jeszcze na koniec innej tradycji stać się musi zadość, więc i dziś przytoczę słynne włoskie powiedzenie - L'Epifania tutte le feste porta via! A to oznacza, że jutro znów wszystkie świąteczne ozdoby wędrują na 11 miesięcy do pudeł!
DOBREGO DNIA!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Z ciekawością czytam Twoje wpisy o Florencji, bo mimo że byłam tu już kilkanaście razy, wciąż jeszcze wiem, że nie widziałam nic! Albo inaczej: że wciąż jeszcze się uczę, cytując mojego ukochanego Michałanioła.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpisy o cenacolo, to wciąż przede mną, bo chcę śladami podsumowania Bożeny Fabiani, a wciąż nie widziałam tych dwóch styczniowych. Do zobaczenia!