Próba powrotu do spokojności
wtorek, grudnia 10, 2019
To był ciężki dzień...
Do dziesiątej nie zrobiłam absolutnie nic. Nie potrafiłam na niczym skupić myśli, ani oderwać się od komputera, na którym jak zahipnotyzowana wpatrywałam się informacje o nowych trzęsieniach. Cholerny internet... Człowiek czyta jak głupi i się nakręca! Przecież gdyby nie dzisiejszy przekaz informacji, gdyby nie internet, nie fejsbuk, to nawet nie miałabym pojęcia o seri wstrząsów o sile około "2", te przecież nie są odczuwalne. Odświeżałam jednak stronę co kilka sekund i fiksowałam dalej.
Wstrząsy wyciszyły się po 10.00 i dopiero wtedy wzięłam się w garść, dokończyłam porządki przed przyjazdem Gości, ogarnęłam pilne sprawy i wyskoczyłam do Marradi. Chłopcy zostali w domu - Tomek z racji zatrzymanych pociągów, Mikołaj z racji zamkniętej szkoły. Dziś pociągi kursują już normalnie, ale szkoły w całym Mugello i Alto Mugello dalej są zamknięte.
Po południu, jak podają zapisy sejsmologów, ziemia jeszcze leciusieńko dwa razy drgnęła - dla nas nieodczuwalnie. Potem kolejny raz w okolicach kolacji. Przed pójściem spać postawiłam plecak z potrzebnymi rzeczami przy drzwiach, również przy drzwiach zostawiliśmy zmianę ubrań, a przy łóżku latarkę i naładowany telefon. Strzeżonego ... i tak dalej...
- Cykam się Pusia - powiedział przed snem Tomek.
- Serio? Wydawało mi się, że przez cały dzień byłeś kompletnie wyluzowany. Czemu teraz się cykasz?
- Pusia, ja się cały dzień cykam... Powiedz, że już nie będzie trzęsienia.
- Nie mogę ci tego powiedzieć, ale mam nadzieję, że nie będzie.
Cykaliśmy się wszyscy. Całą noc spałam - nie spałam jak przysłowiowy zając pod miedzą, budząc się na każdy szmer i skrzypnięcie szafy. Co i rusz sprawdzałam też informacje o nowych trzęsieniach. Ziemia na szczęście była spokojna...
Ostatnie duże i tragiczne w skutkach trzęsienie nawiedziło Mugello dokładnie sto lat temu. Mówi się, że teraz uaktywniła się ta sama płyta. Mam jednak nadzieję, że tym razem skończy się głównie na strachu i ziemia uciszy się na kolejne sto lat.
W Marradi szkód nie ma, ale w Barberino niestety już tak. Na szczęście - co najważniejsze - nikomu nic się nie stało.
Przy okazji muszę ukłonić się przed włoską Obroną Cywilną, która w takich sytuacjach spisuje się na medal. W wielu miejscach najbardziej zagrożonych gmin zorganizowano miejsca do spania. Jeśli ktoś bał się lub nie mógł z racji niesprawdzonych pęknięć pozostać w domu, mógł przenocować w miejscach publicznych na szybko zaadoptowanych na zbiorowe sypialnie. Gminy też przez cały dzień informowały i instruowały jak się zachować, gdyby było źle, gdzie iść, gdzie szukać pomocy. Wielkie brawa za organizację. Trzeba przyznać, że człowiek w tym całym strachu, którego oczywiście nic nie przepędzi, czuje się zaopiekowany.
Tymczasem Goście dotarli szczęśliwie do Domu z Kamienia i radośni zasiedli z nami do stołu, zupełnie niewzruszeni zaistniałą sytuacją. Mam nadzieję, że zmęczeni podróżą sen mieli spokojniejszy niż mój. Plan na ten tydzień zapowiada się bardzo intensywny - tak intensywny, że moja głowa w tej chwili ogarnia co i jak najdalej na jeden dzień na przód.
Dziś pogoda ma być piękna, a ja mam zamiar pokazać Gościom choć jeden z naszych urokliwych szlaków.
Nasza choinka prezentuje się cudnie. Szopki w Portico pokażę Wam w najbliższych dniach. Staram się odzyskać spokój i przede wszystkim marzę o spokojnym śnie, o spokojnym wyspaniu się, bo teraz czuję, że powieki robią się z ołowiu, a dzień nawet się jeszcze nie zaczął.
Niech to będzie dobry dzień! Niech już się nic złego nie dzieje...
STRACH to po włosku PAURA (wym. paura)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
6 komentarze
Uff...ale chyba już po strachu...całe szczęście. U mnie w Pistoi ten najsilniejszy wstrząs też był odczuwalny.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję!
UsuńSpokoju dla Was wszystkich! Przepiękna choinka!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy!
UsuńToście się najedli strachu... Brrrr, nie chciałabym tego przeżywać. Dobrze że nic Wam się nie stało.
OdpowiedzUsuńStrach trudny do opisania...
Usuń