Życie w Biforco budzi się wcześnie.

wtorek, listopada 26, 2019

Bar Biforco Dom z Kamienia

Noc spowija teraz dolinę prawie do siódmej. Kiedy patrzę na Tomka ginącego gdzieś w mroku, to aż mi się serce kraje. Ile byśmy dali i ja i on, by zaszyć się pod kołdrą i "nie być dla nikogo". Stoję z nosem przy szybie i odprowadzam go wzrokiem do ostatniej sekundy. Kiedy znika, gapię się jeszcze przez chwilę jak sroka w gnat na życie niemal nocne choć już dzienne przed barem. Sędziwy sąsiad drepcze na poranną kawę, starsi ludzie potrzebują chyba mniej snu. Ktoś podjeżdża, ktoś odjeżdża, życie się budzi. 

Życie w Biforco budzi się bardzo wcześnie... Od strony Lavane pojawia się w końcu różowa jak malinowy budyń poświata... Oto i ono! Budzi się w końcu toskańskie słońce. 

- Patrz jak ładnie! - mówi Mikołaj, który jak zawsze - niezależnie od dnia i jego pory - wstaje  w szampańskim nastroju. Skąd u niego ten entuzjazm? - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nikt go w nim nie zgasi. Takie charaktery to prawdziwa rzadkość.

Odliczam do zimowego przesilenia! Niech choć tego dnia zacznie w końcu przybywać... A jak przesilenie to już i o zdjęciu nowym czas pomyśleć. Te porcini w garści zdają się tak odległą przeszłością...

***

Poniedziałek był tak beznadziejny jak tylko beznadziejny umie być listopadowy poniedziałek i nawet słońce i przyjemna aura na niewiele się zdały... Smutek wypełnił mnie po czubki palców, po końcówki włosów. Przez ten cały marazm pisanie szło mi jak krew z nosa, bo jak głowa ciężka to i z weną gorzej. To oczywiście tylko pogłębiło i tak narastającą z każdą minutą frustrację. 

Mam wrażenie, że każda moja komórka woła rozpaczliwie o chwilę oddechu, o chwilę spokoju, odpoczynku. Ogarnia mnie zmęczenie tak przytłaczające, przygniatające do ziemi, że czasem nie umiem sobie z nim poradzić. Tak naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam choć kilka dni na nicnierobieniu, nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatnio tak po ludzku odpoczywałam. Nie jestem nawet pewna, czy ja w ogóle pamiętam jak to się robi? 
A. wysłała link, żebym koniecznie coś obejrzała, a ja od niedzieli nie mogę znaleźć piętnastu minut żeby to zrobić... 15 minut!

Kiedy frustracja zaczyna być uczuciem dominującym, nic mi nie wychodzi. Ani pisanie, ani gotowanie, ani nic. Na obiad przygotowałam zapiekany makaron z verzą i dynią, obfotografowałam oczywiście szczegółowo, ale ... smak był taki ... nijaki taki, nie że nie smakowało, ale też nic specjalnego, żadne halo. Może dziś będzie lepiej...  

"WIELKIE HALO" - "UN GRAN CHE" (wym. un gran ke)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze