Dwanaście dni
poniedziałek, stycznia 13, 2020
Jedna z noworocznych włoskich tradycji mówi o "proroctwie" pierwszych dwunastu dni. Powinno się w tym czasie obserwować pogodę, ma być ona bowiem zapowiedzią tego, co nas czeka w czasie kolejnych dwunastu miesięcy. Dni jednak powinny być liczone na opak, czyli 1 stycznia to grudzień, drugi to listopad i tak dalej...
Ostatnie dwanaście dni w Marradi to bajeczna pogoda. Wprawdzie w nocy kilka razy solidnie przymroziło, ale jednak za dnia słońce non stop gościło na niebie i nie raz zrzucałam kapotę z ramion...
Czy tylko pogoda odnosi się do prognoz na przyszłość, czy wszystko to, co wypełniło minione dni? - tego już nie wiem.
Następny! |
A jakie było te dwanaście dni w Domu z Kamienia? - wczoraj, kiedy wrzucałam do "Słoika Szczęśliwości" kilka karteczek, stwierdziłam, że mimo problemów, to było dobre dwanaście dni!
Byliśmy w tym czasie nad morzem, wyszliśmy porządnie w góry, byliśmy we Florencji, na kolacji u myśliwych, spotkaliśmy się z przyjaciółmi, założyliśmy wakacyjny bank, nie zabrakło zwykłych spacerów, filmowych ranków i wieczorów, lektury, pisania, ulubionej przez Tomka gorącej czekolady...
Kalendarz wakacyjny wypełnił się nowymi rezerwacjami, a e-book nowymi słowami.
Ogólny bilans wygląda całkiem dobrze, ale jak wypełnią się kolejne miesiące - to dopiero czas pokaże.
- Pusia ja za dużo zjadłem w ten weekend - westchnął Tomek, kiedy na obiedzie parafialnym podawano drugie danie.
- Ja też! Od jutra wracamy do naszych warzyw!
- Tak, jutro coś leciutkiego.
Można śmiało powiedzieć, że cały ten weekend przejedliśmy i że przejedliśmy się! W sobotę przy stole z myśliwymi, w niedzielę u proboszcza, który co roku, tydzień po Befanie zaprasza na obiad osoby pracujące - pomagające przy sagrach kasztanowych.
Czego to my nie jedliśmy! I crostini najróżniejsze i prosciutto i tagliatelle z ragu' i gnocchi i pieczone żeberka i ziemniaki pachnące rozmarynem i zuppa inglese... Powinniśmy teraz sami z siebie zafundować sobie wielki post.
- Poradzicie sobie jutro sami chwilę? Ja muszę jechać do Florencji.
- Ja też, ja też! - rozemocjonował się Mikołaj. - Gdzie pójdziesz?
- Na San Lorenzo i tam wiesz...
- Zabierz mnie ze sobą!
- Przecież ty masz szkołę!
- Ale jutro w szkole nie ma nic ciekawego, a we Florencji z tobą będzie dużo ciekawego.
- Nie mogę Mikołajku, innym razem, może w którąś sobotę.
Po obejrzeniu trzeciej serii Meyceuszy Mikołaj przyznał, że znów czuje nieodpartą potrzebę pochodzenia po Florencji. Niestety każdy ma swoje obowiązki - rzeczy ważne i ważniejsze.
A tak się szczęśliwie składa, że moim obowiązkiem wobec Was jest dokończenie florenckiego e-booka. Już i tak mam miesiąc spóźnienia, więc czas wrócić się na poważnie do pracy.
Jutro zatem ruszam znów do toskańskiej stolicy, z tym samym entuzjazmem, z tym samym przejęciem, z radością i niegasnącą ciekawością.
Pogoda wciąż jest bajeczna.
Kolejny poniedziałek na start! Dobrego tygodnia!
DWANAŚCIE to po włosku DODICI (wym. dodi
czi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Szkoda, że nie znałam tego proroctwa wcześniej- zwróciłabym większą uwagę jak wyglądała pogoda u mnie w Zielonej Górze i obserwowałabym czy się to sprawdza ;). Chociaż z drugiej strony może to i lepiej- nie spodziewać się niczego i każdy dzień witać z takim samym zaskoczeniem i taką samą ciekawością tego co przyniesie. Pozdrawiam, Karolina
OdpowiedzUsuń