W piątek, w przedostatni dzień listopada w Biforco rozbłysły kolejne świąteczne iluminacje, w naszym ogródku natomiast, a dokładnie na jego ogrodzeniu, w plątaninie glicine Paw znalazł dorodnego ogórka. Ogórek lekko był tylko nadjedzony przez ślimaka, ale poza tym wyglądał nad wyraz świeżo. Jakim cudem się uchował i jeszcze miał siłę urosnąć, to ja nie wiem, ale świadczy to tylko o tym, jak ciepły w tym roku mieliśmy listopad...
Ciepły, ale przy tym deszczowy do granic możliwości.
A teraz odchodzi i ciepło, którego żal i listopad, którego kompletnie nie żal. Przed nami ostatnie trzy tygodnie jesieni, a potem nareszcie zima. Co takiego dobrego jest w zimie? Przede wszystkim to, że po niej przychodzi wiosna!
Listopad był naprawdę trudnym miesiącem i co gorsze nic od jutra się nie zmieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... Magari! Zmienia się miesiąc, ale problemy pozostaną te same.
No nic! Pozostaje wierzyć, że wszystko jakoś się poukłada. Zawsze w takich momentach przypomina mi się wypatrzona kiedyś na fejsbuku mądrość: wszystko układa się zawsze pomyślnie, a jeśli nie jest pomyślnie, to znaczy, że jeszcze się układa.
Oby tak było!
Plan na dziś, poza pracą to:
Zawiesić i wypełnić kalendarz adwentowy. Powiesić gwiazdki w oknach, żeby Anka mnie nie wyprzedziła. To niestety oznacza też umycie okna. Zwróćcie uwagę na liczbę pojedynczą w tym zdaniu - okna nie okien! Poza tym może coś zaimprowizuję w kuchni - swoją drogą nowy przysmak opublikowałam już dziś rano. Ponadto w planach mamy też spacer, a wieczorem kolację u myśliwych. Jutro natomiast Marradi zabrzmi i rozbłyśnie świątecznie festą Marron d'Inverno. Mam nadzieję, że przynajmniej te drobiazgi rozwieją na chwilę pochmurne myśli.
Marzę o tym, bo odpocząć, ale na to przyjdzie mi jeszcze czekać trzy tygodnie...
MAGARI! (wym. magari) - to po włosku "pobożne życzenie", "dobrze by było", ecc...
DOBREGO WEEKENDU!