Lepiej czasu nie liczyć...
poniedziałek, lipca 22, 2019
Znów próbowałyśmy doliczyć się, ile to czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Miesiąc? Dwa? Czy nawet więcej? Jakby nie liczyć - dużo czasu... Może więc lepiej zwyczajnie tego czasu nie liczyć?
Wieczór u Ellen był cudowny, tak jak cudowny potrafi być lipcowy, ciepły wieczór w dobrym towarzystwie. Zasiedzieliśmy się do późna, choć wiedziałam, że wisi nade mną wizja pobudki o świcie i w ogóle bardzo pracowity poniedziałek. Zasiedzieliśmy się, bo wieczór był naprawdę wyjątkowy. Rozmawialiśmy o księżycu i o podróżach mniej lub bardziej poza ziemskich i o tym ile jeszcze tu na ziemi do zobaczenia, do pokochania. Rozmawialiśmy o planach bliższych i dalszych. O moich urodzinach, o nocy czarownic, o listopadzie, który wcześniej czy później nadejdzie...
Kolacja smakowała doskonale. Smakowite spaghetti pachnące ziołami i doskonały stek były dopełnieniem wieczoru. A potem jeszcze limoncello, cantucci i kubańska muzyka w tle.
Mam nadzieję, że uda nam się wyrwać na zdjęcia, nim lato spakuje walizki. Tyle znów mamy do przegadania, do podzielenia się, do pomilczenia...
Boris i Lola dokazywali jakby wciąż jeszcze były szczeniakami. Mikołaj nie zważając na alergie tulił się do kudłatego łba, a potulny Boris chętnie te pieszczoty przyjmował. Niebo jeszcze długo po 21.00 rozjaśnione było poświatą dnia. To znak, że dziennych minut ubyło bardzo nieznacznie. Jeszcze cieszę się latem, jeszcze nie budzi się we mnie żal. Całą sobą staram się czasu nie liczyć.
Przed domem pachnie susząca się lawenda, w domu na zmianę rozchodzi się zapach brzoskwiniowych i morelowych konfitur... Lato jeszcze w pełni, ale ja zaczynam już po cichu wypełniać nim słoiki, by najmilszymi smakami lata móc osłodzić zimowe miesiące.
Afrykański upał znów rozkręca się nad półwyspem. Cykady za dnia, żaby nocą... Morele, brzoskwinie, prawdziwków wysyp... Słońce, kwiaty, ciepła woda w rzece...
Poniedziałek dopiero, a ja od rana podpieram się nosem. Jeszcze kilka drobiazgów, sos bakłażanowy, kilka ćwiczeń na congiuntivo, a potem znów będę błogosławić Włochy za wynalazek jakim jest sjesta!
Dobrego dnia! Dobrego lipcowego tygodnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Pani Kasiu,przepiękną ma Pani sukienkę,pozdrawiam z,niestety,deszczowego Pomorza.
OdpowiedzUsuńJesteście piękne dziewczyny!Ellen przypomina mi Brigitte Bardot.A Pani jest po prostu cudną mamą wspaniałych chłopaków i piękną kobietą.Uwielbiam Pani blog i zdjęcia.
OdpowiedzUsuń