Skarb
piątek, stycznia 24, 2020
- Popatrz jak niebieskie jest dziś niebo - powiedziałam do Ellen, kiedy schodziłyśmy z ostatniego zbocza u stóp castellone.
- Już bardziej niebieskie nie mogłoby być!
Od nasyconego lazurem nieba odcinały się głęboką zielenią cyprysy.
- Nel blu dipinto di blu...
Przeszłyśmy zaledwie kilka kilometrów, niedużo - ot zwykły spacer po górach. Tym razem bowiem to nie dystans był ważny, tylko słowa.
Brakowało mi Ellen, brakowało mi naszych rozmów, zdjęć, spacerów, nawet wspólnego milczenia. Tyle czasu minęło od ostatniego wspólnego wędrowania...
Chyba nigdy nie przestanę zachwycać się tym, że mimo tylu oczywistych różnic - jak chociażby wiek, narodowość - jest też między nami tak wiele podobieństw! I do tego ta gruba nić porozumienia, która sprawia, że łatwiej poukładać myśli w głowie.
Jestem bardzo wdzięczna, że kilka lat temu na Sulpiano los postawił Ellen na mojej drodze. Obydwie jesteśmy cudzoziemkami poszukującymi szczęścia. Cudzoziemkami nie w dosłownym znaczeniu tego słowa - tu w Italii, tylko cudzoziemkami w ogóle. Myślę, że cudzoziemcem człowiek się po prostu rodzi.
Na ścieżce przed nami leżało futro. Resztki wilczej uczty. Z daleka pomyślałyśmy, że to zając, ale kiedy już byłyśmy bliżej i przyjrzałyśmy się dokładnie temu, co zostało, okazało się, że musiało to być coś "koziołkowego". Obfotografowałam wszystko dokładnie, by zapytać potem eksperta Mario i wieczorem po wnikliwej analizie oceniliśmy, że musiał to być mały daniel. Wam oczywiście tych zdjęć oszczędzę.
"Dzieło" wilka robiło wrażenie. Biedne zwierzę zostało perfekcyjnie sprawione. Na skórze nie było nawet kawałeczka mięsa. Nie było też głowy... Natura rządzi się swoimi, jakże czasem okrutnymi prawami. Wilków niestety jest coraz więcej...
Schodziłyśmy z gór w popołudniowym słońcu, zachwycając się niebem i naszą doliną. Chyba obydwie byłyśmy sobie naprawdę wdzięczne za słowa i za pełną zrozumienia ciszę.
Włoskie przysłowie mówi - kto znalazł przyjaciela, znalazł skarb.
Grazie Amica Mia!
A dziś już na starcie kolejny weekend - ostatni styczniowy weekend. Pogoda jutro ma być paskudna i tak jak ostatnio - wcale nie jest mi przykro. Będziemy się znów wałkonić i korzystać z ciszy. Już za tydzień bowiem Dom z Kamienia na nowo przestawi się na turystyczny rytm.
Ale nim to nastąpi, na kolejny tydzień mamy z Ellen piękne plany. Plany bardzo, bardzo piękne...
DANIEL to po włosku DAINO (wym. daino)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Alez się ucieszyłam na widok Ellen ! - muszę Ci napisac - moje odczucia co do Ellen sa takie same - choc wirtualne, bije od niej taka mądrość , ciepło , elegancja - masz wrażenie ,że to twoja dobra znajoma , no i przy okazji jest piekną , naturalna kobietą.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Was obu , ale specjalne pozdrowienia (przekaż je ) ode mnie dla Ellen i męża - widać , że to fantastyczni ludzie . Renee
Bardzo dziękujemy, pozdrowienia przekażę:)
Usuń