Cierpienia młodego Mikołaja i inne kwiatki
czwartek, stycznia 23, 2020
- Nie siedź w norze, tylko wyjdź na słońce - nakazałam po obiedzie.
- Ale tu jest za gorąco! - skarżył się Mikołaj.
- Nie za gorąco, tylko cudnie, przyjemnie, wiosna jak nic!
Wytrzymał może pół godziny, ale ile się przy tym nawzdychał, nalamentował na los ciężki w grzejącym wiosennie słońcu to już pozostawię bez komentarza. Tłumaczył, że to dlatego, że przecież jest Wikingiem. Na koniec potarmosił się, poszczypał, pozadzierał z Tomkiem i uciekł do domu, do orzeźwiającego cienia! Zwariować można.
Wcześniej w południe wychodząc do sklepu znów przemieniłam się w reymontowską babę, ale ta baba szybko się zorientowała, że w kwestii odzienia pomyliła pory roku...
Nie byłam nawet w połowie drogi, kiedy ściągnęłam szal i nawet kurtkę zsunęłam lekko z ramion, żeby jakiś przewiew poczuć na zgrzanych plecach.
Piec przez dobrych kilka godzin pozostał wyłączony, a drzwi za to rozdziawione na oścież, by styczniowe ciepło przedostało się do salonu.
Kiedy po obiedzie wybrałam się na spacer do najbliższego castagneto, byłam już zdecydowanie mądrzejsza - narzuciłam na grzbiet tylko lżejszą parkę, żadnych szali, czapek, rękawiczek. Jednak mimo to przy żwawym marszu nawet parka okazała się przesadą i zbędnym balastem.
Przystawałam co kilka kroków - bynajmniej nie ze zmęczenia - ale by nacieszyć oczy, nos, wszystkie zmysły tą styczniową, zachwycającą wiosną.
Ja wiem, że to niedobrze, że powinny być cztery pory roku, ale tak mi było błogo z tą aurą, z tym ciepłym zefirkiem na twarzy, z lekkością ramion uwolnionych z kapoty... Miałam ochotę zatrzymać się na dłużej, przysiąść na jakimś przydrożnym kamieniu i tylko raczyć wzrok sielskim widokiem...
Okazało się, że kwiatów świętego Józefa jest już całkiem sporo! Nie żeby ścieliły się ich całe połacie, ale też nie dało się już wszystkich zliczyć na palcach jednej ręki! To samo z fiołkami - tych nawet jeszcze więcej i tylko trochę się martwię, żeby ta zima nie ocknęła się w lutym z letargu i nie zdmuchnęła nam tej wiosny jednym mroźnym powiewem.
Dziś mam nadzieję, że wiosna będzie miała się dobrze, bo to właśnie na dziś mamy z Ellen zaplanowane górskie wędrowanie. Nie wiem jeszcze gdzie, nie mam w głowie wybranego szlaku, ale ważne, że we dwie, ważne, żeby móc wymienić się słowami.
DOBREGO DNIA! Dziś to naprawdę już czwartek!
ZA GORĄCO to po włosku TROPPO CALDO (wym. troppo kaldo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze