Banalnie o szczęściu

czwartek, listopada 07, 2019


Tuż przed południem wyszło słońce. Natychmiast więc, jak tylko zamknęłam komputer po ostatniej, porannej lekcji, zarządziłam, że idziemy do Marradi na piechotę po drobne zakupy - tak naprawdę to po sam ser taleggio, bo w planie, tak jak sobie obiecałam, miałam nowy kulinarny eksperyment. Swoją drogą eksperyment udał się bardziej niż na medal, ale po przepis na lasagne z czerwoną kapustą zapraszam Was do KUCHNI

W momencie kiedy szukałam butów, drzwi się otworzyły i do salonu wraz ze światłem wsunęła się rozpromieniona uśmiechem głowa Ellen. 
- Macie jakieś plany? - zapytała.
- Mieliśmy iść po zakupy. Ale w takim razie Paw pojedzie po ser, a my dwie chodźmy na krótki spacer, trzeba wykorzystać moment ze słońcem!

Ellen przyklasnęła na moją propozycję. Czasu wprawdzie miałyśmy odrobinkę, bo ja obiad, ona jakieś spotkanie, ale ta wyszarpana pomiędzy obowiązkami chwila podziałała na mnie jak balsam. 

Glicine przed domem jeszcze nie poddało się jesieni.

Przeszłyśmy się drogą do Campigno, może z kilometr w jedną stronę, potem z powrotem, ot tyle, by podzielić się na szybko troskami, radościami, planami, przemyśleniami. Trajkotałyśmy jedna przez drugą, a na koniec naszą pogawędkę przypieczętowałyśmy przedobiednim aperitivo. Usiadłyśmy przed barem w listopadowym słońcu, którego tak bardzo byłyśmy spragnione i zaraz, całkiem niespodziewanie nowe inspiracje zaczęły mnożyć się w głowie na potęgę. 

I znów pomyślałam, że często nawet ja przygnieciona najróżniejszymi problemami nie zauważam, że szczęście jest tak blisko, że czasem szczęście jest w najmniejszych drobiazgach. 

Szczęściem może być całkiem zielona glicynia w listopadzie, może być nim słońce, które wychodzi po kilku deszczowych dniach, może być nim głowa przyjaciółki, która z uśmiechem wsuwa się przez uchylone drzwi, szczęściem może być kieliszek prosecco wypity przy akompaniamencie rzecznego szemrania, a czasem może być nim nawet kanapa przestawiona w inne miejsce...


Dziś podobno słońce znów ma zaszczycić nas swoją obecnością. 
Może uda mi się Pawia na jakiś "wyższy" spacer wyciągnąć... Moja głowa tak bardzo potrzebuje teraz gór. 
Może uda mi się znów wyczarować coś w kuchni. 
Może jutro skończę opowiadać o Novelli. 
Może znów szczęście objawi się w najmniej oczywistych banałach.

DROBIAZGI to po włosku PICCOLEZZE (wym. pikkolecce)

DOBREGO DNIA

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Pięknie jest w Marradi i Biforco. A na zywo .......dobrze żyć w takim otoczeniu. Myslę , że może łatwiej znosi się złe chwile , patrząc na te piękne krajobrazy. <3

    OdpowiedzUsuń