Do widzenia wrzesień, do zobaczenia morze...
poniedziałek, września 30, 2019
Na początku pożałowałam, że chłopcy nie wzięli kąpielówek, ale przecież nie nastawialiśmy się na letnie plażowanie. Romagna to jednak nie Sycylia i wrzesień to w końcu wrzesień, a dokładniej mówiąc wrzesień z siedzącym na progu październikiem.
Jakież jednak było nasze zaskoczenie, kiedy najpierw zastaliśmy parking zapełniony prawie po brzegi, a zaraz potem dziką część plaży, zwłaszcza tą która przyklejona jest do rezerwatu obsadzoną gęsto parasolami i innymi zadaszeniami typu "zrób to sam". Mimo schyłku września amatorów kąpieli nie brakowało.
Zdaje się jednak, że chłopcy już na dobre zostali zwłoszczeni, bo obydwaj zgodnie ocenili, że woda na kąpiel jest za chłodna... Nie była oczywiście zimna, tak żeby dreszcze miały przechodzić przy najmniejszym z nią kontakcie. Ot taka do pomoczenia stóp jak dla mnie, a nawet kolan - taki powiedzmy Bałtyk w lipcu przy dobrej pogodzie.
Kąpieli zatem nie było, poza tą słoneczną, ale za to był relaks i lenistwo, była zabawa i piknik, była lektura, drzemka, zdjęcia, piasek, muszelki, przejrzyście czysty horyzont. Morze jesienne smakuje zupełnie inaczej, smakuje wyjątkowo...
Kawałek dalej za czubkiem falochronu usypano górę kamieni. Myślę, że będą szykować przed zimą poważniejsze zabezpieczenia, żeby znarowione zimowe morze nie narobiło takiego bałaganu jak w zeszłym roku...
- Nie masz domu z kamienia, to może, chcesz wyspę z kamienia? - żartował Mario.
- Mamusiu, a wiesz, że jak się te ziemie poprzesuwają, to będziemy mieć bliżej Chorwację i w ogóle bliżej morze, cieszysz się? - Zapytał Mikołaj. - Chciałabyś mieć morze trochę bliżej? Na przykład w Popolano?
- Myślę, że te ziemie przesuną się już nie za naszych czasów. A morze bliżej... byłoby cudownie.
Mieć morze i góry...
Ideał... Ale przecież w życiu nie można mieć wszystkiego, żeby to mieć musiałabym się przeprowadzić, a to już nie byłby ideał. Na pewno nie dziś.
Powiedzmy sobie szczerze - góry mieć "za płotem" i nawet godzinkę z kawałkiem, by zamoczyć stopy w słonej wodzie, to w końcu też jest sytuacja całkiem luksusowa.
Wyjątkowo piękne było morze u schyłku września. Nawet piniowy las ciągnący się wzdłuż plaży fioletami się ubarwił. Na każdym kroku kępy fioletowych niby astrów, niby margerytek. I woda jak kryształ, lazurowa, jakby przeglądało się w niej niebo w całej swojej jesiennej krasie.
Jesienią zmienia się światło, a ze światłem, zmienia się też nasycenie barw. Wszystko zdaje się bardziej miękkie, nastrojowe, taki świat do przytulenia...
- Pożegnajcie morze - powiedziałam do chłopców, kiedy schodziliśmy z plaży w popołudniowym jakże upalnym jeszcze słońcu.
- Pa morze! Ciao morze! Do zobaczenia za kilka miesięcy!
- Do zobaczenia w Capodanno - dodał Tomek.
- Tak pewnie będzie... - Nasze następne "plażowanie", jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, przypadnie w pierwszy dzień nowego roku, aby rodzinnej tradycji stało się za dość.
To pożegnanie morza miało wymiar niemal symboliczny. Jakbym dopiero teraz naprawdę pożegnała lato i wakacje. Jeszcze dziś i jutro ma być pięknie, jeszcze temperatury mają nas rozpieszczać, ale od środy wszystko się zmieni. Wkroczy do nas z całą mocą "meteorologiczna" jesień...
Nowy tydzień, kolejny poniedziałek i zaraz do gry wchodzi październik. A tymczasem...
ARRIVEDERCI SETTEMBRE!
BLIŻEJ to po włosku PIÙ VICINO (wym. piu wiczino)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze