Wyzwolenie Marradi

czwartek, września 26, 2019


W środę dokładnie za minutę dziewiąta, kiedy właśnie miałam zaczynać kolejną lekcję, na telefonie zadźwięczała wiadomość głosowa od jednej z mam z Mikołaja klasy. R. pytała czy dam radę wyskoczyć na chwilę na plac, bo przecież dzieciaki coś tam ładnego przygotowały z okazji LIBERAZIONE. Rzeczywiście zaraz mi się przypomniało jak Mikołaj dzień wcześniej chwalił się, że w środowy ranek będzie coś wzruszającego czytał na placu. 
25 września 1944 jest w historii Marradi bardzo ważną datą - tego dnia zostało wyzwolone Marradi, kilka dni wcześniej natomiast Biforco. W tym roku przypada siedemdziesiąta piąta rocznica tego wydarzenia. Z tej okazji cała szkoła już o dziewiątej rano pojawiła się na placu, gdzie klasa Mikołaja przygotowała "część artystyczną".


Nie wiedziałam co robić, bo o 9.00 lekcja i o 10.00, ale z drugiej strony - pomyślałam - jeśli sam Mikołaj się chwalił, że coś będzie czytał to znaczy, że ważne! Przeprosiłam J., przesunęłam lekcję z M i pognałam jak strzała na plac. 

Rzeczywiście występ był bardzo wzruszający. I kolejny raz muszę podkreślić jeden "drobiazg", który każdego roku niezmiennie mnie zadziwia. Ta skromna uroczystość pozbawiona była nienaturalnej pompy, patosu i martyrologii. Praktycznie cała aranżacja wydarzenia pozostała w rękach dzieciaków. To tak naprawdę one mają zrozumieć, pamiętać i tę pamięć przekazywać dalej następnym pokoleniom. 
Mikołaj czytał najsmutniejszy i najbardziej ściskający za gardło fragment historii - bombardowanie Marradi. 
Patrząc dziś na miasteczko trudno uwierzyć, że siedemdziesiąt pięć lat temu, nim nadeszły wyzwalając te tereny wojska brytyjskie i hinduskie, Marradi i Biforco wyglądały tak (zdjęcia zaczerpnięte z internetu):

Czy bywalcy Marradi i Biforco rozpoznają te miejsca?
Biforco

Dzieciaki odczytały, odśpiewały, potem z okien ratusza rozwinęły przygotowaną przez siebie flagę, a następnie wszyscy razem przeszli pod pomnik. Czas mnie gonił, ale nie mogłam odmówić sobie przyjemności wysłuchania włoskiego hymnu. Poczekałam więc jeszcze chwilę, zasłuchałam się, alpini zatrąbili, wciągnęli flagę na maszt, a najmłodsze dzieci położyły laurowy wieniec. 
Jeszcze kilka kadrów, a potem znów, pędząc równie szybko jak wcześniej, pognałam do domu.


Przez te niespodziewane, dodatkowe atrakcje, które nie były brane pod uwagę przy środowych planach, niewiele nowego zrobiłam na blogu... Dziś pewnie też wiele nie zrobię, bo lekcji sporo, a poza tym... wraca do nas lato!!! A kiedy lato za oknem, to trudno wysiedzieć przed komputerem i skupić się na czymkolwiek! 
Chodzi mi coraz silniej ta Florencja po głowie, coraz bardziej mam nadzieję na weekendowe morze, pomysłów mnóstwo, czasu mniej.
Z blogiem wczoraj nie posunęłam się do przodu, ale za to przerobiłam papryczki na pikantną salsę, zwaną przez niektórych bywalców Domu z Kamienia "wzmacniaczem smaku". Przepisem podzielę się już niedługo w Kuchni Kamiennego Domu.

NIESPODZIEWANY to po włosku INASPETTATO (wym. inaspettato)

Ps. Wybaczcie coś się dziś rozjechało z wielkością zdjęć, czekam na ratunek Darii.

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze