Ci co byli i co będą, a do tego wiry i żabki w wodach Adriatyku
czwartek, sierpnia 22, 2019
Zbiorowy rodzinny czas powoli dobiega końca... To w ogóle cud, że udało nam się tak spontanicznie spotkać. Tego "wydarzenia" nie było w długoterminowym programie. Ot pewnego dnia, zdaje się jakby wczoraj "Anka" napisała: "jadę!" i przyjechała. A dosłownie dzień później dołączyli państwo J. z A. I tak mieliśmy wspólny rodzinny czas, który już za chwilę przejdzie do historii.
Razem na wojażowaniu, razem przy stole, razem w odmętach Adriatyku i na rozpalonej sierpniem plaży. Razem przy pizzy, przy spritzu, przy winie, przy bistecce, przy misce makaronu. Razem...
Wydarzenia sprzed dobrych kilku lat okroiły bardzo nasze grono "przyjaciół" i rodziny, a nasz wyjazd jak się potem okazało tu i tam postawił stempel, stał się kropką nad "i".
Ale są osoby, które trwały obok kiedy było bardzo dobrze i wtedy kiedy było źle, kiedy rośliśmy w siłę i kiedy wszystko się waliło. Są osoby w najbliższym gronie, które były, są i będą niezależnie od wszystkiego. Dziś z wielkiego tłumu rodziny i przyjaciół została w sumie niewielka grupka. Garstka, która regularnie nas odwiedza, za którą prawdziwie tęsknimy, z którą związani jesteśmy czymś więcej niż tylko więzy krwi.
Mniej znaczy więcej.
Już tęsknimy!
- Zrób mi "wira" - prosi Mikołaj i wyciąga się na wodzie, a ja łapiąc go pod pachy nagle mam wrażenie jakbym ciągnęła za sobą wieloryba.
- Już się nie da... Za duży jesteś.
Chwilę potem on podpływa do mnie od tyłu, z zaskoczenia łapie mnie w pół i wyrzuca ponad taflę wody. Role znów się odwróciły...
A przecież dopiero co i oni byli tacy mali jak K. i F...
Kręcę dmuchane kółko z najmłodszym w środku. Pokazuję K. jak żabką nogi i ręce układać, jak unieść się na wodzie - ja wielki "ekspert" od pływania.
Ekspert nie ekspert, ale K. po kilku próbach przekonuje się, że ciotka nie kłamie. Pływanie nie jest takie trudne. To się da zrobić! Nie wiem czyja satysfakcja większa - moja czy jego?
- Tata patrz! - woła w stronę T.
Kudłata blond czupryna radośnie unosi się nad wodą. Pierwsze koty za płoty.
Zachmurzyło się. Idzie deszcz. Mam nadzieję, że nie pokrzyżuje bardzo planów na kolejne dni. Dzień dobry w czwartek!
WIĘZY to po włosku LEGAMI (wym. legami)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Ja z mężem też kultywuję takie spotkania z przyjaciółmi, z którymi nasza wspólna więź trwa od czasów studiów. Jesteśmy, jak rodzina. Znamy swoje problemy i radości i zawsze możemy na siebie liczyć. Część z nas, niestety, powoli odchodzi na drugą stronę. Tam też kiedyś wszyscy spotkamy się razem, mam taką nadzieję. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJesteście wielkimi szczęściarzami, że macie siebie, niech to się nigdy nie skończy.
OdpowiedzUsuń