Niby nic, a jednak bardzo piękny wieczór...
piątek, sierpnia 09, 2019
Jaki to był piękny wieczór...
Niby nie wydarzyło się nic szczególnego, a jednak to był prawdziwie piękny wieczór - idealny, letni, marradyjski wieczór.
W czwartki, odkąd mercatini zostały wzbogacone degustacjami zapomnianych smaków, jadamy na placu, o ile oczywiście nie wypadnie nic innego. Były już tortelli z ziemniakami pieczone na blasze, były gnocchi z mąki kasztanowej z taleggio, była pappa al pomodoro, natomiast wczorajszy wieczór smakował fasolą - fagioli all'uccelletto. Jest to typowe toskańskie danie, popularne zwłaszcza w okolicach Florencji. I choć fasola nie należy do moich ulubionych dań, to jednak zajadana na placu w taki piękny letni wieczór w miłym towarzystwie smakowała wyśmienicie!
A w kwestii towarzystwa...
Jak cudownie było znów posiedzieć z Ellen i Lexem. Podzielić się wrażeniami i myślami. Teraz latem wśród tych wszystkich zajęć trudno znaleźć czas na "pobycie" razem tak jak lubimy, ale postanowiłyśmy, że choćby nie wiem co, w najbliższych dniach kilka godzin wyrwać trzeba i po górach razem podreptać.
Już się nie mogę doczekać, bo spotkanie i rozmowy z Ellen działają na mnie jak eliksir -oczyszczająco, relaksująco, a przy tym dają siłę i myśli niektóre pomagają w głowie poukładać.
A oprócz przyjacielskich pogawędek były też pieczone kasztany i stragany, byli ludzie spacerujący leniwie, roześmiani, rozgadani i dzieci umorusane lodami. Oprócz miłych wspomnień mam z tego wieczoru dwie materialne pamiątki.
W małym sklepiku gospodyń domowych kupiłam piękny talerz, bez kompletu, samotny, zupełnie jakby na mnie czekał. Teraz muszę znaleźć godny przepis i wkrótce Wam go w wirtualnej Kuchni zaprezentuję. Drugim nabytkiem była książka, którą kupiłam za niemal połowę wyjściowej ceny, bo sprzedawca urzeczony moim zainteresowaniem tematem, od zaproponowanej ceny urwał kolejne dwa euro i tak stałam się szczęśliwą posiadaczką "Jaka była Florencja 100 lat temu". Mnóstwo starych fotografii i opowieści o tym co było i jest oraz co było i czego już nie ma... Och ile ja mam teraz inspiracji na moje florenckie spacery.
A potem już miałam iść do domu, a tu przy innym stoliku i Giorgio i Anna i Roberto... I jak zaczęli opowiadać w kontekście tej fasoli o dawnych smakach, co mama czy babcia podawała na podwieczorek... I jak się rozpędzili - co było dawno temu - w kontekście mojej książki, to tylko buzię z wrażenia otworzyłam i zastygłam w błogim słuchaniu. Zupełnie jakbym była małą dziewczynką i słuchała opowieści bajarza... O polencie słodkiej i o chlebie z winem i cukrem, o tym jak która babcia konfiturę na pajdzie chleba rozsmarowywała i o tej Florencji, której już nie ma...
Poczułam się jeszcze bardziej szczęśliwa niż zwykle. Mam moją Toskanię, mam przyjaźń Ellen, mam możliwość słuchania opowieści o dawnym toskańskim życiu, o smakach, zwyczajach i miejscach.
Jaki to był piękny wieczór...
ROZSMAROWYWAĆ to po włosku SPALMARE (wym. spalmare)
A TUTAJ możecie obejrzeć kilkuminutowe nagranie z naszej kolorowej "camminaty".
A TUTAJ możecie obejrzeć kilkuminutowe nagranie z naszej kolorowej "camminaty".
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Witam!
OdpowiedzUsuńZainspirowana tym nabytkiem książkowym mam propozycję odnośnie wizualnej dokumentacji kolejnych spacerów po Florencji. Może będzie możliwość pokazania niektórych miejsc jak wyglądały kiedyś (na podstawie fotografii z książki) i jaki jest stan obecny. Osobiście bardzo lubię porównania tego typu :)
Pozdrawiam,
Anka
Wlasnie taki jest moj Plan:)
UsuńZajefajny ten filmik :)
OdpowiedzUsuńPiotrek